{"vars":{{"pageTitle":"Co z budżetem na przyszły rok? Nowy rząd będzie musiał się spieszyć. Ale jest też wyjście awaryjne","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","news"],"pageAttributes":["budzet","deficyt-budzetowy","dochody-budzetowe","finanse-publiczne","main","najnowsze","najwazniejsze","sejm","wydatki-budzetowe"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"19 października 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"10","pagePostDateDay":"19","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":613070}} }
300Gospodarka.pl

Co z budżetem na przyszły rok? Nowy rząd będzie musiał się spieszyć. Ale jest też wyjście awaryjne

Jeśli prezydent nie dostanie do podpisu ustawy budżetowej do końca stycznia, będzie mógł w ciągu dwóch tygodni podjąć decyzję o rozwiązaniu Sejmu. Taka interpretacja zapisu w konstytucji ma duże znaczenie z punktu widzenia procedury powołania nowego rządu. Jeśli się ona przedłuży, to nowa władza będzie miała mało czasu na przygotowanie swojego projektu.

Wybór nowego Sejmu uruchamia tzw. regułę dyskontynuacji. To znaczy, że praca nad projektami ustaw, wniesionymi pod obrady Sejmu poprzedniej kadencji, zostaje przerwana, a same projekty idą do kosza.

Budżet to jednak ustawa szczególna: tryb jego uchwalania określa Konstytucja. Prawnicy nie są do końca zgodni, czy projekt ustawy budżetowej też jest objęty dyskontynuacją. To ma znaczenie dla konstytucyjnych terminów uchwalenia ustawy budżetowej.


Czytaj także: Wybory za nami, teraz czas na „sprawdzam”. Oto najważniejsze sprawy na nową kadencję [WYKRESY]


Konstytucja bardzo dokładnie określa, kiedy rząd ma ostateczny termin na przedstawienie projektu Sejmowi i do kiedy parlament ma czas na przedstawienie budżetu do podpisu prezydentowi. Ustawa budżetowa jest tak ważna, że jej nieprzyjęcie w określonym czasie może dać prezydentowi pretekst do rozwiązania Sejmu i zarządzenia nowych wyborów.

Mało czasu na własny projekt

Z tej perspektywy zwycięska koalicja opozycyjnych Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy może mieć mało czasu, by przygotować własny projekt. A wiemy, że budżet napisany przez rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest kompatybilny z programami trzech partii.

Na przykład obietnice dużych podwyżek płac dla nauczycieli (20-30 proc.), czy odwrócenie choćby niektórych reform Polskiego Ładu (składka zdrowotna dla przedsiębiorców) to spory ubytek w dochodach budżetowych. Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA koszt przywrócenia ryczałtowej składki zdrowotnej to dla sektora finansów publicznych koszt 6,6 mld zł rocznie.

O innych pomysłach, jak zwiększenie kwoty wolnej w PIT do 60 tysięcy złotych nie wspominamy, bo to raczej obietnica do zrealizowania na następny rok. Nowy rząd mógłby się zasłaniać tym, że to zmiana podatkowa, której nie można wprowadzać w trakcie roku podatkowego.

Dlaczego nowy rząd może nie zdążyć z napisaniem swojego budżetu? Bo to wynika z procedury powołania rządu. Jeśli prezydent zwoła posiedzenie Sejmu w ostatnim możliwy terminie (czyli 14 listopada), a w pierwszym kroku powierzy misję tworzenia rządu komuś z PiS, to rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy powstanie dopiero w drugim kroku gdzieś w drugiej połowie grudnia.

Przy bezpiecznym założeniu, że budżet nie jest objęty zasadą dyskontynuacji, nowemu rządowi zostanie w najlepszym razie sześć tygodni, jeśli będzie chciał dotrzymać konstytucyjnych terminów. W tym czasie rząd będzie musiał przygotować projekt, przesłać go do Sejmu, ten przeprowadzić trzy czytania, swoje poprawki musi nanieść Senat, którymi znów będzie zajmował się Sejm. Prawdopodobieństwo, że to się uda, jest niewielkie.

Raczej autopoprawka

O ile napisanie własnego budżetu jest mało prawdopodobne, to już wniesienie tzw. autopoprawki rządu do istniejącego projektu już tak. To jedna z technik stosowanych po wyborach, gdzie nowy rząd przejmował istniejący projekt, ale jednocześnie dokonywał w nim większych lub mniejszych zmian.


Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!


Ale w tym wariancie nowy rząd musiałby się wykazać dużą dyscypliną, czyli praktycznie obejmować władzę z już gotową autopoprawką. Terminy będą bowiem nieubłagane. Żeby zrobić ją dobrze nowa ekipa musiałaby mieć już swój ogląd na temat stanu finansów publicznych. Przeprowadzenie audytu w tak krótkim czasie będzie bardzo trudne.

Nawet jeśli się uda, powstaje kolejna wątpliwość: zakres zmian, jakie można wprowadzić w trybie autopoprawki. Nie ma tu jasno określonych reguł, ale z dotychczasowej praktyki wynika, że nie był on duży. Możliwy jest więc wariant pośredni, gdzie autopoprawką zostaną wniesione najważniejsze korekty, a resztę zmieni się w ciągu roku nowelizując ustawę budżetową.

A może po prostu nowelizacja

Ostatnie rozwiązanie wydaje się najprostsze: to przyjęcie z dobrodziejstwem inwentarza projektu poprzedników z założeniem jego późniejszej nowelizacji w trakcie roku.

Ten wariant zabezpiecza nowy rząd przed złamaniem konstytucyjnych terminów. I wiąże ręce nowej opozycji. Obstrukcję projektu, który samemu się napisało, byłoby bardzo trudno uzasadnić.

Z drugiej strony rząd naraziłby się na zarzut, że nie jest gotowy, by sprawnie zarządzać krajem. Że idąc po władzę nie przygotował się na jej objęcie. Ale to już dylemat polityczny.

O nowym rządzie piszemy także tutaj: