{"vars":{{"pageTitle":"Przemysł czy religia? Wydobycie litu w Andach to zderzenie dwóch wizji świata","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["andy","boliwia","main","najnowsze","przemysl","religia","the-conversation"],"pagePostAuthor":"Emilia Derewienko","pagePostDate":"7 maja 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"07","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":561106}} }
300Gospodarka.pl

Przemysł czy religia? Wydobycie litu w Andach to zderzenie dwóch wizji świata

Boliwia, położona w sercu Ameryki Południowej, posiada największe na świecie złoża litu – w oczach wielu krajów to pozycja godna pozazdroszczenia, ponieważ rynek pojazdów elektrycznych dopiero się rozkręca. Jest też druga strona medalu.

Chociaż samochody elektryczne emitują mniej gazów cieplarnianych niż pojazdy napędzane benzyną, ich baterie wymagają więcej minerałów – zwłaszcza litu, który jest również używany do produkcji baterii do smartfonów i komputerów.

W przeciwieństwie do swoich sąsiadów, Chile i Argentyny, Boliwia nie stała się jeszcze głównym graczem na światowym rynku litu. Częściowo wynika to z faktu, że jej wysoko położone solniska nie sprzyjają zwykłej metodzie wydobycia.


Czytaj także: Oceany ciepłe, jak nigdy. W 2021 r. ich temperatura była najwyższa w historii


Wygląda jednak na to, że sytuacja może się zmienić. W styczniu 2023 roku państwowa firma YLB podpisała umowę z chińskim konsorcjum CBC, do którego należy największy na świecie producent baterii litowo-jonowych. Kontrakt dotyczy wprowadzenia nowej metody eksploracji, zwanej bezpośrednim wydobyciem litu.

Inwestorzy już zacierają ręce. Jednak od czasów kolonialnych obfitość minerałów w Boliwii wiąże się również z zanieczyszczeniem, ubóstwem i wyzyskiem. Podczas gdy niektórzy liczą już przyszłe zyski z rozwoju przemysłu litowego, inni obawiają się konsekwencji tej ekspansji dla lokalnych społeczności. Tym bardziej, że bezpośrednie wydobycie litu wymaga dużych ilości słodkiej wody, co może zagrażać okolicznym ekosystemom, tak jak to miało miejsce w innych częściach południowoamerykańskiego „trójkąta litowego”.

Gwałtowna intensyfikacja wydobycia litu w boliwijskich Andach oznacza również nieuchronne zderzenie dwóch fundamentalnie różnych spojrzeń na naturę: nowoczesnego społeczeństwa przemysłowego i rdzennych społeczności, które traktują ten region jako swój – co jest przedmiotem mojej aktualnej dysertacji i projektu pracy doktorskiej.

Pachamama

Boliwia jest ojczyzną 36 grup etnicznych w jej górskich i nizinnych regionach. Ludy Aymara i Quechua stanowią większość rdzennych społeczności w Andach.

Dla tych kultur natura nie jest środkiem do realizacji ludzkich celów. Jest raczej postrzegana jako pewna zbiorowość bytów posiadających osobowość, historię i moc, wykraczającą poza ludzkie horyzonty. Na przykład, żeńskie bóstwo płodności, któremu ludzie winni są szacunek, to Pachamama. Ponieważ podtrzymuje ona i zabezpiecza proces reprodukcyjny, rdzenni mieszkańcy Andów składają jej ofiary podczas rytuałów przodków znanych jako „challas„, które mają na celu wzmocnienie ich więzi z nią.

Podobnie społeczności wyżynne uznają góry nie za zbiór przypadkowych skał, ale za opiekunów przodków zwanych „Achachilas” w języku ajmara i „Apus” w języku Quechua. Każda andyjska społeczność wychwala pobliską górę, która według nich chroni i czuwa nad ich życiem.

Na przykład w Uyuni, gdzie powstanie jedna z dwóch nowych zakładów litowych, rdzenne wspólnoty wierzą w obecność tych świętych bytów. Do dziś mieszkańcy regionu Lipez tłumaczą pochodzenie solnego płaskowyżu tradycyjną legendą: to mleko matki, czyli żeńskiego wulkanu zwanego Tunupa.

Jednak pojęcia religijne takie jak „święty” czy „boski” niekoniecznie oddają relacje, jakie rdzenni mieszkańcy Andów od dawna nawiązują z tymi ponadludzkimi bytami, które od czasów prekolonialnych znane są jako „huacas”. Istoty te nie są uważane za „bogów”, czy też za pochodzące z innego świata. Są raczej traktowane jako integralna część ziemskiego, codziennego bytowania ludzi.

