{"vars":{{"pageTitle":"Polska lobbuje w UE za zmianą systemu handlu emisjami. Mimo, że nasz budżet świetnie na nim zarabia","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","analizy","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["emisje-gazow-cieplarnianych","energetyka","eu-ets","gospodarka","handel-emisjami-co2","klimat","main","polska","rada-europejska","system-handlu-emisjami","transformacja-energetyczna","unia-europejska"],"pagePostAuthor":"Barbara Rogala","pagePostDate":"14 grudnia 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"12","pagePostDateDay":"14","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":231465}} }
300Gospodarka.pl

Polska lobbuje w UE za zmianą systemu handlu emisjami. Mimo, że nasz budżet świetnie na nim zarabia

Na Radzie Europejskiej 16-17 grudnia Polska wniesie o zawieszenie systemu handlu uprawnieniami do emisji EU ETS. Propozycję poprzeć mogę Czechy, a do zatrzymania spekulacji wzywa też Hiszpania. Jednak wycofanie lub zawieszenie systemu EU ETS może oznaczać znaczące straty w polskim budżecie.

Polscy posłowie poparli w miniony czwartek uchwałę mającą wezwać Unię Europejską do zawieszenia unijnego systemu EU ETS i jego reformy podczas Rady Europejskiej, która odbędzie się 16-17 grudnia. Alternatywną opcją ma być wyłączenie Polski z tego systemu do czasu przeprowadzenia zmian.

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 EU ETS wprowadzono w 2005 roku. W uproszczeniu jego celem jest wprowadzenie opłaty za zanieczyszczenie atmosfery – chodzi o to, aby z czasem zupełnie nie opłacało się zanieczyszczać.

Polska uchwała ukazuje się w momencie, gdy w środę 8 grudnia ceny uprawnień do emisji CO2 sięgnęły niemal 90 euro za tonę. Ceny w systemie EU ETS  wystrzeliły i rosną od początku roku. W styczniu tona kosztowała – wtedy rekordowe – 34 euro za tonę. W czerwcu Polska sprzedała na aukcji na giełdzie EEX łącznie ponad 2 mln uprawnień do emisji dwutlenku węgla w cenie 61,29 euro za jednostkę. Według analityków do końca roku ceny uprawnień do emisji mogą sięgnąć 100 euro za tonę.

Czechy i inne kraje mogą poprzeć Polskę?

Czeski minister energii Karel Havlíček powiedział w niedzielę w czeskiej telewizji, że Czechy mogą poprzeć polską propozycję zawieszenie europejskiego systemu handlu emisjami na nadchodzącej Radzie, ponieważ Czechom także zależy na ustabilizowaniu cen uprawnień.

„Około połowa krajów popiera to radykalne rozwiązanie, a połowa się z nim nie zgadza” – cytuje Havlíčka branżowy brukselski portal Euractiv.

Jego zdaniem debata na ten temat powinna odbyć się w UE i doprowadzić do przywrócenia na rynek około 400 pozwoleń na uprawnienia do emisji na rynek. Uprawnienia są stopniowo wycofywane z rynku właśnie po to, by ich ceny rosły. Ten mechanizm ma skłaniać do redukowania emisji tam, gdzie jest to najtańsze i najłatwiejsze.

Jak jednak informuje portal, Czechy nie zamierzają wycofywać się z udziału w rynku EU ETS. Polska w uchwale z czwartku dopuszcza taki krok, jeśli nie doszłoby do zawieszenia i reformy systemu.

Z polskim stanowiskiem mówiącym, że ceny uprawnień do emisji (a co za tym idzie – ceny energii) są za wysokie i jest to skutek spekulacji, zgadza się także Hiszpania. Kraj uważa, że spekulacje na rynku handlu uprawnieniami do emisji to ważny czynnik wzrostu cen energii i należy mu przeciwdziałać poprzez reformę systemu.

„Handel w ramach EU ETS nie powinien być dostępny dla wszystkich podmiotów, a zwłaszcza dla spekulantów zdolnych wywierać wpływ na rynek” – zwracał uwagę hiszpański rząd w dokumencie przesłanym Komisji Europejskiej pod koniec września 2021 r. Dodawał też: „Istnieje znacząca korelacja między rosnącymi poziomami cen [w ETS] a zwiększoną obecnością podmiotów zwykle nie działających na tym rynku, zwłaszcza od lipca 2020 r.”

Dlaczego Polska chce zawieszenia EU ETS?

Polska, podobnie jak kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Hiszpania, stoi na stanowisku, że to rynek handlu uprawnieniami do emisji, jest odpowiedzialny za gwałtowny wzrost cen energii w Europie.

“System stał się ogromnym zagrożeniem dla Polski (…) i prowadzi do bezprecedensowych wzrostów cen energii, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski i całej Unii Europejskiej” – czytamy w projekcie uchwały polskiego rządu.

Ceny energii rzeczywiście biją obecnie rekordy. Dziś na rynku niemieckim, który jest punktem odniesienia dla całej Europy, ceny kontraktu na dostawę energii przebiły granicę 200 euro za MWh.

