{"vars":{{"pageTitle":"Osiedle zamknięte, ale czy szczęśliwe? Odgradzamy się, choć nie oznacza to bezpieczeństwa","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["main","miasteczko-wilanow","mieszkania","nieruchomosci","nowe-budownictwo"],"pagePostAuthor":"Emilia Derewienko","pagePostDate":"14 września 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"09","pagePostDateDay":"14","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":354795}} }
300Gospodarka.pl

Osiedle zamknięte, ale czy szczęśliwe? Odgradzamy się, choć nie oznacza to bezpieczeństwa

Mieszkańcy nowych osiedli odgradzają się od innych furtkami i zasiekami, bo uważają, że to jest dla nich dobre. Chcą być odgrodzeni, więc deweloper idzie za ich wskazówkami. To może jednak prowadzić do braków więzi sąsiedzkich i okazać się tylko złudzeniem bezpieczeństwa.

Otodom zaprezentował trzecią edycję raportu „Szczęśliwy dom. Okolica bliska sercu”. Publikację poświęcono temu, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi we własnym domu. Na tapet w tym roku wzięto najbliższą okolicę, dzielnicę, miasto.

Ankieta była dostępna na stronach Otodom od września 2021 roku od lutego 2022 roku. Nie obejmuje więc nastrojów ostatniego półrocza i trudnej sytuacji, jaka wystąpiła w regionie po wybuchu wojny w Ukrainie.

W badaniu wzięło udział 36 tys. mieszkańców Polski, w każdym przedziale wiekowym. Najwięcej odpowiedzi udzielili mieszkańcy województw mazowieckiego, śląskiego i małopolskiego. Najmniej – woj. opolskiego i świętokrzyskiego.

Sklepy, komunikacja, zieleń

Jak wynika z badania, większość z nas, bo aż 57 proc. jest szczęśliwa w swoich miastach. Co na to wpływa w największym stopniu? Bliskość sklepów, dobra komunikacja z centrum miasta i zieleń – to nas uszczęśliwia, i do tych czynników można odnieść przeprowadzone badania.

Potwierdza to wybór ankietowanych, którzy – jak wynika z raportu – wśród dzielnic Warszawy najbardziej szczęśliwi są na Bielanach i Żoliborzu. To północny rejon stolicy, przez który przechodzi pierwsza linia metra. Słynie także z licznych parków i skwerów. – Mieć zielono i wygodnie dojechać do centrum – mówią o tym wyborze eksperci, prezentujący raport.

Co ciekawe, najniższy poziom zadowolenia z życia w miastach występuje w grupie najmłodszych osób, które mają od 18 do 24 lat. Niewiele lepiej wygląda poziom zadowolenia osób po 70. roku życia. Jak wynika z badania, szczęście rośnie wraz z wiekiem, a apogeum przypada po 60-tce. Przechodzimy wówczas na emeryturę, mamy oszczędności i jesteśmy w pełni życia – tłumaczą autorzy raportu.

Mamy kilka linii podziału. Możemy rozumieć przestrzeń przez pryzmat różnych aspektów, takich jak np. zdrowie, relacje. Najłatwiej jest to zrozumieć w Warszawie, gdzie ktoś może nie lubić Warszawy, ale lubić Mokotów. Na różnych poziomach można różnie odczytywać przestrzeń – mówiła Karolina Klimaszewska, analityczka Otodom.

Odgrodzone to nie zawsze bezpieczne

Istotnym czynnikiem, który decyduje o szczęśliwości życia w okolicy jest bezpieczeństwo. Ale aspekt ten ma też drugą stronę medalu. W przypadku mieszkańców zamkniętych osiedli może stać się mieczem obusiecznym.

Może to dlatego osiedla wybudowane po 1989 roku nie zostały wymienione w raporcie jako miejsca szczęśliwe? W publikacji nie ma bowiem żadnego miejsca, powstałego po transformacji ustrojowej, które zostałoby zakwalifikowane przez mieszkańców jako szczęśliwe.

