Fentanyl to opioid 100 razy silniejszy od morfiny. Jego dostępność, ale też innych opioidów w Polsce, wzrosła. Eksperci wskazują na słabe strony systemu ochrony zdrowia, które mogą spowodować, że będziemy mieli sytuację podobną do tej, z którą mierzą się Stany Zjednoczone.
Od początku tego roku Główny Inspektorat Sanitarny odnotował 48 przypadków zatruć fentanylem w Polsce. Jednocześnie, jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, od stycznia 2022 r. do połowy kwietnia 2024 r. funkcjonariusze zabezpieczyli 252,2 g fentanylu i jego pochodnych. Tylko w ubiegłym roku policja zabezpieczyła 152 gramy fentanylu, co przy 21 ton innych narkotyków wydaje się niewielką ilością.
Ale 252 gramy fentanylu to bardzo dużo, bo dawka śmiertelna fentanylu dla przeciętnego dorosłego człowieka wynosi około 2-3 miligramów (mg). Oznacza to, że 252,2 grama fentanylu wystarczyłoby na wywołanie śmiertelnego przedawkowania u ponad 100 000 ludzi.
To, że w Polsce coraz częściej sięga się po opioidy, odnotował też Główny Inspektorat Farmaceutyczny. GIF nie podaje jednak konkretnych liczb.
– Wzrost krajowego zużycia opioidów jest zauważalny, jednak – w szczególności w zakresie zużycia fentanylu – nie gwałtowny – informuje Główny Inspektorat Farmaceutyczny.
Fentanyl uzależnia 100 razy silniej niż morfina. Leki z tym związkiem chemicznym kosztują od 101 do 210 zł. Są przepisywane na specjalnie oznakowanej, elektronicznej recepcie. W porównaniu z innymi receptami ma ona krótszą datę ważności (30 dni) oraz ograniczenia co do ilości zaordynowanego leku, „która nie może przekraczać ilości niezbędnej do 90-dniowej kuracji obliczonej na podstawie ustalonego, wskazanego w treści recepty, dawkowania (lub do 3 recept na następujące po sobie okresy stosowania nieprzekraczające łącznie 90 dni stosowania)”.
Fentanyl oraz inne leki opioidowe stosowane są w leczeniu bólu, szczególnie w silnych dolegliwościach bólowych (np. przy ostrych urazach) lub bólu przewlekłym (np. w leczeniu nowotworowym bądź paliatywnym), jednak zwykle jako kolejny preparat przeciwbólowy.
Dlaczego dostępność opioidów wzrosła?
Eksperci są zgodni, że sprzedaż opioidów rośnie, ale widzą różne przyczyny, które kryją się za tym niepokojącym zjawiskiem.
– Wzrost zużycia leków opioidowych wynika z większej świadomości medycznej oraz lepszego dostępu do specjalistycznej opieki paliatywnej – tłumaczy Konrad Madejczyk, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Natomiast zdaniem prof. Piotra Gałeckiego, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii, większe stosowanie opioidów jest pokłosiem wzrostu liczby zaburzeń psychicznych i ciężkich chorób przewlekłych. „Bo kiedy nie działają leki przeciwbólowe, leki opioidowe są jedynym rozwiązaniem”.
Z kolei dr Paweł Krząścik z Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przyczynę wzrostu zainteresowania opioidami widzi w tym, że osoby uzależnione „zaczęły dbać o swoje zdrowie”.
– Jest łatwiej zdobyć fentanyl niż kokainę czy marihuanę. Na ulicy nie dostanie pani czystej marihuany, heroiny, nawet talk jest dodawany. Natomiast fentantyl na receptę, to lek, który nie jest zanieczyszczony, dlatego osoby uzależnione próbują go zdobyć, wykorzystując do tego np. tzw. receptomaty. A farmaceuta w aptece nie jest w stanie skontrolować, czy ma do czynienia z receptą z receptomatu. Inna sprawa jest taka, że dopalacze są coraz częściej wytwarzane na podstawie pochodnych fentanylu a nie marihuany – mówi.
Słowem wyjaśnienia: receptomaty to firmy, które wystawiają recepty w internecie. Wypisują je wyłącznie na podstawie formularza wypełnionego przez pacjenta. Dokumentacja medyczna nie jest weryfikowana. Więcej – nikt z takim pacjentem się nawet nie kontaktuje. W praktyce pacjent wybiera sobie leki, które chce kupić. A przecież przepisywanie leków opioidowych czy psychotropowych powinno być poprzedzone staranną diagnozą medyczną.
Jedynym producentem leków anestezjologicznych w Polsce jest Polpharma.
– Wytwarzany przez nas fentanyl posiada status dostępności Lz umożliwiający jego stosowanie jedynie w lecznictwie zamkniętym. Produkt trafia więc wyłącznie do szpitali, nie do pacjentów indywidualnych. Nie ma ryzyka, że w sposób niekontrolowany może on trafić na ulicę, np. poprzez receptę z tzw. „receptomatów”, bo naszego produktu nie wydaje się w aptekach. W ostatnim czasie nie zanotowaliśmy również wzrostu sprzedaży fentanylu – zapewnia Magdalena Rzeszotalska, szefowa Działu Komunikacji Korporacyjnej i CSR/ESG w Zakładach Farmaceutycznych Polpharma SA.
Czy to już epidemia?
Czy jeżeli zatem w Polsce opioidy są dostępne w dużej ilości i jednocześnie ich zużycie wzrasta, możemy już mówić o epidemii? Jeżeli chodzi o oficjalny obieg, dr Paweł Krząścik, nie obawia się takiego zjawiska, bo „lekarze w Polsce bardzo niechętnie wypisują recepty na leki opioidowe. W porównaniu z innymi krajami europejskimi jesteśmy pod tym względem na szarym końcu.” Problemem za to, według eksperta, jest czarny rynek.
– Rynek dopalaczy bardzo szybko się rozwija. Służby nie są w stanie nadążyć za ich produkcją – ocenia dr Paweł Krząścik.
Podobnego zdania jest prof. Piotr Gałecki.
– W Polsce nie mamy do czynienia z epidemią stosowania opioidów. Mimo że coraz więcej osób po nie sięga. Mamy dziennie od 10 do 15 przyjęć „na ostro” do szpitala. I tu powodami są ciągle w największym stopniu alkohol i narkotyki, a właściwie miksy narkotyków, które nazywamy dopalaczami. Jako psychiatrzy do leczenia zespołów opioidowych jesteśmy przygotowani. Są programy leczenia odwykowego. Problem z fentanylem jest taki, że to narkotyk prosty w produkcji, więc jest dostępny na czarnym rynku – mówi.
Resort zdrowia: „widzimy problem”
Co na to wszystko Ministerstwo Zdrowia? Resort wprowadził 17 czerwca system monitorowania, wystawiania i realizacji recept na opioidy, w tym fentanyl.
– Widzimy w Polsce problem nadużywania opioidów, choć nie na tę skalę niż w innych krajach. Podjęliśmy kroki, by się nie rozwinął. Na ten moment zastosowaliśmy działanie doraźne – monitoring wystawiania recept i współpraca z organami ścigania, gdy pojawią się niepokojące sygnały. Natomiast w Ministerstwie Zdrowia pracuje zespół, który zaproponuje zmiany legislacyjne, dotyczące uszczelnienia systemu i ograniczenia możliwości nadużyć, m. in. poprzez doprecyzowanie definicji badania. Musimy ograniczyć dostępność fentanylu, ale pamiętajmy, że są pacjenci, którzy potrzebują tych leków do uśmierzenia bólu – na przykład pacjenci w fazie paliatywnej czy pacjenci onkologiczni – mówiła minister zdrowia Izabela Leszczyna w radiowej Jedynce.
Czy uszczelnienie systemu będzie obejmowało także receptomaty? Tego nie wiadomo. Natomiast co do postępowań policyjnych, to, jak podał nadinsp. Roman Kuster, przez ostatnie kilkanaście miesięcy policja prowadziła 20 postępowań przygotowawczych związanych z fentanylem. Ustalono 22 podejrzanych. Ale generalnie tylko w 2023 roku policja wszczęła dokładnie 37 728 postępowań dotyczących narkotyków.
Poza tym jeżeli chodzi o dostępność do opioidów w Polsce, ustanowiono dwa wyjątki, którym należałoby się jednak przyjrzeć.
– W kraju bez recepty dostępna jest tylko kodeina, podlega jednak ograniczeniom sprzedaży. Farmaceuta ma obowiązek reglamentowania wydawania ilości tego leku jednemu pacjentowi, ma też obowiązek wylegitymowania pacjenta, jeśli istnieje podejrzenie, że jest nieletni. Możliwość zakupu bez recepty ma tylko osoba pełnoletnia – tłumaczy Konrad Madejczyk.
Jak wyjaśnia z kolei prof. Piotr Gałecki, kodeina wchodzi w skład wielu leków złożonych – najczęściej z kwasem acetylosalicylowym, paracetamolem, ibuprofenem, sulfogwajakolem i kofeiną. Kodeina to metylowa pochodna morfiny.
– Kodeina jest dostępna bez recepty, ale jedna osoba może kupić za jednym razem tylko jedno opakowanie. Lek z kodeiną, tak jak każdy inny lek, może leczyć, ale i zabijać przy przedawkowaniu – wskazuje konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii.
Natomiast na receptę, ale zwykłą, można wykupić tramadol. W porównaniu z morfiną ma on słabsze właściwości uzależniające, ale może być przyjmowany w połączeniu z innymi lekami przeciwbólowymi, np. z paracetamolem. Tramadol stosuje się w leczeniu bólu o nasileniu od umiarkowanego do silnego.
Jak wskazuje Zakład Badania i Leczenia Bólu Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, ogólne ryzyko uzależnienia psychicznego podczas stosowania silnie działających opioidów jest oceniane na ok. 3–5 proc. Jednak ryzyko to znacznie rośnie, jeżeli do opioidów dochodzi uzależnienie od alkoholu, innych substancji lub leków przepisywanych przez lekarzy oraz leków dostępnych bez recepty występujące u pacjenta lub członków jego rodziny w przeszłości.
Kryzys opioidowy w Stanach Zjednoczonych
Dlaczego problemu zwiększającej się dostępności opioidów nie można lekceważyć? Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. W USA od 2000 roku zmarło z powodu przedawkowania narkotyków ponad milion osób, z czego większość z powodu opioidów.
Jak podaje amerykańska organizacja non-profit Rada Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations), fentanyl i inne syntetyczne opioidy napędzają kryzys zdrowotny w ostatnich latach, a pandemia COVID-19 pogorszyła nadużywanie tych narkotyków przez społeczeństwo.
Poza tym epidemia opioidowa wywiera ogromny wpływ na gospodarkę USA. Komitet Ekonomiczny Kongresu Stanów Zjednoczonych (Congress Joint Economic Committee), wykazał, że epidemia opioidowa kosztowała Stany Zjednoczone niemal 1,5 biliona dolarów w 2020 roku (7 proc. PKB z 2020 r.), i oznacza wzrost o około jedną trzecią od czasu ostatniego pomiaru kosztów w 2017 roku. To suma, która obejmuje koszty opieki zdrowotnej związanej z leczeniem przedawkowań, koszty walki z handlem fentanylem i działań wymiaru sprawiedliwości, utraconą produktywność siły roboczej, a także „ekonomiczne koszty ludzkich żyć utraconych z powodu przedawkowania oraz zmniejszoną wartość życia ocalałych z przedawkowania”.
– Wnioski, oparte o naszą wiedzę i doświadczenie, to przede wszystkim konieczność rozważenia przyczyn epidemii i ryzyka powstania podobnej sytuacji w Polsce, czyli połączenia presji ekonomicznej, nie do końca optymalnie działającej opieki zdrowotnej i łatwego dostępu do bardzo silnych leków, które nie mogą być przyjmowane bez nadzoru lekarza – podsumowuje Jan Rodriguez Parkitna z Instytutu Farmakologii im. Jerzego Maja Polskiej Akademii Nauk.
To też może Cię zainteresować:
- AI w medycynie lekiem na brak kadr. Inwestorzy już lokują w niej miliardy dolarów
- Czeka nas nowa pandemia? WHO ostrzega przed odpornymi na leki bakteriami
- Leki na celowniku rządu. Branża farmaceutyczna zgłasza wątpliwości
- Nawyki zdrowotne Polaków. Ile wydajemy na leki, na co narzekamy i czego się obawiamy?