Do pewnego stopnia prawdą jest, że rynek EU ETS wpływa na wzrost cen energii. Choć Frans Timmermans twierdził ostatnio, że uprawnienia wpływają na ceny energii w około jednej piątej, analitycy Pekao wskazują, że w Polsce to nawet 3/4 ceny zmiennego kosztu wytworzenia energii. To dlatego, że większość energii produkowanej w Polsce wiąże się dużymi emisjami gazów cieplarnianych.

Jednak na wzrost cen energii w UE mają też wpływ inne globalne czynniki, jak odbicie gospodarek światowych po pandemii czy ceny gazu importowanego z Rosji, które wzrosły o 170 proc. od początku roku.

Z poniższej grafiki stworzonej przez niemiecki think tank energetyczny Ember, wynika, że to nie ceny CO2 w największym stopniu przyczyniają się do wysokich cen energii, ale właśnie ceny kopalnego paliwa – gazu:

Jeśli zaś chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, które według polskiego rządu jest zagrożone przez system handlu emisjami, to założenia EU ETS są takie, by przy pomocy mechanizmów ekonomicznych zachęcać do ekologicznej transformacji energetyki.

Sukces transformacji przy pomocy EU ETS oznaczałby odejście od emisyjnych paliw kopalnych. A w efekcie zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego poprzez uniezależnienie od importu paliw kopalnych, a także dywersyfikację miksu energetycznego.

Wycofanie z EU ETS = straty dla budżetu

Handel uprawnieniami do emisji CO2 niesie jednak Polsce liczne korzyści. Polski rząd sprzedaje w końcu na aukcjach uprawnienia, które otrzymuje wcześniej za darmo. Jak podaje Ministerstwo Klimatu i Środowiska w artykule z kwietnia 2020 roku, „od początku aukcyjnej sprzedaży uprawnień do emisji budżet państwa zasiliło ok. 20,5 mld zł. W kolejnych dziesięciu latach wpływy z mechanizmów w ramach EU ETS będą znacznie wyższe i szacuje się, że przekroczą 100 mld zł.

Według danych Ministerstwa Finansów dot. 2020 roku do budżetu państwa, z systemu handlu do emisji wpłynęło ponad 12 mld złotych, co stanowiło około 3 proc. polskiego budżetu. Na 2021 rok rząd zaplanował wpływy z EU ETS w wysokości 10,4 mld złotych.

Jednak wysokie ceny uprawnień do emisji sprawiły, że już we wrześniu wpływy te przekroczyły plan o 70 proc. i sięgały 17,3 mld złotych. Na samych wrześniowych aukcjach rząd zarobił 4 mld, a od tego czasu ceny uprawnień wzrosły. Wpływy z ostatniej aukcji 8 grudnia, gdy ceny uprawnień pobiły rekord, wyniosły ok. 820 mln zł.

Kraje UE mają obowiązek wydawać połowę tych pieniędzy na cele związane z polityką klimatyczną, jak np. rozwój energetyki odnawialnej. Jak podaje rząd, bez tych przychodów nie byłoby możliwe finansowanie programów takich jak „Mój Prąd” czy programów niskoemisyjnego transportu.

W ramach tych środków finansowano również szereg programów wspierających rozwój OZE, a także poprawę efektywności energetycznej budynków. Takie kierunki działań nie tylko ograniczają emisje gazów cieplarnianych, ale również powodują ograniczenie emisji innych zanieczyszczeń i tym samym poprawę jakości powietrza – podaje MKIŚ.

Ponadto, zgodnie z prawem UE, miliard złotych z handlu emisjami trafia na Fundusz Rekompensat Pośrednich Kosztów Emisji, z którego wypłacane są pieniądze na zniwelowanie rosnących kosztów energii w najbardziej energochłonnych branżach.

System EU ETS – o co chodzi?

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 wprowadzono w 2005 roku. W uproszczeniu jego celem jest wprowadzenie opłaty za zanieczyszczenie atmosfery. Chodzi o to, żeby z czasem zupełnie nie opłacało się zanieczyszczać.

System nakłada cenę na emisje zanieczyszczeń, zmuszając zanieczyszczające podmioty (np. przedsiębiorstwa lub firmy energetyczne) do kupna pozwoleń na emisję. W jego ramach ustalany jest limit emisji danego gazu cieplarnianego. Uprawnienia te są kupowane na rynku z dostępnej puli, znanej wszystkim uczestnikom rynku.

Część z nich państwo może rozdysponować za darmo, jednak ich liczba z czasem się kurczy. To dlatego, że system ETS ma przede wszystkim prowadzić do ograniczenia emisji CO2 do atmosfery. Ograniczana podaż podnosi też ceny uprawnień, zgodnie z logiką działania systemu. Mechanizm ma w ten sposób zachęcać do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych tam, gdzie jest to najtańsze.

Więcej o systemie handlu emisjami, jego reformie oraz planowanym tzw. mini-ETS piszemy tutaj:

EU-ETS: po co nam system handlu emisjami i jak się zmieni w przyszłości?