{"vars":{{"pageTitle":"Paradoks Solowa, czyli dlaczego rozwój IT nie idzie w parze ze wzrostem produktywności","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","news"],"pageAttributes":["badania-ekonomiczne","branza-it","polski-instytut-ekonomiczny","produktywnosc","rozwoj-technologiczny","stany-zjednoczone"],"pagePostAuthor":"Emilia Siedlaczek","pagePostDate":"30 sierpnia 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"08","pagePostDateDay":"30","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":177383}} }
300Gospodarka.pl

Paradoks Solowa, czyli dlaczego rozwój IT nie idzie w parze ze wzrostem produktywności

„Erę komputerów widać wszędzie, tylko nie w danych na temat produktywności” – twierdzi laureat ekonomicznego Nobla, Robert Solow. Dlaczego rozwój technologii informacyjno-komunikacyjnych (ICT) nie przekłada się na wzrost tempa produktywności?

Ten paradoks wyjaśnia Polski Instytut Ekonomiczny, publiczny think tank gospodarczy.

Nietrafiona inwestycja w komputery?

Średni roczny wzrost produktywności (czyli ilości wyprodukowanych średnio dóbr na godzinę przepracowaną przez jednego pracownika) w latach 1960-1984 wynosił zaledwie 0,7 proc.

Jest to zaskakujące, gdyż wzrost zatrudnienia w sektorze ICT (ang. information and communication technologies) w tym okresie był 10-krotnie większy niż w przemyśle ogółem.

Ponadto w samym 1984 r. inwestycje w produkcję komputerów stanowiły ponad 20 proc. wszystkich inwestycji. Dla porównania, w latach 1948-1973 wzrost produktywności był niemal czterokrotnie większy i wynosił 2,5 proc.

Drugie spowolnienie wzrostu produktywności widoczne jest w dekadach następujących po przełomie milenium, co pokrywa się z rozpowszechnieniem Internetu. Poniższy wykres przedstawia procentowe tempo wzrostu całkowitej produktywności czynników produkcji w krajach G7 w latach 1985-2018.

Dla przykładu, gdyby produktywność w USA rosła w takim samym tempie w latach 2005-2019 jak w latach 1995-2004, to PKB Stanów Zjednoczonych byłoby o około 4,2 bln dol. wyższe na koniec 2019 r.

Eksperci wskazują różne przyczyny

Nie istnieje akademicki konsensus wyjaśniający przyczyny paradoksu Solowa.

Część badaczy upatruje źródeł tego zjawiska w luce między rozwojem danej technologii a faktycznym jej wdrożeniem w sektorze prywatnym. Według tej hipotezy, korzyści, które przedsiębiorstwa czerpią z rozwoju ICT, są po prostu niewidoczne w krótkim okresie, a wzrost produktywności jest przesunięty w czasie.

Innym wyjaśnieniem jest nierównomierna dystrybucja korzyści z implementacji rozwiązań IT. To znaczy, technologie informatyczne mogą podnosić produktywność poszczególnych firm, ale niekoniecznie sektora jako całości.


Czytaj także: Polska branża IT najbardziej konkurencyjna. Wśród zalet są niskie pensje i koszty utrzymania


Niektóre opracowania zwracają uwagę na nieefektywne wdrażanie IT. Zyski z wprowadzenia nowego systemu trudno oszacować liczbowo. W konsekwencji firmy mogą podejmować błędne decyzje o wyparciu sprawdzonych systemów na rzecz dynamicznie rozwijających się nowinek technologicznych.

Do najbardziej kontrowersyjnych rozwiązań paradoksu Solowa należy hipoteza o generalnej nieproduktywności IT. Zwolennicy tego wyjaśnienia argumentują, że przeszacowujemy wpływ IT na postęp technologiczny. Ich zdaniem, technologie informacyjne mają po prostu dużo mniejszy wpływ na rzeczywistość niż wynalezienie kanalizacji, kolei czy systemu produkcji masowej.

Połowa spadku to wina internetowych rozrywek

Technologie rozrywkowe (leisure-enhancing technologies) mogą odpowiadać za połowę spadku produktywności. Taki wniosek płynie z opublikowanego w zeszłym roku artykułu dr. Łukasza Rachela. Zdaniem autora, dynamiczny rozwój mediów społecznościowych przyczynia się do spowolnienia tempa produktywności na kilka sposobów.

Po pierwsze, spędzając więcej czasu na coraz bardziej atrakcyjnych rozrywkach, pozostaje nam mniej czasu i uwagi na pracę.


Czytaj także: Technologie kwantowe to kolejny wyścig między USA i Chinami, w którym UE też bierze udział


Po drugie, następuje transfer inwestycji między tradycyjnymi sektorami w stronę sektora rozrywki. To znaczy, dla najzdolniejszych absolwentów platformy społecznościowe z Doliny Krzemowej są najatrakcyjniejszym pracodawcą.

Wiąże się z tym coraz ostrzejsza konkurencja w ramach tzw. ekonomii uwagi – wskaźnik udziału w wydatkach na badania i rozwój sektora rozrywkowego w całym uprzemysłowionym świecie wzrósł ponad dwukrotnie w latach 2005-2014. Skutkiem tego jest odpływ inwestycji z tradycyjnych sektorów w stronę platform oferujących darmowe usługi.

Ponadto tradycyjne wskaźniki ekonomiczne nie są w stanie wychwycić wartości generowanej przez model biznesowy platform cyfrowych. Usługi oferowane za darmo (np. Facebook czy Google Maps) nie znajdują odzwierciedlenia w PKB, ponieważ ceną, którą za nie płacimy, nie są pieniądze, a nasz czas i uwaga.

Inaczej mówiąc, spowolnienie tempa wzrostu produktywności może, przynajmniej częściowo, wyjaśniać to, że nie potrafimy dobrze zmierzyć korzyści, które płyną z gwałtownego rozwoju darmowych usług online.

Nagłe katastrofy to nie jedyny sposób, w jaki upał wpływa na PKB kraju