Dochody z podatku od towarów i usług będą w tym roku mniejsze aż o 13,4 mld zł w porównaniu do pierwotnych rządowych planów. Tak wynika z projektu nowelizacji budżetu, którym już zajmuje się Sejm.
Projekt nowelizacji Rada Ministrów przyjęła w piątek 9 czerwca, w samym środku długiego czerwcowego weekendu. Rząd przeliczył jeszcze raz wydatki i dochody budżetowe, wyraźnie zwiększając limit deficytu.
I stało się tak z kilku powodów. Przede wszystkim wzrosły nakłady: rząd zamierza zwiększyć tzw. subwencję ogólną dla samorządów i wypłacić im dodatkowe 14 mld zł. Ponadto musi zmieścić w budżecie skutki porozumienia, jakie zawarł z NSZZ Solidarność. Zakłada ono m.in. wypłatę jednorazowych dodatków do pensji kilku grup zawodowych. Dodatki dostaną pracownicy sfery budżetowej, nauczyciele oraz sędziowie, asesorzy sądowi i referendarze sądowi. Koszt to w sumie ponad 1,7 mld zł. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Dziura w dochodach
Dużo się też jednak zmienia w dochodach. I to drugi powód, dla którego deficyt budżetu w tym roku ma skokowo wzrosnąć z 68 mld zł do 92 mld zł.
Pokazuje to tabela, jaką zawiera uzasadnienie do projektu ustawy budżetowej. Publikujemy ją poniżej.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim duży regres we wpływach z VAT. To główne źródło pieniędzy w państwowej kasie. W porównaniu do pierwszego planu, jaki znalazł się w ustawie budżetowej, pieniędzy z VAT ma być mniej aż o 13,4 mld zł.
Powody? Przede utrzymanie zerowej stawki VAT na żywność. To, według szacunków przedstawianych przez premiera Mateusza Morawieckiego, rocznie może kosztować nawet 10 mld zł.
Niska stawka nie tłumaczy jednak całego ubytku. Drugi powód to słabsze tempo wzrostu gospodarczego w tym roku. Rząd spodziewa się, że PKB wzrośnie o 0,9 proc. To wyraźnie mniej niż zakładał uchwalając pierwszą wersję tegorocznego budżetu, do której wpisał 1,7-proc. wzrost. Eksperci Ministerstwa Finansów dostrzegli zapewne tzw. recesję konsumencką, czyli spadek sprzedaży detalicznej. A więc kurczenie się naturalnej bazy dla VAT. Dlatego nawet wyższa od pierwotnie prognozowanej inflacja (12 proc. średnio w roku, zamiast 9,8 proc.) nie powetuje ubytku.
Słabsze tempo wzrostu gospodarczego ma być też powodem niższych o 4,8 mld zł wpływów z akcyzy.
PIT i CIT łatają dziurę
Jednak w sumie dochody budżetu mają być mniejsze tylko o niecałe 3,2 mld zł. Jak to możliwe?
Sytuację mają ratować wpływy z podatków dochodowych. O 4 mld zł większe mają być wpływy z CIT. MF podaje, że to dzięki rozliczeniu rocznemu za 2022 r. Co prawda resort nie tłumaczy, skąd się wzięły tak wysokie wpływy, ale można się domyślać, że to zasługa dużych firm z dwóch sektorów: paliwowego i finansowego. W obu przypadkach wyniki były rekordowo dobre.
Więcej fiskus zamierza też wycisnąć z PIT. Tu ma zadziałać większy od planowanego wzrost funduszu płac, czyli sumy wynagrodzeń ze wszystkich etatów. Fundusz ma wzrosnąć o 12,3 proc. a nie o 9,6 proc. jak wcześniej szacowano.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Ale MF przeliczył na nowo również fundusz emerytur i rent. Według nowej prognozy ma on się zwiększyć o 16,8 proc, a nie o 16,3 proc. jak szacowano wcześniej.
– Ponadto uwzględniono w obliczeniach dodatkowe dochody z PIT z tytułu wprowadzenia na stałe kolejnego dodatkowego rocznego świadczenia dla emerytów i rencistów, tzw. 14 emerytury (zwiększenia bazy podatkowej) – napisano w uzasadnieniu do projektu nowelizacji.
Efekt? Dochody z PIT mają być większe o 5,2 mld zł.
Trudny budżet na 2024 rok
Jednak dużo większym wyzwaniem od nowelizacji tegorocznego budżetu będzie zestawienie wydatków i dochodów kasy państwa w przyszłym roku.
Po pierwsze, już dziś wiadomo, że niektóre wydatki radykalnie wzrosną. Np. na dodatki na dzieci, bo PiS zapowiedział już waloryzację 500 Plus na 800 Plus, a główne partie opozycyjne to poparły. W wyniku waloryzacji wydatki wzrosną o 24 mld zł. Koszty szczegółowo opisujemy w tym artykule.
Po drugie, wracają unijne reguły fiskalne. Rząd będzie musiał wrócić na ścieżkę redukowania deficytu i zmiana lokalnej reguły wydatkowej niewiele tu zmienia. To mu może lekko związać ręce w planowaniu wydatków.
Po trzecie, jesteśmy dopiero u progu kampanii wyborczej. Jeśli rzeczywiście rząd zechce wprowadzić w życie tak poważne zmiany, jak emerytury stażowe, uczyni kolejny wyłom w dochodach w finansach publicznych.
Pierwsza przymiarka do stworzenia przyszłorocznego budżetu już dziś. Rząd będzie omawiał założenia makroekonomiczne, czyli prognozę inflacji i wzrostu PKB w 2024 roku.