Fundusz Rezerwy Demograficznej, który ma w przyszłości wspomóc wypłacanie emerytur i w ten sposób pomóc Polsce uniknąć bankructwa, zarobił w zeszłym roku 1,6 proc., pisze Dziennik Gazeta Prawna. Fundusz ma ponad 79 proc. swoich aktywów ma ulokowanych w papierach dłużnych Skarbu Państwa, a akcje spółek notowanych na warszawskiej giełdzie stanowią ok. 12 proc. aktywów.
Mimo to, jego wartość wzrosła w ostatnim roku aż o 70 proc. (do 42 mld zł) dzięki np. spłacie części obligacji przez Krajowy Fundusz Drogowy oraz dosypanie w tym roku pieniędzy przez rząd. Jednak nie ma się z czego przesadnie cieszyć: Polska starzeje się bardzo szybko i aby Fundusz mógł w przyszłości wspomóc wypłatę emerytur powinien być wielokrotnie większy (a na pewno nie pomógł fakt, że w przeszłości wielokrotnie politycy korzystali ze środków tam zgromadzonych przeznaczając je na doraźne cele).
W kontekście: Na świecie wiele państw posiada tzw. państwowe fundusze majątkowe, które pełnią rolę wspólnej narodowej skarbonki i prowadzą wyrafinowaną politykę inwestycyjną oszczędzając dla przyszłych pokoleń.
Często w ich portfelu inwestycyjnym jest miejsce na inwestycje w krajowe start-upy i innowacje, ale także na politykę inwestycyjną, która pomaga w walce ze zmianami klimatycznymi (np. francuski fundusz rezerwy emerytalnej Le Fonds de réserve pour les retraites (FRR)).
Fundusze wpływają też na zachowanie rynków: np. norweski fundusz majątkowy – który inwestuje pieniądze pochodzące z wydobycia ropy naftowej, aby Norwegowie żyli dostatnio nawet gdy ropa się wyczerpie – jest posiadaczem 1,4 proc. wszystkich akcji notowanych na giełdach na całym świecie. To oznacza, że każda większa decyzja funduszu (np. o wykluczeniu jakiejś spółki z powodów etycznych, tak jak to zrobił z polską spółką energetyczną PGE dwa lata temu) może odbić się echem na świecie.
Norwegian Pension Fund Global jest największym tego typu na świecie – obecnie zarządza aktywami i wartości około 1 biliona dolarów.
Puenta: Polski Fundusz Rezerwy Demograficznej musiałby jeszcze trochę urosnąć i zmienić politykę inwestycyjną (bo obecnie jest zarządzany bardzo pasywnie, czyli bez dużego udziału menedżerów inwestycyjnych), aby móc mieć cokolwiek do powiedzenia na rynkach i w ten sposób np. wspomagać polski wzrost. Być może też wtedy przynosiłby większe zyski, ale kosztem większego ryzyka – taki sposób inwestowania mógłby być niepopularny wśród opinii publicznej.