Deszczu sporo, ale śniegu niewiele – taka mniej więcej jest tegoroczna zima w Polsce. To nie znaczy, że jesteśmy zabezpieczeni przed suszą, ostrzega IMGW.
Drogie produkty rolne, kłopoty z chłodzeniem elektrowni, większe ryzyko pożarów. To wszystko możliwe skutki suszy.
Część Europy już się przygotowuje na gorące i suche lato. W Polsce na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda lepiej. Sprawdzamy, czy tak jest w rzeczywistości.
Ostrzeżenia przed suszą w Europie
Kraje europejskie mocno odczuły skutki wysokich temperatur i suszy w 2022 roku. Jednym ze skutków była wyjątkowo niska produkcja energii przez elektrownie wodne. Także w tym roku wiele państw zakłada, że będzie borykać się z niedoborami wody.
We Francji tegoroczną zimę uznano za najbardziej suchą od ponad 60 lat. Minister transformacji ekologicznej przekonywał w lutym samorządy lokalne, by wprowadziły w tym roku ograniczenia w zużyciu wody.
Także we Włoszech hydrologowie spodziewają się suszy w tym roku. Już dziś niski stan wód obserwowany jest w północnej części kraju. Niekorzystne warunki hydrologiczne stwierdzono w regionie Alp, w Hiszpanii i w Wielkiej Brytanii.
Ile wody w Polsce?
Sytuacja w Polsce na pozór wygląda bardziej bezpiecznie. Suma opadów w styczniu była wyższa od normy z lat 1991-2020. To jednak nie wystarczy do optymizmu.
– W styczniu wyższe opady w stosunku do normy wieloletniej notowano głównie we wschodniej połowie kraju. Podobna sytuacja miała miejsce w grudniu. Nie jest to do końca korzystny rozkład opadów – co roku największą suszę notujemy na zachodzie Polski, w zlewni Warty i środkowej Odry. Tam opadów nie było aż tak dużo – wyjaśnia 300Gospodarce biuro prasowe Instytytu Meteorologiii i Gospodarki Wodnej.
IMGW notuje dziś głównie średnie i wysokie stany wody w rzekach. To efekt roztopów i opadów z lutego. Również wilgotność gleby wydaje się korzystna w ocenie instytutu.
Czytaj także: Śnieg w grudniu a globalne ocieplenie. Czym się różni pogoda od klimatu? [EXPLAINER]
– Daje to nadzieję na korzystniejszą sytuację „startową” niż przed rokiem. Niestety, nic nie jest jeszcze przesądzone. Duże znaczenie będzie miała sytuacja meteorologiczna podczas początku okresu wegetacyjnego – wskazują przedstawiciele IMGW.
IMGW przypomina, że susza jest zjawiskiem rozciągniętym w czasie. Po wielu okresach suchych nie wystarczy jedna wilgotniejsza zima, aby sytuacja wróciła do normy. Proces odbudowy zasobów wodnych jest bowiem długotrwały.
Na sytuację hydrologiczną wpływa też temperatura powietrza. Zima cieplejsza to zima bezśnieżna lub mało śnieżna.
– Oprócz ilości opadów, na sytuację hydrologiczną ma wpływ ich rodzaj. Zimą ważne jest utrzymywanie się przez długi okres czasu pokrywy śnieżnej na dużym obszarze kraju. Pozwala to uzupełnić zapasy wody w glebie podczas roztopów – tłumaczy biuro prasowe.
Jeśli to się nie wydarzy, to rośliny we wczesnym okresie wegetacyjnym zwykle cierpią na niedobór wody. Jeśli wejdziemy w cieplejszy okres roku z dużym deficytem wilgoci, jest on praktycznie nie do uzupełnienia w późniejszych miesiącach.
Susza a klimat
Ryzyko suszy nie jest bez związku ze zmianami klimatu. Sprawiają one, że opady są bardzo intensywne i zwykle rozdzielają dłuższe okresy bezdeszczowe. Ta charakterystyka opadów przyczynia się z kolei do intensyfikacji zjawiska suszy. Ponadto Polska położona jest w strefie klimatu umiarkowanego przejściowego, co przekłada się na niestabilność opadów w ujęciu sezonowym.
Już w ubiegłym roku IMGW ostrzegał, że susza w Polsce jest powtarzającym się problemem od 2015 roku.
– Mówimy o suszy meteorologicznej, która później przeradza się w suszę rolniczą lub glebową – komentował wówczas dla serwisu Nauka w Polsce Grzegorz Walijewski z instytutu.
Kolejną fazą jest susza hydrologiczna – niedobór wody w rzekach i jeziorach. IMGW wydaje ostrzeżenia przed tym stanem jeśli niski poziom wodowskazów na stacjach pomiarowych utrzymuje się przez co najmniej 10 dni.
Skutki suszy
Niedobór wody jest największym problemem dla roślinności. Tym samym – dla rolnictwa. Mniej wody w glebie to także droższa produkcja rolna.
Zła sytuacja hydrologiczna przekłada się też na zmianę charakteru krajobrazu. Specjaliści mówią o stepowieniu naszego kraju. Według IMGW obecne warunki w Polsce można porównać do Węgier w latach siedemdziesiątych XX wieku.
Energetycy natomiast z pewnością pamiętają lato 2015 r. – stan wody w rzekach był tak niski, że brakowało możliwości chłodzenia tradycyjnych elektrowni. Trzeba było wyłączyć część bloków energetycznych i wprowadzić dawno nie widziane stopnie zasilania – czyli przymusowe ograniczenia zużycia prądu przez niektórych odbiorców.
Od tamtej pory znacznie zwiększyła się w Polsce moc zainstalowana fotowoltaiki – przez ekspertów uznawanej za najlepsze remedium na letni niedobór mocy. Nie znaczy to, że krajowy system energetyczny może nie przejmować się ryzykiem suszy. A kiedy zbudujemy w końcu elektrownię jądrową, to i ona będzie potrzebowała wody do chłodzenia.