Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w momencie kryzysowej sytuacji na froncie wojennym zaostrzył procedurę powoływania mężczyzn do wojska. Jednakże nie przyniosła ona spodziewanych rezultatów, za to stała się pretekstem do politycznej dyskusji niemieckich polityków, co zrobić z uchodźcami z Ukrainy, którzy nie podejmują pracy. Bo pomaga kreować wizerunek uchodźcy-uciekiniera.
Spór o ukraińskich imigrantów nabiera tempa w niemieckiej debacie publicznej, a zaostrzył się po wypowiedzi Alexandra Dobrindta, lidera grupy parlamentarnej CSU w Bundestagu. Uważa on, że Ukraińcy, którzy nie pracują w Niemczech powinni być deportowani do „bezpiecznych zachodnich regionów” Ukrainy.
Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.
Ta wypowiedź szybko wywołała oburzenie wśród koalicjantów. Politycy z SPD zwracają uwagę na to, że większość uchodźców stanowią kobiety z dziećmi. Ponadto winą za niepodejmowanie przez niektórych Ukraińców pracy obarczają raczej problemy systemowe związane z uznawaniem dyplomów zawodowych oraz brak znajomości języka niemieckiego. W skrócie, dla przedstawiciela SPD Martina Rosemanna argumenty Dobrindta to „populistyczny bełkot”. Zieloni także uznali pomysł polityka CSU o deportacji bezrobotnych Ukraińców za niepodlegający dyskusji, a wręcz „szkodliwy”.
Kontrowersyjny polityk
Niemieckie media przypominają, że Alexander Dobrindt z CSU jest znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Ale poza wywoływaniem ostrych konfrontacji w debacie, nie posiada oficjalnie władzy ani stanowiska, aby wpływać na procesy decyzyjne. Tym bardziej nie ma prawa do decydowania o deportacji Ukraińców.
Zresztą, jaki pisze Die Zeit, stwierdzenie że bezrobotnych Ukraińców można wysłać do „bezpiecznych obszarów” Ukrainy to manipulacja. Cały kraj jest pogrążony wojną, a więc deportacja miałaby się nijak do przestrzegania prawa międzynarodowego.
Ale Die Zeit zwraca też uwagę, że grunt pod takie absurdalne wypowiedzi mógł dać sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Czytaj także: „Albo podjęcie pracy, albo powrót”. Kłótnia w Niemczech o uchodźców z Ukrainy
Impuls przyszedł z Ukrainy
Wszystko zaczęło się, gdy prezydent Wołodymyr Zełenski zaostrzył mobilizację w kraju. Obecnie każdy mężczyzna w wieku poborowym od 25 do 60 lat, może oczekiwać wezwania do służby.
Wojenna rzeczywistość posunęła prezydenta do ostateczności w obliczu braku kadr. Ale nie wszyscy mężczyźni dają sobie radę z presją przymusowej mobilizacji. Niektórzy uciekają za granicę, w tym do Niemiec. Z punktu widzenia Ukrainy unikanie poboru to ucieczka. Ze strony niemieckiej szukanie azylu przed przymusową służbą nie jest wykroczeniem.
Rząd w Ukrainie postanowił nawet wywierać presję na uciekinierów, w ten sposób, że paszporty mogą być wydawane dla mężczyzn w wieku poborowym tylko i wyłącznie na terenie kraju. Co oznacza, że osoby przebywające za granicą nie otrzymają dokumentów w konsulacie.
Przymus nie zaowocował masowym wstępowaniem do wojska. Wręcz przeciwnie, odbiło się to źle na morale uchodźców. Zełenski niewiele zyskał za granicą, ale jego hasła szybko podchwycili niemieccy politycy. Wtedy rozpoczęło się wyolbrzymianie obrazu uchodźcy-uciekiniera. Najpierw podchwyciła to skrajnie prawicowa FDP i przedstawiła propozycję obniżenia zasiłku, a następnie polityk CSU Dobrindt wzmocnił to narracją o deportacji bezrobotnych Ukraińców.
Jakie to może mieć skutki
Taka polemika polityczna ma negatywne konsekwencje, bo zaczyna kwestionować sens solidarności z krajem i ludźmi dotkniętymi wojną. Poza tym utrwalony obraz ukraińskiego uciekiniera za granicą nie wpływa pozytywnie na transfer broni i wsparcie Zachodu dla Ukrainy, zwraca uwagę Die Zeit.
Dla polityków to kolejna okazja do zbicia kapitału politycznego. Część niemieckiego elektoratu, które było gdzieś pośrodku w kwestii imigrantów ukraińskich, teraz może przejść zupełnie na skrajną prawą stronę sceny politycznej. Takie naiwne i uproszczone poglądy Dobrindta docierają do opinii publicznej, która to ma wpływ na politykę. Niemcy są oknem na Europę, nastroje populistyczne łatwo się rozlewają poza granice kraju. Spór polityków zaostrza i tak już trudną kwestię ukraińską, zwraca uwagę gazeta.