To nie brak dostępności surowca wtórnego hamuje inwestycje w elektryfikację hutnictwa, przekonuje Izba Przemysłowo-Handlowa Gospodarki Złomem. Planowane ograniczenie eksportu będzie prowadzić do znacznego spadku jego cen. Branża apeluje o takie rozwiązania, które będą wspierać nie tylko huty, ale też firmy, które zbierają i recyklingują złom.
W połowie września 2023 roku Parlament Europejski wpisał złom żelazny na rezerwową listę surowców krytycznych. Jako jedną z głównych przyczyn wskazywano wówczas prognozowane braki tego surowca w kontekście planowanych inwestycji w elektryczne piece łukowe do produkcji stali. Podobne obawy wyrażała hutnicza firma ArcelorMittal, o czym pisaliśmy w tym tekście. To właśnie piece elektryczne mają pomóc ograniczyć emisję CO2 przez ten sektor gospodarki.
Jednak Izba Przemysłowo-Handlowa Gospodarki Złomem zwraca uwagę, że trudno dziś mówić o deficycie złomu.
– W Unii Europejskiej już dziś jest nadwyżka złomu. Pokazują to dane z Eurostatu. UE eksportuje około 20 mln ton złomu rocznie, a importuje około 5 mln ton – mówi 300Gospodarce Piotr Ślusarz, prezes Izby.
Brakuje energii, nie surowca
Ta nadwyżka wynika z tego, że moce produkcyjne hut przetwarzających złom nie są wystarczające, by przerobić całą podaż. Prezes Izby zwraca uwagę, że do zwiększenia mocy produkcyjnych hut elektrycznych (EAF) potrzebne jest zapewnienie dużych ilości energii elektrycznej. W Polsce brakuje jednak zeroemisyjnych mocy energetycznych, które mogłyby ją zapewnić. Jeśli więc hutnictwo chce się “zazielenić”, to musi najpierw o takie moce energetyczne zadbać. Inwestycje w energetykę potrzebują jednak czasu – nawet dekady.
Czytaj także: Historycznie niskie zużycie węgla w UE. Polska i Niemcy wciąż produkują go najwięcej
– Opublikowane niedawno dane pokazują, że produkcja wyrobów stalowych w Polsce wzrosła, a zużycie jawne złomu spadło. To pokazuje, że hutom bardziej opłaca się importować półwyroby niż przerabiać złom – mówi Piotr Ślusarz.
Według Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, w maju 2024 r. wyprodukowano 622 tys. ton stali surowej, co oznacza wzrost o 17 proc. rok do roku. W okresie styczeń-maj 2024 r. produkcja stali wyniosła 3 006 tys. ton, czyli wzrosła o 3 proc. rok do roku. Tymczasem zużycie złomu spadło w maju o 1 proc. w ujęciu rocznym – do 403 tys. ton, a w okresie pierwszych pięciu miesięcy spadło o 5,5 proc. – do 2 003 tys. ton.
Z kolei z analizy World Steel Association wynika, że do 2050 roku ilość złomu dostępna w UE wzrośnie do niemal 150 mln ton rocznie. W 2015 roku było to 102 mln ton.
Trudno więc udowodnić tezę o ilości złomu niewystarczającej do zwiększenia mocy produkcyjnych stali, mówi prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Gospodarki Złomem.
Skutki rosnącej nadwyżki
Nadwyżka będzie rosnąć, a ograniczenie kierunków sprzedaży złomu finalnie doprowadzi do drastycznych spadków cen. Efektem będzie zaś spadek opłacalności dla firm prowadzących jego zbiórkę i przetwarzanie.
Planowane przez Komisję Europejską ograniczenia w eksporcie złomu mogą wejść w życie nawet w ciągu dwóch lat. To dużo mniej niż czas potrzebny na rozbudowanie mocy produkcyjnych hut elektrycznych. W efekcie zwiększyć się może nadwyżka na rynku złomu.
– Hutnictwo i branża recyklingu złomu to naczynia połączone. Nam najbardziej zależy na tym, by skupić się na istocie problemu, czyli na energetyce. Pozwoli to zbudować nowe piece elektryczne i zwiększyć zbyt złomu – tłumaczy Piotr Ślusarz.
Z drugiej strony, dużym zagrożeniem dla rozwoju branży jest to, że firmy hutnicze zainwestowały w zakłady zbiórki złomu. Pozostałe firmy w praktyce będą musiały więc konkurować z podmiotami należącymi do jedynych odbiorców. Ograniczenie eksportu tylko pogłębi ten problem.
Zbiórka złomu to także przemysł
Zdaniem prezesa IPHGZ potrzebne jest stworzenie takich warunków, żeby zarówno huty, jak i branża recyklingu złomu mogły konkurować z firmami spoza UE. Dziś większość wyrobów stalowych w Polsce pochodzi z importu.
To, czego potrzebuje sama branża gospodarki złomem, to uproszczenie i skrócenie procedur administracyjnych, dodaje prezes. Firmy czekają nawet po kilka lat na odnowienie decyzji dotyczących swojej działalności. Podkreśla, że branża w ostatnich latach inwestowała w dostosowanie się do nowych przepisów, na przykład przeciwpożarowych.
– Chcemy, by branża była postrzegana jako część gospodarki, jako element przemysłu a nie jako firmy zajmujące się odpadami – podsumowuje Piotr Ślusarz.