Wzrost temperatury powietrza i mórz wpływa na coraz większą intensywność zjawisk takich, jak niż atmosferyczny, który spowodował ulewne deszcze i powódź na Śląsku. Społeczności mieszkające w pobliżu gór muszą być przygotowane na rosnące ryzyko, mówi ekspert.
Tegoroczny niż genueński Boris spowodował ulewne deszcze i powodzie w Polsce, Austrii, Czechach, Słowacji i Rumunii. Według analizy naukowców z międzynarodowej grupy ClimaMeter, warunki tego zjawiska pogodowego były bardziej dotkliwe niż podobnych zjawisk notowanych w poprzednich latach. Spadło nawet o 20 proc. więcej deszczu a temperatura była nawet o dwa stopnie niższa.
– Interpretujemy niż Boris jako wyjątkowe zdarzenie pod względem opadów i bardzo nietypowe zdarzenie pod względem wzorca ciśnienia, którego cechy można w większości przypisać zmianom klimatu spowodowanym przez człowieka – czytamy w analizie.
Jej autorzy przypominają, że według raportu IPCC w zachodniej i środkowej Europie powodzie będą najprawdopodobniej występować częściej w nadchodzących dekadach. Jest to związane z postępującym kryzysem klimatycznym.
Wyższe temperatury i częstsze ulewy
– Niż genueński w 1997 roku spowodował sytuację, w której mówiliśmy, że mieliśmy do czynienia z powodzią tysiąclecia. Ta sytuacja powtórzyła się po 27 latach – mówi 300Gospodarce prof. Bogdan Chojnicki z Pracowni Bioklimatologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, członek Komitetu Naukowego Koalicji Klimatycznej.
Przypomina, że woda, która składa się na deszcz, pochodzi z dużych zbiorników wodnych, na przykład oceanów czy mórz, które parują. Kiedy para wodna uderza w ścianę gór, powstają opady deszczu.
– Gdy się zastanowimy nad tym, że zmiana klimatu powoduje wzrost temperatury powietrza i także wzrost temperatury mórz, to widać, że będzie to zmierzać w nieprzyjemnym kierunku. Z cieplejszego morza odparowuje więcej wody. Natomiast w cieplejszym powietrzu więcej pary wodnej się mieści. Wraz ze wzrostem temperatury wody w atmosferze będzie po prostu coraz więcej. Kiedy uformuje się niż, który uderzy w ścianę gór albo w tereny górzyste, to się musi objawiać gwałtownymi opadami – tłumaczy naukowiec.
Czytaj też: Susze i powodzie to nowa rzeczywistość. Naukowcy apelują o przeciwdziałanie skutkom zmian klimatu
Niż genueński Boris jest powtarzającym się zjawiskiem. Jednak tym razem jest szczególnie intensywny, dlatego, że temperatura Morza Śródziemnego była w tym roku rekordowo wysoka.
– Rośnie intensywność niżu, ale sytuacja klimatyczna może też doprowadzić do tego, że on będzie się częściej powtarzał. Niezależnie od tego, społeczności terenów górskich będą miały coraz poważniejsze wyzwanie, bo zmiana klimatu będzie dyktować trudne warunki – mówi prof. Chojnicki.
Naukowiec zwraca uwagę, że te zjawiska nie wykluczają się z niskimi stanami wody w rzekach, które aktualnie obserwujemy w przypadku Wisły lub Warty. Powietrze o wysokiej temperaturze intensywnie wysusza powierzchnię ziemi. Tam, gdzie nie spadł deszcz, występuje więc susza.
Wycinanie lasów nie pomaga
Na intensywność powodzi na terenach mieszkalnych wpływa także stan środowiska naturalnego w okolicy.
– Generalnie usuwanie jakiejkolwiek pokrywy roślinnej z powierzchni gór nie pomaga. Potencjał retencyjny lasu jest niewielki, szczególnie przy bardzo płytkiej pokrywie glebowej, jak w górach. Ale usunięcie pokrywy roślinnej redukuje opór hydrauliczny, innymi słowy – ta woda spływa o wiele łatwiej – wyjaśnia.
Lasy na stokach są mimo wszystko ważne, ale ilość wody spadającej na powierzchnię w takich okresach jest zbyt duża, by mogły powstrzymać powódź. Nie pomaga na pewno betonowanie i asfaltowanie powierzchni – woda spływa po niej jeszcze szybciej.
– W tej sytuacji dochodzimy do pytania, czy powinniśmy wodę z opadów zatrzymywać w zbiornikach, czy ona powinna swobodnie przepłynąć przez miasto – mówi prof. Chojnicki.
Zwraca uwagę, że przy okazji każdej powodzi wraca w Polsce dyskusja o zbiornikach retencyjnych. Nie są one jednak niezawodne – bywa, że wały pękają. A społeczności lokalne są zwykle niechętne ich budowie.
– Jeżeli te rozwiązania, które są stosowane, wciąż zawodzą, no to może powinniśmy zmienić sposób myślenia. To jest dramatycznie rewolucyjna propozycja, bo przyzwyczailiśmy się myśleć, że kontrolujemy naturę, a powinniśmy chyba pomyśleć o tym jak czasem naturze ustąpić – podsumowuje.
Polecamy także:
- Skutki powodzi dla gospodarki. Santander Bank Polska przedstawia scenariusze
- Ryzyko powodzi w Europie już jest znaczące, a będzie wzrastać. Co dziesiąty Polak jest zagrożony
- Rachunek za betonozę. Gwałtowne deszcze i podtopienia to coraz większe ryzyko dla polskich miast
- Powodzie, podtopienia i wichury zamkną szpitale na całym świecie. Polska też jest zagrożona