Znany aktor Sean Penn 24 lutego pojawił się w Kijowie – kręcił w Ukrainie dokument o działaniach Rosji. Po bombardowaniach porzucił auto i razem z dwoma kolegami pieszo ruszył w stronę polskiej granicy. Prezydent Wołodymyr Zełenski jako bohater trafił już i bez filmu na zaimprowizowane filmowe plakaty, których sporo w sieci. Nie mam zresztą wątpliwości, że o wojnie w Ukrainie w niedalekiej przyszłości w Hollywood powstanie epicka opowieść filmowa. I oby to był film o wojnie siedmiodniowej.
Niemal cały świat głośno wsparł Ukrainę w jej walce o wolność i niepodległość – bardziej niż spodziewała się prawdopodobnie nawet sama Ukraina. Mam na myśli również to, jak przejęli się napaścią i zaprotestowali przeciwko niej ludzie, obywatele świata. A przecież – brutalnie to zabrzmi – nie jest to pierwsza wojna dziejąca się gdzieś na świecie, za naszego życia. Takiej reakcji świata nie było nawet w momencie, kiedy rosyjskie czołgi wjechały do Gruzji, ani gdy Rosjanie przejmowali Donbas (o skutkach tego dla miasta i ludzi piszemy dziś więcej), ani po aneksji Krymu.
Ale to nie przyszło samo. Niezależnie od tego, że inwazja Rosji na sąsiada jest faktem tragicznym, niewybaczalnym, niezgodnym ani z prawem, ani z obyczajem, ekipa Zełenskiego starała się to wykrzyczeć w każdy możliwy sposób – odpowiedni przy tym do czasów, w jakich żyjemy. Wykorzystała więc każdą możliwość technologicznego świata, by zwiększyć szanse Ukrainy w nierównej walce, zaczynając od codziennych wystąpień na żywo prezydenta i jego ministrów w mediach społecznościowych, w których wzruszająco, ale też bezkompromisowo wzywają świat do działania.
To pierwszy konflikt zbrojny, w czasie którego rodzina i znajomi wziętego do niewoli najeźdźcy dostają telefon i wiadomość ze zdjęciem nie w sprawie okupu lecz po to, by przekazał, że żyje, że to wojna, a nie żadne ćwiczenia, że najechał, jest w niewoli i otrzymał pomoc medyczną, jeśli była potrzebna.
Świat jest też pod ogromnym wrażeniem starań kolejnych ministrów rządu Ukrainy, którzy w mediach społecznościowych apelowali do firm i ludzi rządzących technologią na świecie. Z sukcesem. I to w czasie krótszym niż tydzień!
To precedens, który pokazuje, jaką siłę mają media społecznościowe z ich zasięgami i followersami, w pełnym znaczeniu słowa „społecznościowe”. Kilka przykładów: Google, YouTube i Facebook zablokowały rosyjskie profile, zablokowały propagandę, wstrzymały możliwość zarabiania w rosyjskiej sieci, duża platforma do handlu NFT postanowiła zamrozić konta użytkowników z Rosji i Białorusi, a Elon Musk zawiesza nad Ukrainą swoje starlinki z darmowym internetem. No i wreszcie – wczoraj Apple zawiesił sprzedaż swoich produktów w Rosji. Ukraina czeka teraz na decyzję Netflixa.
Obok międzynarodowych sankcji, które niszczą gospodarkę Rosji na poziomie makroekonomicznym, te działania uderzą od razu głównie w zwykłych Rosjan. Z nadzieją, że ich oburzony, zbuntowany głos przyczyni się do przełomowych zmian władzy w Rosji.
Do tej wojny Rosja szykowała się gospodarczo 8 lat. Jak skutecznie w nią uderzyć? [WYWIAD]