{"vars":{{"pageTitle":"KE chce zastąpić rosyjski gaz dostawami z Afryki. PIE wskazuje lepsze rozwiązanie","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","analizy"],"pageAttributes":["afryka","chile","dostawy-gazu","energetyka","gaz-ziemny","gazociag","import-gazu","lng","oze","transformacja-energetyczna"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"20 maja 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"20","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":306240}} }
300Gospodarka.pl

KE chce zastąpić rosyjski gaz dostawami z Afryki. PIE wskazuje lepsze rozwiązanie

Dostawy gazu ziemnego z Afryki mogłyby zastąpić ponad jedną trzecią dostaw tego surowca z Rosji, docierających obecnie do UE. Komisja Europejska już rozważa zakontraktowanie dostaw z sześciu afrykańskich państw. Jednak bardziej przyszłościowym rozwiązaniem jest ograniczanie ilości gazu ziemnego w miksie energetycznym.

Afrykański gaz mógłby pomóc w dywersyfikacji dostaw tego surowca do Europy. Dzięki zwiększeniu dostaw z tego kontynentu, można by zastąpić łącznie nawet 60 mld metrów sześciennych rosyjskiego gazu rocznie – wskazuje Polski Instytut Ekonomiczny (PIE).

Obecnie UE importuje od Rosji ok. 155 mld metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie. Oznacza to, że import z Afryki mógłby zastąpić zakupy z Rosji w ok. 38 procentach.

Transport gazu do Europy Afryki mógłby się odbywać zarówno z wykorzystaniem terminali LNG, jak i w mniejszym stopniu  gazociągami, takimi jak Transmed, Medgaz i Greenstream – podaje PIE.

Już teraz Komisja Europejska rozważa dostawy z sześciu krajów: Algierii, Angoli, Egiptu, Nigerii, Republiki Konga i Senegalu. W przyszłości planowane jest wykorzystanie również transsaharyjskiego gazociągu Nigal. Jego otwarcie ma nastąpić w 2027 roku.

Afryka więcej wytwarza i więcej konsumuje

Ogółem, do 2040 roku państwa afrykańskie mogą produkować nawet 470 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Oznaczałoby to dwukrotny wzrost obecnego wydobycia, wynoszącego, według szacunków OPEC, ok. 235 mld metrów sześciennych.

Jednak rzeczywista dostępność surowca jest ograniczona przez kontrakty długoterminowe. Takie umowy związują zwykle dostawców gazu na lata. Zapewne więc nie wszystkie państwa i firmy, które mogłyby fizycznie transportować gaz do Europy, zdecydują się to zrobić.


Czytaj także: W pierwszych miesiącach 2022 PGNiG dwukrotnie zwiększa zyski. To efekt historycznie wysokich cen gazu


Obecne możliwości techniczne terminali LNG w Afryce pozwalają np. na produkcję 71 mln ton LNG rocznie (czyli 92,3 mld metrów sześciennych gazu) – wskazują analitycy PIE. Ale w perspektywie roku, tylko 7 mld metrów sześciennych z tej puli jest dostępna „od ręki”. Dodatkowe 29 mld można by pozyskać, renegocjując zawarte kontrakty krótkookresowe.

Drugą kwestią, która może uniemożliwić import dużych ilości gazu z Afryki, jest rosnący popyt wewnętrzny na kontynecie. W latach 2010-2020 wzrósł poziom wydobycia państw afrykańskich – ale ich eksport był o 17 proc. niższy niż w poprzednich latach. Właśnie z tego powodu.

O te ograniczone więc zasoby w coraz większym stopniu rywalizują pomiędzy sobą państwa UE.

Przykładowo, Hiszpania i Włochy – drugi największy importer rosyjskiego gazu w Europie – na własną rękę negocjują dostawy gazu z Algierii. W ostatnich miesiącach rząd Mario Draghiego podpisał także umowy z Angolą, Republiką Konga oraz Egiptem. Na końcówkę maja szykowana jest w Senegalu wizyta kanclerza Niemiec – pisze Polski Instytut Ekonomiczny.

Do tego, jak pisaliśmy w tym artykule, odejście Europy od rosyjskiego gazu nie oznacza, że surowiec nie zostanie sprzedany, a tym samym nie zasili budżetu Kremla. Ropę, którą przestali kupować europejscy partnerzy handlowi, Rosjanie sprzedają obecnie np. Indiom, oferując zresztą bardzo korzystne ceny.

Co zamiast afrykańskiego gazu?

Zdaniem ekspertów PIE, należy więc rozważyć alternatywy wobec prostej zamiany kierunku importu gazu. Dywersyfikację źródeł, z których importowany jest gaz, należy wesprzeć inwestycjami strukturalnymi w zieloną energetykę – a więc w zmniejszanie zapotrzebowania na to, by gazu w ogóle używać.

Za przykład udanej dywersyfikacji źródeł dostaw gazu i transformacji energetycznej analitycy PIE stawiają Chile.

Ten kraj jeszcze do niedawna był silnie uzależniony od importu surowca z Argentyny. Umowa pomiędzy Chile i Argentyną z 1995 roku przewidywała dostawy surowca, które miały pozwolić Chile odejść od „brudnych” technologii, przede wszystkim spalania węgla i oleju napędowego. Jednak wobec rosnących potrzeb wewnętrznych, Argentyna zerwała umowę – wskazują eksperci Instytutu.

W latach 2006-2010 Chile zainwestowało więc w dwa terminale regazyfikacyjne – Quinteroi i Mejillones – których łączna moc jest o ponad 80 proc. większa od polskiego gazoportu w Świnoujściu. To pozwala Chile sprowadzać gaz z USA, Gwinei Równikowej, Australii oraz Trindadu i Tobago.

Do tego Chile wykorzystało energię z gazu LNG do budowy, w latach 2010-2021, elektrowni zasilanych OZE o łącznie 8,5 GW nowych mocy. Tym samym moc pochodząca z OZE w chilijskiej energetyce zwiększyła się o 138 procent. Łącznie Chile pokrywa 43,5 proc. swojego zapotrzebowania na energię, czerpiąc właśnie z odnawialnych źródeł.

Do 2035 roku Chile planuje uzyskiwać w ten sposób 60 proc. energii, a do 2050 roku – 70 procent.

Strategiczną tranzycję gazową Chile powszechnie uznaje się za sukces polityki energetycznej – podsumowują analitycy PIE.

Zmniejszanie popytu jest także jednym z rozwiązań sugerowanych przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE) i rozważanym przez samą UE. Propozycje MAE, KE i PIE dotyczące tego, czym zastąpić rosyjski gaz, porównaliśmy w tym artykule:

Czym UE powinna zastąpić rosyjski gaz? Jego import można obciąć aż o 90 proc. w ciągu roku


Dlaczego gazoport w Świnoujściu to moja ulubiona inwestycja w Polsce