Polska może uznać, że płacenie kar Brukseli jest dla niej bardziej opłacalne niż ugoda z Czechami. Tego właśnie boją się Czechy i planują przykręcanie śruby – informuje Dziennik Gazeta Prawna.
“My jesteśmy pełni dobrej woli. Niestety tak nie jest po stronie polskiej. Często zdarza się, że polscy koledzy ponownie otwierają już uzgodnione części umowy. Zaś do ostatniego spotkania w zeszłym tygodniu nie doszło, bo Polacy nie przygotowali dokumentów pozwalających na dalsze procedowanie” – powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej czeski wiceminister środowiska Vladislav Smrž o porozumieniu polsko-czeskim w sprawie Turowa.
Według gazety, Polska ma trzy scenariusze, które może zrealizować w konflikcie z Czechami o Turów.
- Oferta ostatniej szansy w piątej, z której wynikałoby, że albo do porozumienia dojdzie na obecnych warunkach, albo Polska obniży finansową ofertę.
- Czekanie na wyrok TSUE z założeniem, że bardziej opłaca się finansowo płacić kary Unii niż porozumieć z Czechami.
- Zerwanie rozmów.
Autorzy analizy w DGP sądzą, że Polska liczy na to, że płacenie kar Unii Europejskiej za niewykonanie wyroku w sprawie Turowa może oznaczać niższe koszty niż porozumienie z Czechami. Te pierwsze to 500 tys. euro dziennie do orzeczenia TSUE. Z kolei propozycja Czechów to 50 mln euro i gwarancje środowiskowe.
Jednak jeśli wyrok zapadnie po stu dniach, to kary przewyższą kwotę ugody z Czechami.
“To oznacza, że termin „opłacalności” strategii polegającej na płaceniu kar mija z końcem grudnia. To jednak ruletka: chociażby dlatego, że Czesi w ramach toczonego postępowania przed TSUE mogą grać na zwłokę” – pisze DGP.
PGE kontra TSUE. Czy wyrok ws. Turowa jest „niesolidarny” wobec Polski?