Frankowicze kontra banki – na czym dokładnie polega ten spór? Tylko kilka dni dzieli nas od wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który ma rozstrzygnąć wątpliwości związane z jednym z kluczowych wątków w batalii między frankowiczami, a bankami. Odpowiadamy, o co w tym chodzi.
Wyrok europejskiego Trybunału Sprawiedliwości ma zapaść już 15 czerwca. Będzie dotyczył sporu pomiędzy osobami, które zaciągnęły w kredyt we frankach szwajcarskich – czyli tzw. frankowiczami – a bankami, które tego kredytu udzieliły.
Z tego tekstu dowiesz się:
- Czego będzie dotyczył wyrok TSUE?
- Jaka była opinia rzecznika TSUE?
- Co zarzucają frankowicze bankom?
- Jak banki zapatrują się na różne scenariusze wyroku?
Czytaj także: Prezes ZBP o wyroku TSUE: Katastrofy nie będzie. Ale banki dostaną mocny cios [WYWIAD]
Czego będzie dotyczył wyrok TSUE?
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozstrzygnie, czy po uznaniu umowy kredytu za nieważną – np. ze względu na stosowanie niedozwolonych klauzul – strony tej umowy mogą dochodzić od siebie roszczeń o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z użyczonych pieniędzy.
Wyrok TSUE może więc postawić kropkę nad odnośnie tego, czy i jak po takim wyroku strony mogą dochodzić – poza zwrotem wypłaconych sobie kwot – również jakiegoś wynagrodzenia za korzystanie z nich.
Co powiedział Rzecznik Generalny TSUE?
Przedsmak tego, co może czekać zarówno frankowiczów, jak i banki, mieliśmy na początku tego roku. W lutym Rzecznik Generalny TSUE zaopiniował, że banki nie mogą domagać się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału w przypadku unieważnienia umowy kredytu przez sąd.
Nie była to jednak wiążąca decyzja, a jedynie opinia, która nie miała związku z rozstrzygnięciem sprawy. Mimo to opinie TSUE są brane pod uwagę przy orzekaniu wyroków.
Wielu już wtedy stwierdziło, że jeśli w ostatecznym orzeczeniu TSUE podtrzyma tę opinię, będzie to cios dla systemu bankowego w Polsce.
Co zarzucają frankowicze bankom?
Wyrok TSUE będzie dotyczył osób, które mają kredyty indeksowane lub denominowane w walutach obcych, czyli mówiąc potocznie frankowiczów. Choć tzw. walutowych kredytów hipotecznych udzielano w różnych walutach, to jednak zdecydowana większość z nich została denominowana we frankach. Stąd nazwa.
Generalny spór frankowiczów z bankami polega na tym – upraszczając – że ci pierwsi zarzucają bankom, że udzielając im kredytów nie przedstawiały im ryzyk, a wręcz wprowadzały w błąd odnośnie informowania o takich kredytach. Frankowicze uważają, że niektóre zapisy z umów kredytowych były niedozwolone (abuzywne). To powszechny zarzut, stawiany w pozwach, jakie frankowicze kierują przeciwko bankom do sądów. I w dużej części spraw wygrywają.
Które zapisy w umowach frankowiczów można było określić mianem niedozwolonych? Przede wszystkim klauzula indeksacyjna, pozwalająca przeliczać wielkość kredytu i wysokość rat wyrażanych we frankach na złote. Uznawana jest za abuzywną, ponieważ daje prawo wyłącznie bankom na ustalanie wysokości rat kapitałowo-odsetkowych poprzez wyznaczanie kursu franka szwajcarskiego (czy innej waluty, do której indeksowany lub denominowany jest kredyt).
Przełomem w tym generalnym sporze okazało się orzeczenie TSUE z października 2019 roku, kiedy Trybunał potwierdził większą ochronę prawną dla konsumentów i orzekł, że „wszelkie wątpliwości co do treści warunku należy interpretować na korzyść konsumenta”.
Ponadto TSUE stwierdził, że „nieuczciwe warunki w umowach zawieranych przez sprzedawców lub dostawców z konsumentami nie będą wiążące dla konsumenta”. Wymowa orzeczenia byłą też taka, że sądy rozpatrując pozwy nie mogły już „naprawiać” wadliwych zapisów. TSUE orzekł, że umowa w pozostałej części miałaby nadal może obowiązywać strony, ale tylko po wyłączeniu z niej nieuczciwych warunków.
Czy frankowicz musi płacić, czy też raczej bank?
W odpowiedzi na wysyp spraw sądowych i coraz częstsze wyroki korzystne dla frankowiczów, banki zaczęły informować, że będą domagać się od frankowiczów tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Ich zdaniem to należna opłata, bo przecież dzięki udzielonemu kredytowi frankowicze kupowali mieszkania, a więc się bogacili. A wartość pieniądza w czasie się zmienia.
To wywołało kolejny spór. Pełnomocnicy kredytobiorców podnosili, że w polskim prawie brakuje podstawy prawnej, aby się tego domagać.
Wówczas z pytaniem prejudycjalnym do TSUE wystąpił Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia. Rozpatrywał on akurat sprawę Arkadiusza Szcześniaka, prezesa stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (rozmowę z nim na naszym portalu przeczytasz tutaj). Szcześniak pozwał bank, który udzielił mu kredytu we frankach, o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy we wpłacanych mu ratach w toku obsługi kredytu.
Pytania zostały wysłane w lutym 2021 roku. Sąd zapytał TSUE o to, czy gdy w momencie zawarcia nieuczciwych warunków umownych między konsumentem a bankiem, konsument może domagać się jakichkolwiek innych świadczeń w tej sprawie – na przykład odszkodowania.
Jakie postulaty wysuwają banki?
Banki uważają, że każdy pozytywny dla frankowiczów wyrok byłby społeczną niesprawiedliwością. Nie zgadzają się więc z wcześniejszą opinią rzecznika.
– Nie może być tak, że jedna grupa kredytobiorców jest uprzywilejowana względem drugiej grupy – tak o frankowiczach i opinii rzecznika mówili przedstawiciele Związku Banków Polskich (ZBP).
Jednocześnie ZBP opowiada się za przyjęciem ustawy, która uregulowałaby kwestie rozliczeń między bankami i kredytobiorcami w przypadku stwierdzenia nieważności umowy. Prace nad założeniami do takiej ustawy prowadzi Urząd Komisji Nadzoru Finansowego.
Jakie koszty mogą ponieść banki?
Pozytywne dla frankowiczów orzeczenie TSUE wiązałoby się z kosztami dla systemu bankowego w Polsce. Według wyliczeń KNF chodzi o nawet 100 mld zł.
Jednocześnie przedstawiciele sektora uważają, że bankowość w Polsce jest gotowa nawet na mniej korzystne dla nich rozstrzygnięcie.
– Banki są przygotowane w tym sensie, że nie nastąpi jakiś dramatyczny koniec sektora bankowego, co niektórzy wieszczą. Natomiast z pewnością niekorzystne orzeczenie byłoby dla nich mocnym ciosem. W przypadku gdy będzie ono zbieżne z opinią Rzecznika Generalnego straty sektora mogą sięgnąć 100 mld zł. Niekorzystne orzeczenie będzie bowiem oznaczać konieczność zawiązania rezerw w bankach, co będzie się przekładać na zmniejszenie możliwości kredytowania gospodarki – mówił w wywiadzie dla 300Gospodarki dr Tadeusz Białek, prezes ZBP.
Jego zdaniem, pomimo konieczności poniesionych przez sektor bankowy kosztów – „katastrofy nie będzie”.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Jakie są prawdopodobne scenariusze po wyroku TSUE?
Czy wyrok TSUE okaże się niekorzystny dla banków? To bardzo prawdopodobne, bo do tej pory w przytłaczającej większości spraw TSUE orzekało zgodnie z opinią Rzecznika Generalnego. A ten postawił sprawę jasno: banki nie mogą domagać się wynagrodzenia za kapitał, za to frankowicze mogą sądzić się o odszkodowanie za korzystanie przez banki z rat od unieważnionego kredytu.
Jakie konsekwencje miałby taki wyrok? Przede wszystkim możliwy jest wysyp kolejnych pozwów do sądów. Banki co prawda rozpoczęły akcję „Ugoda lepsza niż proces”, co ma przekonywać do zawierania dobrowolnych porozumień w sprawie kredytów, ale równolegle kancelarie frankowe prowadzą wzmożony akcję marketingową, która ma pokazywać korzyści z unieważnienia kredytu.
Druga konsekwencja to ryzyko, że w ślady frankowiczów pójdą złotowicze. Czyli ci, którzy otrzymali kredyt hipoteczny w polskiej walucie. Istnieje ryzyko, że mogą oni podważać WIBOR, jako wskaźnik w umowach kredytowych. To on był do tej pory masowo wykorzystywany przez banki do ustalania oprocentowania kredytów.
Więcej o frankowiczach piszemy tutaj:
- Prezes ZBP o wyroku TSUE: Katastrofy nie będzie. Ale banki dostaną mocny cios [WYWIAD]
- Frankowicze w ofensywie. Szcześniak: Banki wpadły we własne sidła [WYWIAD]
- Rzeczkowska: Rozwiązanie problemu frankowego to odpowiedzialność banków [TYLKO W 300GOSPODARCE]
- Frankowicze kontra banki. Prezes PFR: Ustawa potrzebna na wszelki wypadek