Koniec gazu z Rosji dla Niemiec już w lipcu? Rząd w Berlinie obawia się, że Gazprom wykorzysta planowane prace konserwacyjne gazociągu Nord Stream 1 i wstrzyma dostawy na dłuższy czas. Apeluje do obywateli, aby oszczędzali gaz.
Zgodnie z harmonogramem prace konserwacyjne Nord Stream 1 mają rozpocząć się 11 lipca. Żeby mogły się odbyć przesył gazu musi zostać wstrzymany. Zwykle trwa to kilka dni, ale teraz w Niemczech rosną obawy, że dostawy nie zostaną w ogóle wznowione po tej rutynowej przerwie – podaje portal Politico. To będzie oznaczało odcięcie dostaw gazu do Niemiec i innych krajów Europy na dłuższy okres.
Ratowanie Unipera
Gdyby taki scenariusz się zmaterializował to dla niemieckiej gospodarki oznacza to całą listę problemów, do których rząd w Berlinie stara się przygotować.
Po pierwsze, koncern Uniper, największy nabywca rosyjskiego gazu w Niemczech, znalazłby się na krawędzi upadku. Dlatego rząd już rozważa opracowanie ustawę pozwalającą na ratowanie koncernu za pomocą specjalnej opłaty, która równomiernie rozłożyłaby rosnące koszty gazu między klientów i firmy.
Z nadzwyczajnego podatku miałaby być finansowana pomoc dla koncernów gazowych. Sam Uniper, jak inne energetyczne koncerny w Niemczech i całej Europie uzależnione od dostaw Gazpromu, boryka się z dużo wyższymi niż zwykle cenami gazu i, jak szacują analitycy, całkowite wstrzymanie dostaw z Rosji kosztowałoby niemiecką firmę 30 mln euro dziennie.
Skala problemu jest na tyle duża, że koncern informował w ubiegłym tygodniu o możliwości utraty płynności finansowej. Aby ją zachować, firma rozważa wzięcie pożyczek zabezpieczonych przez państwo.
Niebezpieczny efekt domina
Problemy Unipera biorą się stąd, że obecnie w Niemczech importerzy gazu nie mogą w większości przenosić kosztów rosnących cen tego surowca na klientów. Muszą ponosić je sami – co, jak w przypadku Unipera, rodzi ogromne problemy finansowe.
Rząd Niemiec obawia się, że upadek tak dużej firmy jak Uniper wywołałby efekt domina w niemieckiej gospodarce. Co doprowadziłoby do poważnych problemów, bo jeśli chodzi o import gazu ziemnego, kraj w jednej trzeciej bazuje na rosyjskich dostawach.
Problemy Unipera z utrzymaniem działalności miałyby wpływ na inne przedsiębiorstwa, w tym użyteczności publicznej, wskazuje niemiecki minister finansów, Robert Habeck. To z kolei przełożyłoby się na braki gazu lub jego ogromne ceny dla gospodarstw domowych i przedsiębiorców.
Właśnie dlatego niemiecki rząd wciąż omawia możliwe formy pomocy dla koncernu – w tym użycie narzędzi ratunkowych opracowanych podczas pandemii w celu ratowania dużych firm, takich jak Lufthansa.
Czytaj też: Gaz z Rosji może przestać płynąć, ostrzega szef MAE. „Europa potrzebuje planów awaryjnych”
– Podczas ostatniego kryzysu opracowaliśmy bardzo precyzyjne instrumenty – ja kierowałem tym procesem jako minister finansów – aby wspierać firmy, które znalazły się pod presją okoliczności, za które nie są odpowiedzialne – powiedział Scholz w wywiadzie cytowanym przez agencję Bloomberg.
Jak równomiernie rozłożyć koszty
Ale tym razem pomoc miałaby być finansowana przez specjalną opłatę nałożoną na konsumentów gazu. Gabinet Scholza zastanawia się nad wprowadzeniem ustawy, która pozwoliłaby regulować to, jak rozkładają się koszty wzrostu cen tego surowca. Nad regulacją pracuje Ministerstwo Gospodarki kierowane przez Habecka. Równomierne rozłożenie rosnących kosztów gazu byłoby wprowadzone za pomocą specjalnej opłaty dla firm i gospodarstw domowych.
Planowany przez Habecka podatek zmuszałby wszystkich prywatnych klientów i firmy do płacenia wyższych opłat za gaz za pośrednictwem specjalnej opłaty – niezależnie od tego, czy ich gaz pochodzi z Rosji, czy od innych dostawców, podaje Politico.
Pomoc dla firm takich jak Uniper miałaby więc pochodzić z tej specjalnej opłaty i nie byłaby dodatkowym obciążeniem dla niemieckiego budżetu – zakłada rząd RFN.
Coraz poważniejsze problemy Niemiec
Wstrzymanie dostaw gazu z Rosji, ze względu na stosunkowo duży udział rosyjskiego surowca w niemieckim miksie energetycznym, mogłoby oznaczać dla Niemiec nawet recesję, uważa niemiecki bank centralny. To tylko dołożyłoby się do już istniejących problemów z najwyższą od Zjednoczenia Niemiec inflacją i postpandemicznym wolniejszym wzrostem gospodarczym.
Najnowsze dane wskazują, że największa europejska gospodarki traci także status potęgi eksportowej. W maju bilans wymiany handlowej Niemiec był negatywny po raz pierwszy od maja 1991 roku. Różnica pomiędzy wartością niemieckiego importu i eksportu wyniosła aż miliard euro.
Drastyczny spadek wysokości niemieckiego bilansu wymiany handlowej prezentuje poniższy wykres, którym podzielił się dziennikarz niemieckiego „Die Welt”:
Good Morning from #Germany, which is falling as an economic powerhouse on a global scale. Germany’s trade surplus is gone. Foreign trade balance came in at MINUS €1bn in May, which is the 1st negative print since 1991 due to its energy problems & weakness in manufacturing. pic.twitter.com/HnRBwNaQon
— Holger Zschaepitz (@Schuldensuehner) July 4, 2022
Chociaż wcześniej wartości bilansu handlowego Niemiec ulegały zmianom, nigdy od maja 1991 roku Niemcy nie importowały więcej, niż eksportowały.
Polecamy też:
- Ten kraj ma najwyższą inflację w Europie. Turcja nie radzi sobie z gwałtownym tempem wzrostu cen
- Ceny paliw pod wpływem wojny w Ukrainie. Benzyna najbardziej zdrożała w Polsce, diesel w Danii
- Inflacja w USA znów w górę. Tempo wzrostu cen zaskakuje ekonomistów i bije kolejny rekord
- Inflacja w strefie euro znowu idzie na rekord. Koszty energii wywindowały poziom cen