{"vars":{{"pageTitle":"Biznesmeni płacili austriackiej partii FPÖ między 500 tys. a 2 mln euro, aby ta mogła wygrać wybory","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["austria","rosja","sebastian-kurz"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"20 maja 2019","pagePostDateYear":"2019","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"20","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":8627}} }
300Gospodarka.pl

Biznesmeni płacili austriackiej partii FPÖ między 500 tys. a 2 mln euro, aby ta mogła wygrać wybory

Osoby zamożne płaciły austriackiej nacjonalistycznej partii politycznej Freiheitliche Partei Österreichs (FPÖ) pomiędzy 500 tys. a 2 mln euro, aby ta mogła osiągnąć dobry wynik w wyborach, donoszą niemieckie media.

Pieniądze nie były przesyłane bezpośrednio na konto partii, a do powiązanych z nią organizacji pożytku publicznego. W ten sposób darczyńcy omijali austriackie prawo, które ogranicza możliwość finansowania partii przez biznes.

O takich metodach działania w austriackiej polityce opowiadał podczas swojego wypoczynku na Ibizie Heinz-Christian Strache, członek FPÖ, do przedwczoraj wicekanclerz Austrii i minister administracji i sportu.

Strache podczas wczasów na słynącej z imprez wyspie przedstawiał mechanizm współpracy biznesu z jego partią. Te słowa były tłumaczone na język rosyjski przez Johanna Gudenusa, do przedwczoraj deputowanego do Rady Narodowej z ramienia FPÖ.

Tłumaczenie było konieczne, gdyż adresatki tych słów były Rosjankami z rodziny oligarchów, które chciały zainwestować w Austrii.

Ta „pijacka historia”, jak to ją po wybuchu afery określił Strache, miała miejsce w 2017 r. tuż przed wyborami, które wygrało Österreichische Volkspartei. Partia kanclerza Austrii Sebastiana Kurza stworzyła z FPÖ koalicję.

W piątek niemiecki tygodnik der Spiegel oraz tamtejszy dziennik Süddeutsche Zeitung opublikowały materiał powstały na bazie nagrania nocnych rozmów na Ibizie. W wyniku publikacji główni bohaterowie tej amatorskiej produkcji zrezygnowali ze swoich stanowisk.

Publikacja niemieckich mediów rozzłościła Sebastiana Kurza, który ogłosił koniec koalicji i zapowiedział nowe wybory. W swojej mowie podkreślił, że nawet nie sama treść rozmów jest najważniejsza. Kurza najbardziej rozzłościło, że podczas rozmów z koalicyjnym partnerem po wybuchu afery nie zauważył, aby ktokolwiek chciał podjąć kroki naprawiające obyczaje w FPÖ.

Co ciekawe, Kurz sam wcześniej przyznał, że, chcąc utrzymać koalicję, musiał znajdować trudne dla siebie kompromisy.

Źródła: Bildder SpiegelSüddeutsche Zeitung.

Ta informacja pojawiła się dziś rano w skrzynkach odbiorczych subskrybentów naszego codziennego newslettera 300SEKUND. Jeśli chcesz się na niego zapisać, kliknij tutaj.