Na przykład przed posiłkami ludy Quechua i Aymara rzucają na ziemię liście koki lub rozlewają napoje, aby podzielić się z tymi istotami swoim posiłkiem na znak dziękczynienia.

Inny też się liczy

Z kolei w społeczeństwach uprzemysłowionych przyroda rozumiana jest jako coś zewnętrznego wobec człowieka – obiekt, który można opanować za pomocą nauki i techniki. Nowoczesna gospodarka zamienia naturę w źródło surowców: moralnie i duchowo obojętną materię, którą można wydobyć i zutylizować na całym świecie. Według tej koncepcji minerał taki jak lit jest zasobem, który należy eksploatować w celu uzyskania korzyści ekonomicznych dla ludzi.

W rzeczywistości dzieje tych konkurujących ze sobą pojęć są głęboko splecione z historią epoki kolonialnej, ponieważ to właśnie wtedy różne kultury weszły w gwałtowny konflikt. Kiedy Hiszpanie odkryli zasoby mineralne tak zwanego Nowego Świata, takie jak złoto i srebro, rozpoczęli ich intensywną eksploatację, opierając się na pracy przymusowej miejscowej ludności i sprowadzanych niewolników.

Pojęcie „surowców” można wywodzić z teologicznej definicji „materii pierwotnej„. Termin ten oryginalnie pochodzi od Arystotelesa, którego dzieła zostały zainkorporowane przez chrześcijaństwo za pośrednictwem łacińskich tłumaczeń około XII wieku. Chrześcijańska interpretacja myśli Arystotelesa porządkowała wszystko według poziomu „doskonałości”, od najniższego poziomu – materii pierwotnej, najbardziej podstawowej „materii” świata – przez skały, rośliny, zwierzęta, ludzi, aniołów i wreszcie Boga.

Kościół Katolicki i Imperium Hiszpańskie wykorzystały później to średniowieczne rozumienie materii jako czegoś pasywnego, pozbawionego ducha, aby uzasadnić eksploatację zasobów w czasach kolonialnych. Im bliżej było do pierwotnej materii, tym bardziej rzeczy potrzebowały ludzkiego piętna i zewnętrznego celu, aby je dowartościować.
Pojęcie to było również używane przez chrześcijańskich kolonizatorów, którzy zamierzali zniszczyć tradycje postrzegane przez nich jako bałwochwalcze. W ich oczach cześć dla góry lub samej ziemi była oddawaniem czci zwykłej „rzeczy”, fałszywemu bożkowi. Kościół i imperium uważały, że desakralizacja tych ponad-ludzkich istot i traktowanie ich jako zwykłych zasobów ma kluczowe znaczenie.

Ta zwulgaryzowana wizja natury posłużyła za podstawę nowożytnej ekonomicznej koncepcji surowców, która została wprowadzona w XVIII wieku wraz z narodzinami ekonomii jako nauki społecznej.

Droga przed nami

Projekty litowe w Boliwii stwarzają potencjalnie nowe pole do zderzenia cywilizacji. Inwestycje wydobywcze napotkały jednak w ostatnich kilku latach poważne przeszkody, takie jak protesty społeczne, kryzys polityczny w 2019 roku oraz brak niezbędnych technologii. Umowa z Chinami stanowi nowy kamień milowy, jednak jej konsekwencje są nadal niepewne: dla gospodarki, dla lokalnych społeczności i dla planety.


Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter


Obecnie pojazdy elektryczne są powszechnie uważane za element rozwiązania kryzysu klimatycznego. Jednak aby zaspokoić zapotrzebowanie na akumulatory, będą one wymagały gwałtownego wzrostu wydobycia. Jeśli społeczeństwo naprawdę chce być w przyszłości bardziej ekologiczne, zmiany technologiczne, takie jak pojazdy elektryczne, będą tylko częścią odpowiedzi, obok innych zmian, takich jak bardziej zrównoważone planowanie urbanistyczne i poprawa transportu publicznego.

Dodatkowo jednak, być może inne kultury mogłyby się uczyć od andyjskich relacji z przyrodą wykraczającej poza ludzki horyzont. Mogłoby to być inspiracją do przemyślenia rozwoju i przekształcenia naszego stylu życia w mniej destrukcyjny.

Tłumaczył: Tomasz Kryżanowski

Tekst został opublikowany w The Conversation i zamieszczony tutaj na podstawie otwartej licencji (Creative Commons license). Przeczytaj oryginalny artykuł.

Czytaj także: