{"vars":{{"pageTitle":"Co, jeśli nie Facebook? Tak wyglądają dziś alternatywne media społecznościowe","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["media","media-spolecznosciowe","polityka","social-media"],"pagePostAuthor":"Jacek Rosa","pagePostDate":"13 czerwca 2019","pagePostDateYear":"2019","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"13","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":10583}} }
300Gospodarka.pl

Co, jeśli nie Facebook? Tak wyglądają dziś alternatywne media społecznościowe

Jeśli obraziliście się na Facebooka albo Facebook obraził się na was, macie do wyboru całkiem sporo alternatyw. Żadna z nich nie osiągnęła jednak do tej pory skali, która spędzałaby sen z powiek Marka Zuckerberga. Chociaż on też zaczynał skromnie.

Media społecznościowe głównego nurtu trawią dziś dwa główne problemy. Są nimi bezpieczeństwo i polityka prywatności ustalana przez administrację.

Po skandalu Cambridge Analytica wielu użytkowników internetu zaczęło się zastanawiać, ile tak naprawdę wie o nas Facebook czy Twitter, oraz co firmy robią z tą wiedzą.

Spadek społecznego zaufania wobec gigantów przyczynił się do szybszego rozwoju nowych platform oferujących użytkownikom więcej wolności i lepszą ochronę prywatności.

Do korzystania z nich uciekają się też grupy o skrajnych poglądach, których konta na Facebooku i Twitterze są blokowane i usuwane.

Jaki jest więc wybór?

MeWe

Platforma MeWe powstała w 2012 roku – tak jak wiele innych – jako odpowiedź na politykę Facebooka i jego normy dotyczące prywatności użytkowników.

Założyciel platformy Mark Weinstein jest jednym z pionierów mediów społecznościowych na świecie. W 1998 roku Amerykanin stworzył SuperGroups – serwis umożliwiający użytkownikom tworzenie wieloosobowych społeczności, podobnych do facebookowych grup.

Strona nie odniosła jednak sukcesu i została zlikwidowana w 2001 roku.

Pomysł na stworzenie MeWe zrodził się po tym, jak Mark Zuckerberg wygłosił opinię, że „prywatność jest społeczną normą należącą do przeszłości”.

Dlatego też platforma Weinsteina kładzie bardzo duży nacisk właśnie na prywatność – użytkownik nie jest profilowany pod kątem reklam, które są mu wyświetlane, a jego „oś czasu” nie jest filtrowana.

Aplikacja korzysta także z bardziej zaawansowanych metod szyfrowania, tak aby zapewnić anonimowość w rozmowach grupowych lub prywatnych.

Pod koniec 2018 roku była najbardziej dynamicznie rozwijającym się medium społecznościowym – obecnie ma już ponad 3 mln użytkowników.

Także ten portal nie zdołał uchronić się przed zarzutami związanymi z publikowanymi tam treściami. Na MeWe działają grupy i profile publikujące treści dyskryminacyjne oraz dezinformacyjne (dotyczące np. tematyki szczepień).

Vero

Podobną filozofię prezentuje platforma Vero (z włoskiego – „prawdziwy”) – tutaj także użytkownik nie będzie miał do czynienia z reklamami i algorytmami znanymi z Facebooka.

Naturalnie Vero, tak jak wiele innych „nowych” mediów społecznościowych, chce zapewnić swoim użytkownikom większą wolność i bardziej ich upodmiotowić w relacji z administratorami serwisu.

Naszym celem jest stworzenie platformy, która byłaby alternatywą dla wszystkich innych, według filozofii których trzeba chodzić na kompromisy i rezygnować ze swoich zasad. Chcemy skupić się na naszych użytkownikach, którzy są naszymi klientami” – stwierdził twórca Vero Ayman Hariri.

Jego zdaniem problem mediów społecznościowych polega na tym, że użytkownik staje się produktem, a jego dane – walutą.

Portal ma podobne funkcje do innych mediów tego typu – można publikować linki, lokalizację, rekomendacje muzyki i filmów. Stosunkowo najbliżej jest mu jednak do Instagrama.

Vero nie uniknęło jednak kontrowersji . Szef platformy Ayman Hariri, syn zamordowanego w 2005 roku byłego premiera Libanu Rafika Haririego, był także wiceszefem rodzinnej saudyjskiej spółki budowlanej Saudi Oger.

Firma założona przez Rafika i prowadzona przez brata Aymana zbankrutowała po tym, jak została zaskarżona przez 30 tys. pracowników, którym nie płaciła. Ayman Hariri miał wycofać się z działalności w przedsiębiorstwie w 2014 roku.

Zgodnie z danymi na 2018 rok Vero ma już około 3 mln użytkowników.

Od tego roku serwis planuje wprowadzenie opłat za zakładanie kont.

Mastodon

Ciekawym przykładem jest Mastodon – rozproszona, zdecentralizowana, oparta o ideę open software sieć społecznościowa.

Mastodon w swojej formie przypomina nieco Twittera, choć w jego przypadku mamy do dyspozycji nie 280, a 500 znaków, a „tweet” nazywany jest „tootem”.

Obsługa jednak nie uchodzi za łatwą – a to przez zdecentralizowaną strukturę platformy.

Mastodon jest rozproszony, a więc stanowi sieć różnych stron operujących na tym samym oprogramowaniu i posługujących się tym samym językiem, a każda z nich nazywana jest „zdarzeniem” (oryg. „instance”).

W celu założenia konta musimy wybrać jedno z owych zdarzeń.

Na tej platformie nie istnieje też znany nam choćby z Google’a system wyszukiwania. Jeśli chcemy przeszukać Mastodona, musimy posługiwać się hashtagami, nazwami użytkowników, adresami URL tych użytkowników albo konkretnych „tootów”.

Wpisywanie zwykłej frazy niczego nam nie da.

Jaki jest tego cel? Jeśli nie podamy nikomu naszej nazwy użytkownika lub adresu URL, a naszego „toota” nie opatrzymy hashtagiem, nasze treści pozostaną niemal anonimowe.

To od nas zależy, jak łatwe w wyszukiwaniu będą nasze „tooty” i czy trafią one do szerokiej publiki.

To wszystko ma na celu zapewnienie nam większej ochrony prywatności i zabezpieczenie przed działalnością trolli.

Co więcej, Mastodon jest pozbawiony reklam i algorytmów w oparciu o które ustalane są priorytety wyświetlania w naszym feedzie, co dodatkowo ogranicza ilość danych, które komukolwiek udostępniamy.

Sieć została założona w 2016 roku i ma obecnie ponad 2 mln użytkowników. Jej założycielem jest niemiecki informatyk Eugen Rochko (znany również pod pseudonimem Gargron).

Gab

Jedną z popularnych opcji dla grup skrajnie prawicowych – przede wszystkim amerykańskiego ruchu alt-right, odrzucającego wiele postulatów tradycyjnych konserwatystów z USA – jest Gab. Medium to zostało założone w 2016 roku i jest uważane za możliwą alternatywę wobec Twittera. Jak na platformę spoza głównego nurtu ma ono stosunkowo dużą liczbę użytkowników – jest ich ponad milion.

Portal jest jednak bardzo silnie kojarzony z działalnością osób i grup o skrajnych poglądach.

Niewątpliwie reputację Gab mocno nadszarpnął jeden z jej użytkowników. Na portalu aktywnie udzielał się Robert Bowers, sprawca masakry w synagodze w Pittsburghu w 2018 roku, w której zginęło 11 osób.

W związku z incydentem z obsługi portalu zrezygnował PayPal.

Gab nie jest dostępne w AppStore ani GooglePlay, gdyż zarówno Apple, jak i Google już w 2016 roku zablokowały platformę ze względu na obecną tam mowę nienawiści.

Założycielem portalu jest uważający się za konserwatystę Amerykanin Andrew Torba. Przed założeniem Gab zajmował się stosowaniem nowych technologii w reklamie i pracował w Dolinie Krzemowej. Zgodnie z informacjami Bloomberg News jego przyjaciele twierdzą, że przez swoje poglądy czuł się w Dolinie „nie na miejscu”.

Parler

Kolejną możliwą drogą ucieczki przed Facebookiem i Twitterem jest Parler (z francuskiego – „mówić”).

Portal, w którym zarejestrowanych jest 100 tys. użytkowników, jest znacznie mniejszy nie tylko od Twittera (326 mln użytkowników), ale także od serwisu Gab. Przyciąga jednak, podobnie jak Gab, użytkowników skrajnie prawicowych, których konta na Twitterze zostały zablokowane.

To właśnie na tę platformę w ostatnim czasie zwracają też uwagę osoby związane z administracją prezydenta Donalda Trumpa. Profile na Parlerze mają już zarówno senator ze stanu Utah Mike Lee, jak i szef kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa Brad Parscale.

Co więcej, zespół Donalda Trumpa rozważa założenie konta również jemu samemu.

Można więc założyć, że w najbliższym czasie to właśnie Parler będzie jednym z najdynamiczniej rozwijających się alternatywnych portali społecznościowych.

Jak dotąd nie udało mu się uzyskać dużej liczby użytkowników, ale należy pamietać, że jest on znacznie młodszy np. od serwisu Gab – został założony zaledwie przed rokiem.

Na Parlerze nie ciąży też na razie tak duży bagaż kontrowersji, dzięki czemu nie jest tak szeroko cenzurowany – ani Google ani Apple nie zdecydowały się na usunięcie możliwości pobierania tej aplikacji ze swoich sklepów.

Założycielem serwisu jest John Matze – amerykański przedsiębiorca uważany za libertarianina.

Minds

Innym medium, które w ostatnim czasie zyskało na popularności jest Minds.

Platforma założona w 2011 r. mogła już w zeszłym roku pochwalić się ponad milionem zarejestrowanych i 105 tys. aktywnych użytkowników miesięcznie.

Jej celem jest decentralizacja danych – działa na zasadzie open source i stawia sobie za cel ochronę prywatności użytkowników.

Nie zajmujemy się polityką – bardziej zależy nam na przejrzystości, wolności w internecie i oddaniu kontroli użytkownikom” – powiedział Bill Ottman, twórca Minds.

Minds jednak, podobnie jak Gab i częściowo także Parler, ostatnio przyciągnęło także uwagę osób o radykalnych poglądach.

Coraz częściej portal krytykowany jest za to, że niektóre zarejestrowane w nim profile mają powiązania z grupami takimi jak amerykańskie Atomwaffen Division, europejskie Feuerkrieg Division, czyli Patriot Front. Wszystkie te organizacje są oskarżone o popełnianie lub nawoływanie do przestępstw motywowanych dyskryminacją mniejszości.

To smutne, że każda platforma, której zależy na wolności słowa, skupia ekstremistów” – dodał Ottman, komentując wzrost popularności alternatywnych mediów społecznościowych wśród osób o radykalnych poglądach.

Telegram

Kolejnym alternatywnym portalem jest Telegram. Serwis ten już zdążył zdobyć bardzo dużą popularność na świecie – ma ponad 300 mln użytkowników.

Telegram został założony w 2013 roku przez dwóch rosyjskich braci – Nikołaja i Pawła Durowów, którzy w 2006 roku stworzyli największy rosyjski serwis społecznościowy VK.

Portal pełni przede wszystkim rolę komunikatora, przypomina nieco WhatsAppa, ale jego główną zaletą ma być rozwinięta ochrona prywatności użytkownika – rozmowy są szyfrowane, a wiadomości znikają po określonym czasie.

Thinkspot

Ciekawą ideą może być także Thinkspot – w założeniu platforma w pełni respektująca wolność słowa i całkowicie pozbawiona cenzury.

Tylko w założeniu, bo jest ona na razie tylko koncepcją konserwatywnego kanadyjskiego psychologa Jordana Petersona, zaciekłego przeciwnika poprawności politycznej, który znany jest m.in. ze swoich materiałów udostępnianych w serwisie YouTube oraz z debaty z lewicowym filozofem Slawojem Żiżkiem.

Peterson chce, aby na Thinkspocie żaden użytkownik nie był blokowany ani usuwany za swoje wypowiedzi, chyba że zdecyduje o tym sąd.

Niewykluczone także, że komentarze będą opatrzone dolną granicą 50 słów – nie będą mogły być krótsze.

Zdaniem Petersona zmusi to użytkowników, włącznie z „trollami”, do dłuższej refleksji przed opublikowaniem komentarza.

Start Thinkspota planowany jest na sierpień.

Polfejs

Na koniec nie możemy nie wspomnieć o rodzimej odpowiedzi na Facebooka, czyli Polfejs.pl.

Jego celem miało być umożliwienie rozpowszechniania treści wolnych od tzw. „politycznej poprawności” i „stworzenie alternatywnego miejsca do wypowiedzi i dyskusji na temat Polski i Polaków”.

W swojej formie bardzo przypominał amerykański oryginał.

Niedługo po jego powstaniu wybuchł jednak skandal związany z naruszeniem osobistych i majątkowych praw autorskich. W wyniku tych zdarzeń wiele osób tworzących serwis zrezygnowało ze swoich stanowisk, a sam Polfejs na pewien czas przestał działać.

Obecnie Polfejs jest znów dostępny dla użytkowników, jednak jego popularność jest ograniczona. Trudno ocenić jego aktualną liczbę użytkowników. Niewykluczone, że w przyszłości na polskim rynku portal ponownie zaistnieje i zagospodaruje niszę prawicowej sieci społecznościowej.

Na razie jednak w Polsce większą popularnością na prawicy cieszą się tradycyjne portale internetowe, publikujące treści w formie artykułów, a także fora typu 4chan i 8chan.

CZYTAJ TAKŻE:

>>> Skrajne warunki pogodowe to skrajne zapotrzebowanie na energię. Ostrzega nawet BP

>>> Nowy wyścig zbrojeń odbywa się w edukacji. Więcej szkoły to więcej chleba

>>> Donald Trump rozważa wojnę handlową na dwa fronty. Meksyk może ucierpieć przez nielegalną emigrację