Shell wprowadził możliwość kompensacji emisji CO2 z paliwa dla polskich klientów. Sprawdzamy, jaką wartość dla walki o klimat ma ta usługa.
“Klienci Shell w Polsce mogą zdecydować się na kompensację emisji dwutlenku węgla z paliwa zakupionego za pomocą karty Shell Card” – pisze Shell na swojej stronie. Koncern chce rekompensować te emisje kupując kredyty węglowe z projektów, które chronią i odbudowują naturalne ekosystemy.
Kredyt węglowy to certyfikat lub dokument, który uprawnia do emisji jednej tony dwutlenku węgla lub innego gazu cieplarnianego. Kredyt ma potwierdzać, że rząd lub firma zapłaciła za usunięcie określonej ilości dwutlenku węgla ze środowiska. Może to zrobić na przykład finansując ochronę lub odbudowę danego ekosystemu, który naturalnie pochłania CO2.
Takimi kredytami handlują rządy oraz przedsiębiorstwa. Rynki handlu uprawnieniami do emisji oraz kredyty węglowe służą do przekształcania rynku. Chodzi o to, żeby coraz mniej opłacało się emitowanie gazów cieplarnianych.
Jak to działa w Shell?
“Klienci tankujący za pomocą karty Shell uiszczają niewielką opłatę w celu kompensacji emisji dwutlenku węgla ich floty pojazdów. Za tę kwotę Shell zakupuje kredyty węglowe, które rekompensują całość emisji pojazdu, więc staję się on neutralny węglowo” – pisze koncern.
Usługa kompensacji, czyli po prostu równoważenia emisji, oferowana przez Shell dotyczy emisji dwutlenku węgla powstających od wydobycia ropy naftowej do wykorzystania paliwa przez pojazd.
“Projekty te [w które inwestuje Shell, by kompensować emisje – red.] są niezależnie weryfikowane przez certyfikowanych audytorów, którzy kontrolują, czy prowadzą one do rzeczywistych redukcji emisji” – czytamy jeszcze na stronie Shell.
Strategia Shell opiera się na tzw. „rozwiązaniach opartych na ochronie przyrody”. Polegają na ochronie lub odbudowie naturalnych ekosystemów, takich jak lasy, użytki zielone i systemy mokradeł.
Mniejsze zło
Kredyty węglowe przyczyniają się do unikania lub zmniejszania emisji gazów cieplarnianych (poprzez ochronę miejsc, gdzie zachodzą naturalne procesy, takie jak fotosynteza). Mogą też przyczynić się do zmniejszenia erozji gleby czy ochrony siedlisk dzikiej przyrody.
“Ich inwestycja tworzy rynkowe zachęty do ochrony lasów tropikalnych, a tego obecnie bardzo potrzeba” – powiedziała 300Gospodarce Dobrosława Gogłoza z All Hands Agency, agencji marketingowej pomagającej firmom opracowywać strategie rozwoju w modelu zrównoważonym.
Jednak ocena rzeczywistej wartości tego rozwiązania dla walki ze zmieniającym się klimatem nie jest już taka prosta.
“Samo zjawisko kompensacji emisji dwutlenku węgla (carbon offsetting) jest postrzegane raczej jako mniejsze zło, a nie przyszłościowe rozwiązanie. Zdecydowaną korzyścią jest to, że istnieje tu i teraz i może pomóc nam kupić trochę czasu. Jednocześnie historycznie kompensacja była polem do kreatywnego księgowania skuteczności działań, a niektóre inicjatywy były po prostu oszustwami” – stwierdziła ekspertka.
Czytaj także: Unijna wojna o wege-burgera się skończyła. O co chodziło i kto wygrał?
Na czym polega problem? Jeśli firma opiera swoje działania dla środowiska wyłącznie na kompensowaniu emisji, to nie zmniejsza w ogóle szkodliwości swojego biznesu.
Zapewnia jedynie, że gdzieś w innej części Ziemi tyle gazów cieplarnianych ile wyemitowała, zostanie pochłoniętych. Nasza planeta ma jednak ograniczony potencjał pochłaniania gazów cieplarnianych.
“Warto zadać sobie pytanie o to, co robiłyby firmy, gdyby kompensacja nie była możliwa. Jeśli alternatywą byłoby inwestowanie w wydajność energetyczną albo w alternatywy dla paliw kopalnych to ciężko nawet postrzegać kompensację emisji jako mniejsze zło, ponieważ jest wprowadzane w życie zamiast działania dużo bardziej skutecznego” – stwierdziła Gogłoza.
The Science Based Targets Initiative (SBTI) – jedna z wiodących inicjatyw działających w obszarze zmniejszania wpływu różnych obszarów biznesu na klimat – nie pozwala na wliczanie kompensacji emisji do wyliczeń wpływu firm na kryzys klimatyczny.
Przeczytaj również: Velux do 2041 chce nie tylko zneutralizować, ale też zadośćuczynić za emisje gazów cieplarnianych od początku istnienia firmy
“Dodatkowym problemem inicjatywy Shell i wielu innych firm, jest to, że kompensacja opiera się na dobrowolnych dopłatach ze strony samych klientów – firma przerzuca odpowiedzialność za koszta środowiskowe na jednostki, zamiast traktować to jako integralną część odpowiedzialnego podejścia do biznesu”– zauważyła Dobrosława Gogłoza.
Niedawno Mark Carney, były prezes Banku Anglii oraz wysłannik ONZ ds. klimatu i finansów, przedstawił projekt rozbudowy rynku kredytów węglowych w sektorze prywatnym. Jego zdaniem to rozwiązanie pozwoli szybko neutralizować emisje i może mieć „możliwie ogromne dodatkowe korzyści dla różnorodności biologicznej”.
Jednak i wobec tej propozycji ze strony ekspertów ds. klimatu i ochrony środowiska padają argumenty, że kompensacja emisji w tej formie nie powinna zastępować rzeczywistego ich zmniejszania – pisze Climate Home News.
Dobre strony średniego rozwiązania
Nasza rozmówczyni zwróciła jednak uwagę, że to rozwiązanie Shell ma także zalety.
“Już w 2019 roku Shell wystąpił z American Fuel & Petrochemical Manufacturers (AFPM), organizacji lobbingowej reprezentującej potentatów przemysłu paliwowego – motywacją do wyjścia z tej struktury była rozłam w podejściu do tematu klimatu. Shell jest jedną z firm, które podchodzą do kryzysu klimatycznego poważniej niż większość firm w ich branży. Sama branża jest oczywiście częścią problemu, a nie rozwiązania, niemniej jednak warto doceniać takie kroki” – podsumowała Gogłoza.
Shell deklaruje, że do 2050 roku lub wcześniej stać się biznesem energetycznym o zerowej emisji netto.
Fundacja chce zmiany nazwy węgla “ekogroszek”, bo wprowadza klientów w błąd