{"vars":{{"pageTitle":"Kontrahenci będą się odwracać od spółek, które nie zwracają uwagi na środowisko i odpowiedzialność społeczną [WYWIAD]","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","wywiady"],"pageAttributes":["esg","gpw","raportowanie-esg","seg","spolki-gieldowe"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"7 sierpnia 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"08","pagePostDateDay":"07","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":59874}} }
300Gospodarka.pl

Kontrahenci będą się odwracać od spółek, które nie zwracają uwagi na środowisko i odpowiedzialność społeczną [WYWIAD]

W wielu krajach na świecie spółki giełdowe mają już obowiązek raportowania, jak traktują tzw. czynniki ESG, czyli kwestie związane ze środowiskiem, odpowiedzialnością społeczną i ładem korporacyjnym. Polska giełda dopiero się za to zabiera.

Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych, Związek Banków Polskich i Polska Izba Ubezpieczeń we współpracy z Fundacją Standardów Raportowania powołały niedawno grupę roboczą ds. zrównoważonych finansów, która ma zająć się standardami wymiany danych ESG pomiędzy spółkami a instytucjami finansowymi.

Katarzyna Mokrzycka: Giełda Papierów Wartościowych i Bank Odbudowy i Rozwoju opracują zestaw wskazówek dla spółek i inwestorów giełdowych, jak raportować ESG. Takie systemowe rozwiązania w tej części Europy to na razie rzadkość, a jednocześnie regulacji prawnych co do zrównoważonego finansowania i wpływu firm na otoczenie jest naprawdę dużo. Teraz SEG wraz z partnerami z sektora finansowego chcą przygotować zbiór własnych „rozwiązań ułatwiających stosowanie wchodzących w najbliższym czasie przepisów”. Po co kolejny taki projekt? 

Piotr Biernacki, wiceprezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, szef Fundacji Standardów Raportowania: Od 2022 roku określone instytucje finansowe będą musiały raportować szereg wskaźników z obszarów ESG [patrz tabela na dole – przyp. red.]. Wyzwanie polega na tym, że mają to być dane od kontrahentów biznesowych tych podmiotów, np. od firm, które wykupiły polisy towarzystw ubezpieczeniowych czy od spółek, których akcje mają w swoich portfelach fundusze inwestycyjne. 

Najczęściej są to firmy prywatne spoza giełdy albo małe i średnie spółki giełdowe, które nie mają doświadczenia w raportowaniu zagadnień ESG. Dziś instytucje finansowe nie mają ustanowionych jednolitych standardów pozyskiwania, gromadzenia i przekazywania tych danych. Nasza grupa robocza chce się tym zająć.

W jaki sposób?

Na początek podzielimy spółki-kontrahentów na te, które już raportują niefinansowo i te, które tego nie robią. Sprawdzimy, jakie dane o czynnikach ESG są już dostępne, bo upubliczniane przez spółki. Oszacujemy też, jak pracochłonne będzie pozyskanie niezbędnych danych przez spółki, które dopiero będą musiały podjąć się tego zadania. Tę analizę przedstawimy pod koniec sierpnia.

Czy nie do raportowania czynników ESG ma właśnie przygotować spółki wspomniany projekt GPW i EBOR? 

Częściowo tak, ale ich projekt dotyczy tylko spółek giełdowych, a wymogi wobec instytucji finansowych nakazują pozyskiwanie informacji w sprawie ESG od wszystkich powiązanych biznesowo podmiotów. 

Chcemy więc wypracować wspólny standard przekazywania informacji, tak aby każda instytucja prosiła każdą firmę o ten sam zestaw danych. Żeby nie było tak, że jeśli firma współpracuje z dwoma ubezpieczycielami albo jej akcje mają w swoich portfelach trzy różne fundusze, to każdy z nich będzie chciał innego zestawu informacji na ten sam temat. 

Jak na tym etapie ocenia pan pomysł GPW na przygotowanie przewodnika po raportowaniu ESG dla spółek i inwestorów? 

Decyzja giełdy to uznanie faktu, że ESG na świecie zaczyna wyznaczać trendy inwestycyjne. W tym projekcie są elementy bardzo ciekawe i cenne, które moim zdaniem ruszą do przodu polski rynek kapitałowy. Bo po tym, jak rok temu został stworzony indeks WIG-ESG i nawet powstały pierwsze fundusze benchmarkowane do tego indeksu, a spółki to zauważyły i niektóre nawet zaczęły o to dbać, niezbędne są dalsze kroki. 

Bardzo cenne w projekcie jest zaś to, że uwzględniono też moduł edukacyjno-szkoleniowy dla inwestorów: w jaki sposób czytać raporty ESG, jak analizować te informacje, jak je uwzględniać w swoich decyzjach inwestycyjnych. 

To, co będzie wyzwaniem w projekcie, to wybrany termin na przygotowywanie wskazówek, jak i co mają raportować spółki. Mamy przecież dyrektywę o raportowaniu niefinansowym zaimplementowaną do polskiej ustawy o rachunkowości, mamy wytyczne Komisji Europejskiej z 2019 r. w sprawie raportowania kwestii klimatycznych, mamy nasz polski Standard Informacji Niefinansowych (SIN) i międzynarodowe standardy raportowania niefinansowego GRI – spółki mają dostęp do tej wiedzy, a Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych czy Fundacja Standardów Raportowania od kilku lat uczy, jak to robić. Ramy zostały zbudowane i naprawdę każdy kto chce, może się nauczyć.

Jednocześnie trwa obecnie rewizja dyrektywy o raportowaniu niefinansowym na poziomie Unii Europejskiej, jesteśmy w trakcie implementacji Taksonomii i wdrażania aktów delegowanych do szeregu rozporządzeń. To oznacza, że zasady na pewno ulegną zmianom, a projekt GPW i EBOR powinien te zmiany uwzględniać. 

Nie każdy potrafi czytać dokumenty prawne. Na wszystkich rynkach GPW notowanych jest około  900 spółek, a w indeksie WIG-ESG jest ich zaledwie 60. To oznacza, że przeważająca większość spółek publicznych nie ma pojęcia o ESG i być może działania giełdy mają być pozytywistyczna pracą u podstaw? 

Właśnie po to są standardy – one tłumaczą, możliwie prosto i konkretnie, co właściwie i w jaki sposób spółki powinny raportować. Polski SIN jest bardzo prosty i przejrzysty – ma trzydzieści kilka stron i do tego jest jeszcze niespełna 100 stron załączników, które doprecyzowują, wyjaśniają i edukują. Standard GRI to także kilkaset stron bardzo szczegółowych dokumentów. 

Czego więc potrzebują spółki giełdowe?

Największym problemem raportowania i odczytywania informacji o czynnikach ESG – bo ten medal ma dwie strony: emitenta, czyli spółkę, i inwestora – jest nieporównywalność danych. 

Nieporównywalność między spółkami czy między rynkami giełdowymi w różnych krajach?

Między spółkami nawet na tej samej giełdzie. To „wina” dowolności w wyborze standardu raportowania niefinansowego. 

Co więcej, nawet wybór tego samego, najbardziej rozpowszechnionego na świecie standardu GRI nie gwarantuje porównywalności danych. Jeżeli na przykład weźmiemy raporty czterech dużych grup energetycznych notowanych na naszej giełdzie – wszystkie stworzyły raporty w oparciu o GRI – by dowiedzieć się, jaki odsetek energii i z jakich źródeł odnawialnych powstaje, nie jesteśmy w stanie wyjąć danych i postawić ich obok siebie. 

Rozumiem, że m.in. zmianie w tym obszarze ma służyć rewizja dyrektywy, o której pan wspomniał.

Przez lata kształtowała się świadomość potrzeby zmian w działalności spółek, nie tylko giełdowych. I w tym samym czasie kształtowały się różne standardy raportowania niefinansowego. 

Dziś należałoby na ich fundamencie stworzyć zupełnie nowy, jednolity standard, zawierający nie tylko wytyczne, co raportować, ale jak to robić, jak liczyć, jak podawać dane, żeby inwestorzy mogli z nich wyciągać przejrzyste wnioski. 

Czy interesy spółek i dużych inwestorów instytucjonalnych są zbieżne, jeśli chodzi o stosowanie się do zasad ESG? Czy może wystąpić jakiś konflikt interesów, na przykład spółka wolałaby nie ujawniać swojego śladu węglowego, bo się okazuje, że wprawdzie wyniki notuje niezłe i sadzi sporo drzew, ale ciągnie się za nią niechlubna przeszłość niezbyt etycznej produkcji albo wykorzystywania paliw kopalnych?

Ja nie widzę konfliktu interesów, ale oczywiście zdarza się, że jeśli spółka nie uporządkowała jakiegoś obszaru działalności, to nie chce się tym chwalić. Bodziec w postaci zadawania o to pytań daje jednak z reguły pozytywne rezultaty – skoro pytają, to firma sprawdza, jak dane zagadnienie wygląda, a jeśli wygląda słabo, to często dochodzi do zmian. To z kolei powoduje, że spółka chętnie zaczyna o tym raportować. 

I to nie musi dotyczyć wyłącznie kwestii środowiskowych – nie zapominajmy o „G” w ESG. Na przykład: dopóki firma nie przeprowadzi solidnej analizy ryzyk niefinansowych (środowiskowych, społecznych, pracowniczych, korupcyjnych itp.), nawet nie wie, że jest narażona na jakieś ryzyka, więc tym bardziej nie opisze, jak chce nimi zarządzać. 

Paradoksalnie, to pandemia spowodowała, że spółki zaczęły bardziej dostrzegać rolę i potrzebę zidentyfikowania ryzyk niefinansowych w całym łańcuchu wartości. Do ubiegłego roku w przypadku wielu spółek to był raczej element wymyślany na poczekaniu, bardziej w oparciu o przypuszczenia prezesa niż rzetelną analizę.

Teraz dużo łatwiej się o tym rozmawia, bo niemal wszystkie firmy doświadczyły na własnej skórze, czym grozi zignorowanie solidnej analizy ryzyk.

Czy spotkał się pan z sytuacją, by spółka w raporcie rocznym uwzględniła ryzyko pandemii, nawet jeśli nie zawała tego dokładnie w taki sposób? Według wielu światowych ekspertów była to przecież tylko kwestia czasu – nie czy, lecz kiedy się wydarzy.  

W Polsce przypominam sobie tylko jeden taki przykład – Orbis. W raporcie rocznym za 2019 rok, który został wydany na przełomie stycznia i lutego 2020, czyli kiedy w Polsce byliśmy jeszcze przekonani, że wirus to lokalna epidemia i problem Chin, spółka wśród ryzyk wymieniła ryzyko wystąpienia pandemii i jej skutków. 

Ile spółek giełdowych raportuje dziś czynniki ESG? 

Około 150 podmiotów, które są do tego zobligowane unijną dyrektywą, plus 20-30, które nie podlegają obowiązkowi, ale zajmują się tą tematyką i robią to z własnego wyboru. Kryterium wyławia tylko największe spółki, w uproszczeniu to te, które zatrudniają powyżej 500 osób w grupie kapitałowej. W rewizji dyrektywy niefinansowej są pomysły, żeby rozszerzyć obowiązek na spółki mające co najmniej 250 pracowników. Na naszej giełdzie toby zwiększyło liczbę raportujących podmiotów 2,5, a nawet 3 razy.  

Jestem pewien, że na poziomie unijnym obowiązek raportowania informacji niefinansowych będzie się stale rozszerzał na kolejne podmioty, także poza giełdą. Świadczy o tym chociażby regulacja, o której rozmawialiśmy na samym początku – wprawdzie prawo będzie wymagało informacji od firm z sektora finansowego, ale te podmioty będą musiały pozyskiwać dane od prywatnych firm spoza giełdy, z najróżniejszych gałęzi gospodarki. 

Opublikowane właśnie podsumowanie konsultacji zmian w dyrektywie o raportowaniu niefinansowym pokazuje, że jest powszechne poparcie dla rozszerzenia obowiązku raportowania na co najmniej duże spółki niegiełdowe oraz dość silne poparcie dla objęcia nim spółek mniejszych.

Jak przekonać kolejne firmy, że zmiana modelu w stronę większego szanowania otoczenia biznesowego jest korzystna, gdy rząd nie popiera europejskiego „zielonego ładu”, chwali kopalnie i węgiel, a nawet gdy proponuje rozwiązania proklimatyczne, to są one surowo oceniane? Ja osobiście obawiam się procesu, który miał miejsce w raportowaniu CSR – spółki koloryzują, rozpisują się w raportach o działaniach, które tylko na papierze ze zdjęciami i grafikami wyglądają dobrze. 

Po pierwsze, edukacja, i to nie tylko w zakresie samego raportowania, ale też skłaniająca do prowadzenia realnych działań w obszarze ESG. Po drugie – presja inwestorów. Gdy wchodził obowiązek raportowania niefinansowego, bardzo często dostawałem ze spółek pytania, po co to inwestorom, albo wręcz deklaracje, że nie chcą tego robić, bo nikomu to nie jest potrzebne. 

Gdy jesienią 2018 r. pojawiły się pierwsze pytania od analityków i zarządzających, otworzył się zupełnie nowy etap. Wielu kontrahentów na różnych rynkach na świecie, gdzie bardziej zwraca się uwagę na zagadnienia środowiskowe, społeczne i praw człowieka, mówi dziś: nie raportujesz zagadnień ESG, nie dasz nam tych informacji – nie interesujesz nas, nie kupimy twoich akcji, albo nie dopuścimy cię do przetargu. Taka presja jest najskuteczniejszym argumentem. 

Po trzecie, regulacje – obowiązkowy standard raportowania rozwiewa wszelkie wątpliwości. Są koncepcje, że dla mniejszych spółek trzeba opracować prostszy standard raportowania, wymagać od nich trochę mniej. Trudno bowiem oczekiwać od spółek mikro i małych, że będą sporządzać pełne raporty niefinansowe, w takiej skali, jak największe koncerny. To jest gigantyczny wysiłek wymagający wiedzy, czasu i środków. 

Raporty spółek już są przerośnięte, jak dodamy do tego jeszcze jeden czynnik, który będzie znowu opisywany kwieciście, żeby wyglądało na dużo, chociaż było mało, to…

Ale nie powinno być kwieciście! Dobry raport niefinansowy powinien mieć maksimum 20-30 stron. Przeczytałem ich setki i wiem, że w stu stronach literatury może być niewiele treści. 

Ciekawym przykładem jest raport niefinansowy spółki paliwowej MOL, która prowadzi bardzo ambitną strategię odchodzenia od paliw kopalnych i naprawdę ma o czym pisać, a jej rozdział na temat ESG w raporcie rocznym zamknął się w 18 stronach. 

W świetle wszystkiego, co pan powiedział, trzeba jeszcze wziąć pod uwagę jeden element: mieliśmy po drodze cztery miesiące całkowitej przerwy. Czy pana zdaniem pandemia przyspieszy czy spowolni transformację firm w stronę ESG? Z jednej strony trzeba ponieść koszty zamrożenia gospodarki, z drugiej trzeba jednak czymś przyciągnąć inwestorów. Która opcja wygrywa? 

Nie obawiałbym się spowolnienia przekształceń. Oczywiście, jeżeli jakaś spółka została dramatycznie dotknięta finansowo kryzysem, przede wszystkim będzie walczyła o przetrwanie biznesowe. 

W spółkach, z którymi mam bliższy kontakt, jeżeli jakieś działania już zostały uruchomione, np. mają strategię zrównoważonego rozwoju, projekty z zakresu optymalizacji efektywności energetycznej czy dekarbonizacji, prace nad kodeksem etyki czy kodeksem dla dostawców, to nie widzę, żeby rezygnowały czy odkładały je na przyszłość. 

Przeciwnie, w spółkach rośnie świadomość nowego gigantycznego wyzwania stojącego tuż za rogiem, jakim jest gospodarka obiegu zamkniętego. Zaczynają analizować swoje obiegi materiałowe i łańcuchy wartości, przygotowują się do zmian. Dodatkowym motywatorem będzie dla nich nowy budżet unijny – gigantyczny strumień pieniędzy, który popłynie tam, gdzie będą realizowane projekty z obszarów green economy i just transition

Wiele spółek jeszcze nie dostrzegło, jak szybko zachodzą zmiany. Opierają się na analizach opłacalności sprzed kilku lat – dziś kompletnie nieaktualnych. Na przykład budowa instalacji OZE przy własnym zakładzie: spadły koszty, skrócił się czas zwrotu inwestycji, a fabryka wciąż podpiera się analizą sprzed pięciu lat. ESG wymusi nie tylko raportowanie, ale przede wszystkim zmobilizuje do rewizji własnych przekonań. 

Na razie w indeksie WIG-ESG są dwie spółki wydobywające węgiel. Usłyszałam od jednego z inwestorów, że to jest jedyny indeks ESG na świecie, w którym są notowane spółki z sektora paliw kopalnych. Czy to nie zniechęca innych podmiotów do wysiłku?

Jeżeli ktoś wyraźnie szkodzi albo E, albo S, albo G, powinien być wykluczony z indeksu ESG – i to może dotyczyć nie tylko kwestii paliw kopalnych, ale także łamania praw człowieka, w tym pracownika, brak dbałości o równe traktowanie w korporacji. 

Mimo wszystko jednak uważam, że to dobrze, że WIG-ESG zastąpił indeks RESPECT. Nowy indeks jest bardziej przejrzysty i bazuje na jaśniejszych kryteriach. Teraz czas otworzyć ten indeks na spółki nieco mniejsze, czyli co najmniej WIG80, gdzie jest sporo interesujących firm, które naprawdę są zaangażowane w dekarbonizację i poprawę warunków pracy w swoim łańcuchu dostaw. Chodzi o to, żeby te spółki też miały szansę zostać dostrzeżone przez inwestorów, którzy nie podążają oczywiście ślepo za indeksem ESG, ale sugerują się nim.

Inwestowanie przyjazne środowisku i ludziom nie oznacza niższego zysku – wbrew stereotypom [WYWIAD]

Piotr Biernacki jest prezesem Fundacji Standardów Raportowania oraz członkiem Securities and Markets Stakeholders Group przy European Securities and Markets Authority (unijny odpowiednik KNF). 

Artykuł powstał w ramach Tygodnika Klimatycznego 300KLIMAT. Na nasz nowy cotygodniowy newsletter, któremu partneruje IMPACT, możesz zapisać się tutaj.