W Polsce istnieją miejscowości, do których nie dojeżdża żaden środek transportu – dotyczy to zarówno pociągu, jak i autobusu. Przedstawiamy mapę wykluczenia komunikacyjnego naszego kraju.
Ostatnie dostępne dane na temat wykluczenia komunikacyjnego pochodzą z 2020 roku. Zostały one zatwierdzone przez Główny Urząd Statystyczny (GUS). Zestawiając je z danymi poprzednimi, dokładniejszymi, pochodzącymi z roku 2014, może się okazać, że w ciągu zaledwie sześciu lat transport publiczny zdecydowanie cofnął się w rozwoju.
Połączeń autobusowych coraz mniej
Jak mówi Iwona Budych, prezeska Stowarzyszenia Wykluczenie Transportowe, w roku 2014 funkcjonowało 788 tys. linii komunikacji autobusowej. W 2020 roku – już tylko 480 tys. Oznacza to, że w ciągu sześciu lat ubyło nam ok. 300 tys. połączeń, czyli prawie 40 proc. wcześniej istniejących.
Najlepsze wyniki pod względem długości regularnej komunikacji autobusowej w 2020 r. występowały w województwie mazowieckim (90 995 km dróg), kujawsko-pomorskim (61 878 km) i lubelskim (37 653 km).
Najsłabiej wypadły województwa: małopolskie (6 035 km), śląskie (10 215 km), warmińsko-mazurskie (11 378 km).
Od roku 2014 największe spadki zanotowało kilka województw. W zachodniopomorskim liczba połączeń autobusowych zmniejszyła się dokładnie o połowę, z 64 tys. do 32 tys. Jeszcze większy spadek zanotowało woj. świętokrzyskie: z 24 tys. do 11 tys. i śląskie: z 35 tys. do 10 tys.
W czym tkwi problem?
Jakie są największe problemy przewoźników autobusowych? Iwona Budych wylicza, że wciąż rosną koszty – zarówno utrzymania floty i leasingu, ale także paliwa. Jednocześnie waloryzacja tych stawek na podstawie umów nie zawsze jest wystarczająca.
Brakuje też kierowców – ci, którzy już pracują, domagają się wysokich wynagrodzeń. Braki kadrowe powodują likwidowanie połączeń, co z kolei generuje kary umowne za niewykonane kursy. Straty przewoźników i frustracja pasażerów narastają. Konsekwencją jest utrata zaufania do transportu publicznego, a na koniec – przesiadka do własnego auta.
Budych podkreśla również, że dopłata z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych (FRPA) na wozokilometr (wzkm) jest zbyt mała. To używana w transporcie jednostka miary długości drogi wykonanej przez środki transportu w określonym czasie, odpowiadająca kilometrowi. Obecnie dopłata za wzkm sięga 3 zł, choć rekomendowana stawka to 4 zł. Umożliwiłaby organizatorom przewozów realizować w niezmienionej ilości liczbę kursów.
Rozwój komunikacji zbiorowej mocno zahamowała też pandemia. Podczas lockdownu w 2020 roku, kiedy nikt nie korzystał z transportu publicznego, prywatne firmy autobusowe podupadły i zaczęły najpierw ograniczać, a później kasować połączenia.
Pandemia zmieniła też nasz tryb pracy, pokazała, że inne rozwiązania są możliwe. Jedną z tych zmian było na pewno przejście na pracę zdalną – kolejne fale COVID-19 spowodowały, że wielu pracowników nie wróciło już do swoich biur i kontynuowało pracę z domu, obywając się bez transportu publicznego.
Nieco lepiej na kolei
Nieznacznie lepiej jest z długością linii kolejowych – w 2014 r. było ich łącznie 19 240 km, a w 2021 – 19 326 km. To jednak marne pocieszenie, bo biorąc pod uwagę, jak długi czas upłynął, postępy w rozbudowie siatki połączeń są znikome. Winą za ten stan rzeczy obarczyć można opóźnione i wolno realizowane modernizacje i remonty.
W większości województw liczba kilometrów linii kolejowych zmieniła się od 2014 roku nieznacznie. Największy spadek zanotowało województwo śląskie, gdzie zlikwidowano ponad 5 proc. km linii kolejowych. Największy przyrost z kolei miał miejsce w woj. podlaskim.
I w przypadku transportu kolejowego COVID-19 odcisnął swoje piętno, zwłaszcza w 2020/2021 roku. Jednak obecnie podróże koleją przechodzą swój renesans, a pasażerowie pociągi wprost szturmują.
– Widzimy wzrost zainteresowania połączeniami kolejowymi. To cieszy, natomiast jest jeszcze wiele do zrobienia, właśnie w zakresie poprawy punktualności kursowania oraz pewnego, cyklicznego rozkładu jazdy, który nie będzie się zmieniał co 3 miesiące. Modernizacje trwały i trwać będą, a pasażerowie mimo wszystko potrzebują stabilnej oferty – mówi Iwona Budych.
Wsiadamy w samochód
Dwa lata po rozpoczęciu pandemii, w roku 2022, na mapie Polski widnieją białe plamy wykluczenia komunikacyjnego. Istnieją miejscowości, do których nie dojeżdża ani autobus, ani pociąg.
Do obszarów całkowicie wykluczonych transportowo zaliczają się: gmina Lutowiska (Podkarpacie), Gradki (powiat elbląski, woj. warmińsko-mazurskie), Obidza (powiat nowosądecki, woj. małopolskie), wsie: Silniczki, Barycza (woj. łódzkie), Danabórz (gmina Wągrowiec, woj. wielkopolskie) czy Bory Tucholskie na Kaszubach.
A to z kolei popycha do korzystania z samochodów. O tym, że w Polsce jest ich więcej niż średnio w Unii Europejskiej pisaliśmy tutaj. Średnio w naszym kraju posiadamy ok. 0,66 auta na głowę. Najwięcej samochodów (750 na 1000 mieszkańców) paradoksalnie znajduje się w Warszawie, gdzie transport publiczny jest najlepiej rozwinięty w kraju.
#ZbiorKomemPrzezPolskę
I właśnie dlatego Stowarzyszenie Wykluczenie Transportowe pod wodzą Budych wraz z posłanką Polą Matysiak i Fundacją ProKolej zainaugurowało akcję #ZbiorKomemPrzezPolskę. Głównym celem będzie promocja transportu publicznego.
– W ramach akcji chcemy podróżując wybranymi trasami rozmawiać z pasażerami o tym, jak usprawniać transport zbiorowy, dowiedzieć się dlaczego wybrali taką formę podróży oraz co należy robić, aby przekonać inne osoby do transportu zbiorowego. Ponadto, na wybranych odcinkach tras będziemy rozmawiać z decydentami, ekspertami branżowymi, społecznikami o wykluczeniu transportowym w Polsce – tłumaczy Iwona Budych.
Akcja wystartowała 1 sierpnia i będzie trwała do końca tego roku. Prezeska Stowarzyszenia opowiada, że w pierwszych dniach wraz z posłanką Matysiak pokonały transportem publicznym ponad 1700 km, odwiedzając takie miejsca jak Chojnice, Ciechanów, Olsztyn, Piłę, Białogard.
– Wnioski i uwagi z całej podróży zostaną uwzględnione w specjalnym raporcie pod koniec roku. Chcemy też pokazywać miejsca, które mają duży potencjał turystyczny i dobrze funkcjonujący transport, ale także takie miejsca, do których transport publiczny nie dojeżdża od lat – podsumowuje.
Więcej o transporcie zbiorowym piszemy tutaj:
- Ceny biletów kolejowych znowu w górę. Przewoźnicy ścigają się z inflacją
- Na wakacje pociągiem zamiast autem? „To nie UE, a Putin i ceny ropy przekonają ludzi do kolei”
- Polacy szturmują kolej. „PKP IC zaskoczone tłumami jak drogowcy zimą”
- Plan CPK do 2034 roku: Mapa nowych linii kolejowych
- Pociągiem z Warszawy do Lizbony. Subiektywny kolejowy przewodnik po Europie