Mieszkania na wynajem są potrzebne natychmiast, ale ich dostępność jest najniższa w historii. Sytuacja jest dramatyczna, brakuje 700 tys. lokali – wynika z danych zebranych przez firmę JLL.
Mieszkania na wynajem są szczególnie potrzebne. Wojna w Ukrainie, która trwa od prawie roku, ale także brak polityki mieszkaniowej odsłoniła problemy na rynku wynajmu mieszkań.
Brakuje lokali
Deficyt mieszkań na wynajem jest ogromny – sięga 700 tys. mieszkań. To jedna czwarta wszystkich dostępnych mieszkań, których jest w sumie 2,7 mln na 6 największych rynkach w Polsce, mówił Paweł Sztejter, wiceprezes zarządu JLL, podczas spotkania z dziennikarzami.
JLL to globalna firma zajmująca się m.in. inwestycjami i doradztwem na rynku nieruchomości, w tym nieruchomości mieszkaniowych.
– Sytuacja jest mocno dramatyczna. Dostępność mieszkań na wynajem jest najniższa w okresie kiedy mamy dobre dane – ostrzegał Sztejter.
Jak podkreślił, to nie koniec złych wiadomości. Mieszkań, nie dość, że jest niewiele – ich liczba na wynajem „dramatycznie spada”.
A im mniej mieszkań, tym więcej lokali, których jakość jest znacznie gorsza. Jednocześnie polaryzacja jest bardzo duża – lokale na wynajem to albo luksusowe apartamenty, albo mieszkania stare, nieremontowane, „z wersalką po babci”, których nikt nie chce nająć. To także mieszkania, które mają złą relację metrażu do liczby pokoi, np. lokal typu studio o wielkości 60 m kw.
Jak wynika z danych JLL, relatywnie nowych, przyzwoitych mieszkań na wynajem poniżej 60 m kw. w Warszawie mamy tylko około… 400. Konsekwencja? Czynsze bardzo szybko rosną. Rocznie – nawet o 32 proc.
Chętnych przybywa
Ogromna liczba osób, poszukujących mieszkań na wynajem, to studenci. W samej Warszawie jest ich 230 tys. Większość z nich, bo ponad 150 tys., nie ma w stolicy rodziny. Jest więc zdana na łaskę – lub może raczej niełaskę – stołecznego rynku najmu. I zależna od akademików, których w praktyce nie ma.
Sytuację komplikuje fakt przybycia do Polski milionów uchodźców z Ukrainy. Wielu z nich planuje wrócić po wojnie do ojczyzny, jednak spora część z nich, buduje już swoje życie w Polsce. Mieszkania więc będą potrzebne.
Fatalna sytuacja na rynku najmu to również skutek braku spójnej polityki mieszkaniowej w Polsce. Przez 30 lat, od roku 1980 do 2010 budowano o wiele za mało mieszkań w stosunku do potrzeb.
– Polska była najsilniejszym rynkiem mieszkaniowym w Europie w liczbach nominalnych ustępowaliśmy Niemcom i Francji. To nie wystarczy, żeby zasypać ogólny deficyt nowych mieszkań, który sięga 1,5 mln – tłumaczył Sztejter.
Co więc należy robić? Zdaniem eksperta wszystko, aby zwiększyć dostępność mieszkań, czyli pozwolić inwestorom na inwestowanie. Zwłaszcza, że ich sytuacja i tak jest trudna.
Ekspert zwrócił również uwagę, aby nie demonizować funduszy inwestycyjnych. W praktyce obawy o to, że zmonopolizują one rynek, są nieuzasadnione. Na sześciu największych rynkach mają bowiem zaledwie 0,4 proc. zasobów. I to się raczej nie poprawi – o ile zdołają zrealizować swoje ambitne założenia, ich udział wzrośnie do maksymalnie 1,5 proc.
Więcej o rynku nieruchomości piszemy tutaj: