Pracownik biurowy w Unii Europejskiej średnio aż połowę swojego czasu poświęca na realizację powtarzalnych i mało kreatywnych czynności. Ręczne wprowadzanie danych, kopiowanie i przenoszenie ich pomiędzy aplikacjami takimi jak Excel, zajmuje 10 proc. czasu pracy. I dlatego firmy coraz częściej inwestują w nowoczesne technologie.
Firma ProcessMaker, specjalizująca się w automatyzacji, przeanalizowała anonimowe dane z 4 mln urządzeń w firmach, które wcześniej wyraziły zgodę na przetwarzanie danych.
Z badania wynika, że pracownik biurowy spędza 1,5 h w tygodniu na wyszukiwaniu i organizowaniu plików w folderach, 2,5 h na obsługę aplikacji e-mail. Osoba na takim stanowisku, zatrudniona w korporacji, wykonuje nawet ponad 1000 operacji kopiuj-wklej tygodniowo, co przekłada się na ponad 52 tys. takich działań rocznie.
Powtarzalność szkodzi pracownikom
Gdybyśmy chcieli przeliczyć straty, jakie generuje dla firm taki sposób pracy, to będą one ogromne. Ale zdaniem ekspertów nie tylko o straty finansowe chodzi.
– Większość pracowników nie lubi powtarzalnych, monotonnych zadań. Dla zatrudnionych ważne jest, by widzieć sens i użyteczność swojej pracy. Kiedy brakuje tych elementów, a praca jest nudna, pojawia się obniżenie zaangażowania i spadek motywacji. Wykonywanie zadań, których nie lubimy, nie tylko burzy nasz dobrostan psychiczny, ale także obniża poczucie własnej wartości – zwraca uwagę Katarzyna Kuciel, psycholożka życia zawodowego, cytowana w komunikacie z opisem badania.
Zdaniem ekspertki pracownicy, którzy nie widzą sensu w swojej pracy, postrzegają ją jako zbyt prostą, nie wykorzystującą ich kompetencji, są bardziej narażeni na wypalenie zawodowe i różne problemy zdrowotne.
– W dłuższej perspektywie taka sytuacja może prowadzić do wzrostu kosztów związanych z rotacją pracowników oraz obniżenia ogólnej efektywności zespołu. Zatem, z punktu widzenia zarządzania zasobami ludzkimi, kluczowe jest zapewnienie zatrudnionym zadań, które są zgodne z ich kompetencjami, stanowią pewne wyzwanie – intelektualne lub sprawnościowe – oraz dają im poczucie znaczenia, kontrybucji dla świata – podkreśla Katarzyna Kuciel.
Co potrafią technologiczni asystenci?
W ocenie autorów badania firmy coraz częściej zdają sobie z tego sprawę i dostrzegają ryzyko. Obok działań poprawiających dobrostan pracowników, szukają wsparcia w sztucznej inteligencji, delegując jej zadania, których pracownicy wykonywać nie chcą, albo które z powodzeniem można zautomatyzować.
– Na popularności zyskują rozwiązania, które łatwo się integrują oraz są szybko przyswajalne przez użytkowników. Przykładem może być usługa Copilot dla Microsoft 365, która użytkownikom pakietu Office 365 pomoże napisać maila, podsumuje spotkanie, tworzy dokument w Wordzie czy szablon prezentacji w PowerPoint. Korzyści są ogromne i policzalne, ponieważ wpływają na efektywność pracy, skracając czas realizacji zadań – tłumaczy Michał Makowski z firmy technologicznej NTT DATA.
Inny przykład to tworzenie botów dziedzinowych, bardzo wąsko wyspecjalizowanych, które mają być wsparciem dla grupy specjalistów.
– Taki bot nie odpowie na pytanie, ile km ma księżyc, ale np. wyszuka potrzebną informację na podstawie załączonego zbioru wielu dokumentów operacyjnych albo oceni czy dane na projekcie opakowania są zgodne z obowiązującymi regulacjami prawnymi. Człowiekowi zajmie to kilkanaście minut, wirtualnemu asystentowi zaledwie kilka sekund. To niesłychanie poprawia komfort i szybkość pracy – wyjaśnia Łukasz Piotrowicz z firmy technologicznej Crayon.
Według firmy doradczej Mordor Intelligence, wartość rynku inteligentnych wirtualnych asystentów wzrośnie z 14,77 mld dolarów w 2024 r. do 60,83 mld dolarów w 2029 r. Oznacza to wzrost na poziomie 32,72 proc. rok do roku.
Oprac. Dorota Mariańska
To też może Cię zainteresować:
- Tak Zachód podnosi wiek emerytalny. W Polsce dłuższa praca to polityczny temat tabu
- Praca dla cudzoziemców? Tak, ale poniżej kwalifikacji. Polski rynek nie jest wyjątkiem
- Albo praca, albo koniec z zasiłkami. Niemcy dyskutują o prawie do dochodu obywatelskiego
- W tej branży praca na kontrakcie B2B to norma. Wkrótce jednak może się to zmienić