Autorzy raportu podkreślają, że nie obwiniają deweloperów, jako odpowiedzialnych za budowanie odgrodzonych od świata osiedli. Wskazują, że to deweloperzy idą za głosem i oczekiwaniami mieszkańców.

Nierzadko wygrywa narracja gromadzona przez lata, a więc zakratowane, ogrodzone przestrzenie. Tymczasem w kwestii rzeczywistego poczucia bezpieczeństwa jest inaczej, bo ogrodzenia nam przypominają o tym, że to jest teren strzeżony – mówił podczas prezentacji raportu Tomasz Bojęć, analityk, współautor publikacji, managing partner w ThinkCo.

Niepożądane sąsiedztwo

„Problem” odgradzania się dotyczy najczęściej nowo powstałych osiedli i rzutuje na preferowane przez ich mieszkańców sąsiedztwo. Na początku września Gazeta Wyborcza opisywała protesty mieszkańców Miasteczka Wilanów, którzy sprzeciwiają się budowie w ich pobliżu mieszkań komunalnych. Dziennik cytuje, że chcieli „ciszy, spokoju, a teraz czują się oszukani”.

Tomasz Bojęć komentuje, że mieszkańcy Miasteczka Wilanów nie mają złych intencji, a jedynie obawiają się czegoś, czego nie znają. Ich społeczność ekspert uważa bowiem za „szalenie homogeniczną”. Jednocześnie dodaje, że nie można dopuścić do tego, aby takie reakcje powodowały „zaburzenia funkcjonowania społecznego miast”.

Nie da się budować skutecznych, dobrych miast na poziomie tak eksluzywnej narracji, jaką jest dzielnica tylko dla klasy średniej czy średniej-wyższej. Możliwe, że mieszkańcy Miasteczka tego nie widzą i możliwe, że nie będą tego widzieć w najbliższych kilku latach. Ale w długim terminie, a tak powinni myśleć planiści i włodarze o planowaniu miasta – to się po prostu opłaci społecznie – wyjaśnia w rozmowie z 300Gospodarką.

W Danii się sprawdziło

I podaje przykład Danii, w której przed laty wprowadzono zasadę: każdy deweloper, który chciałby budować nowy budynek, może mieć część mieszkań na stawkach rynkowych. Pod warunkiem, że 12 proc. lokali będzie na stawkach socjalnych. Efekty, jak mówi, były rewelacyjne na poziomie społecznym. Grupy społeczne przestały funkcjonować jako osobne kasty, a ludzie mogli żyć tak obok siebie, jak ze sobą.

Tomasz Bojęć podkreśla, że w powszechnej świadomości wciąż funkcjonuje fałszywe przekonanie tego, kto mieszka w mieszkaniach komunalnych.

Nieprawdą jest, że osoba, mieszkająca w bloku komunalnym jest z natury patologiczna. Mogła sobie nie poradzić: z dziesiątków różnych powodów. Może być super inteligentna, zdolna i fajna, ale urodzić się w takiej, a nie innej rodzinie. Na tyle dużo czasu minęło po zmianie systemu, że powinniśmy to rozumieć – dodaje.

Jak wyjaśnia, obecnie o mieszkania komunalne starają się ludzie, którzy nie mieli warunków do tego, żeby rodzice im odłożyli na wkład własny. Nie stać ich też często na najem rynkowy. A chcą się wyprowadzić z domu, bo tam często dzieją się rzeczy, które nie powinny się dziać – tłumaczy Bojęć.

Recepta dla Miasteczka Wilanów? – Na pewno byłoby warto, aby w takim przypadku jak w Wilanowie pojawił się jakiś mediator. Ktoś, kto byłby w stanie wytłumaczyć mieszkańcom co oznacza mieszkanie komunalne, jacy są ci ludzie i jakie mogą być z tego korzyści dla tego miejsca – podsumowuje.


Więcej o nieruchomościach piszemy tutaj: