Złoto na przestrzeni ostatniego miesiąca potaniało o 6 proc., nadal jednak wyceniane jest około 30 proc. wyżej niż średnia cena z lat 2017 i 2018. Czy w czasach kwitnącej spekulacji inwestorzy potrzebują jeszcze „bezpiecznej przystani”?
Obecnie kruszec jest notowany o około 5 proc. niżej niż na początku roku (ok. 1790 dolarów za uncję). Wystudzenie na tym rynku nie powinno jednak budzić większych obaw ani znaków zapytania, ponieważ w samym 2020 roku złoto podrożało o 23 proc., przekraczając nawet pułap 2 tys. dolarów za uncję.
W połowie bieżącego roku notowania złota konsolidują się nieco poniżej 1800 dolarów za uncję. To wciąż ponad 20 proc. wyżej niż średnia z 2019 roku. Zdaniem ekspertów złoto czeka na impuls, a jako istotne czynniki mogące determinować zmianę jego wartości wskazują politykę monetarną amerykańskiego banku centralnego i jej wpływ na wartość dolara oraz obawy związane z wariantem delta koronawirusa.
Zaradni kupują złoto?
Ron Paul, libertariański polityk i były członek amerykańskiego Kongresu zwraca uwagę, że amerykański bank centralny drukuje zawrotne wręcz sumy dolarów, szkodząc w ten sposób – w długim terminie – amerykańskiej gospodarce. Jego zdaniem „amerykański dolar zmierza do upadku”, co powinno działać pobudzająco na ceny złota.
„Polityka Fedu doprowadzi do finansowego i ekonomicznego kolapsu w Ameryce. Ten masowy druk pieniądza nie może się dobrze skończyć. Dlatego zaradni już dziś kupują złoto, które powinno ochronić kapitał„ – stwierdził.
Paul uważa, że złoto, które od wieków jest środkiem przechowywania wartości, pozostanie nim w kolejnych latach. Zaleca on także kupowanie srebrnych monet i przenoszenie kapitału z gotówki w kierunku metali szlachetnych.
Wariant Delta niepokoi rynki
W opinii Doroty Sierakowskiej z Domu Maklerskiego BOŚ obecnie na rynku złota trudno mówić o powrocie optymizmu, jest jednak kilka czynników, które wspierają kupujących.
„Jednym z tych czynników jest rozprzestrzeniający się w Europie wariant koronawirusa Delta, który budzi obawy o powrót restrykcji pandemicznych, być może jeszcze latem. Ten scenariusz brany jest coraz częściej pod uwagę. Jeśli te spekulacje staną się faktem, to złoto, jako bezpieczna przystań, może na tym zyskać„ – wskazuje analityczka.
Drugim czynnikiem są dane z amerykańskiego rynku pracy, które rynek poznał w ubiegły piątek. Nie były one tak optymistyczne jak oczekiwano (stopa bezrobocia wyniosła 5,9 proc., więcej od prognoz), a ich mieszany wydźwięk poddał w wątpliwość ewentualne rychłe zacieśnianie polityki monetarnej przez Fed.
Dorota Sierakowska zwraca uwagę, że piątkowe dane przyczyniły się do spadku wartości amerykańskiego dolara, czego konsekwencją był ruch wzrostowy cen złota. Notowania kruszcu w poniedziałek zakończyły sesję w okolicach 1790 dolarów za uncję, najwyżej od niespełna dwóch tygodni.
Kluczowa pozostaje inflacja
Ole Hansen z Saxo Banku uważa, że powszechny wzrost inflacji najprawdopodobniej będzie miał charakter długoterminowy, a nie przejściowy, tym samym podtrzymując popyt ze strony inwestorów na surowce, niezbędne do zabezpieczenia swoich portfeli.
„Biorąc ponadto pod uwagę naszą ogólnie negatywną prognozę dla dolara, metale szlachetne – zarówno złoto, jak i srebro – powinny nadal generować popyt, w szczególności jeżeli przewidywany wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych spowodowany będzie rosnącymi oczekiwaniami inflacyjnymi, tym samym ograniczając nadmierny wzrost realnych rentowności” – wskazuje analityk.
A inflacja na świecie szaleje. W maju w ujęciu rocznym cny w USA wzrosły o 5 proc., pobijając 13-letnie maksimum z kwietnia (+4,2 proc. rok do roku).
Silny dolar wyklucza trend wzrostowy na złocie
Paweł Grubiak z Superfund TFI wskazuje, że do optymizmu na rynkach złota i srebra na razie jest daleko. Podkreśla on, że głównym rozgrywającym sytuację na tych rynkach pozostaje Rezerwa Federalna, której przedstawiciele w ostatnim czasie wypowiadają się w mało przejrzysty sposób.
„Komunikaty ze strony Fed wpływają istotnie na wartość amerykańskiego dolara i dalsze perspektywy dla tej waluty, a to z kolei przekłada się na rynki metali szlachetnych. Na razie dolar pozostaje relatywnie silny, co nie jest dobrą wiadomością dla cen złota i srebra. Jeśli dolar powróci do zwyżek, to możemy zaobserwować wtedy powrót do zniżek notowań metali szlachetnych” – wskazuje zależność analityk.
Status „bezpiecznej przystani” jakim cieszy się złoto powoduje, że każdorazowy globalny wzrost awersji do ryzyka działa pobudzająco na ceny kruszcu. Jednak w obliczu masowego dodruku pieniądza i wciąż sporego optymizmu rynkowego, bezpieczniejsze aktywa nie są wiodącą grupą w świecie inwestycyjnym. O dywersyfikacji portfela inwestycyjnego nie można jednak myśleć wybiórczo, dlatego złoto powinno niebawem wrócić do łask. A każda informacja o potencjalnej kolejnej fali pandemii będzie popyt na metale szlachetne pobudzać.
Miedź ma apetyt na nowe rekordy. Przeszkodzić mogą jednak Chiny