Kryzysu politycznego we Włoszech można było oczekiwać od dawna, ale mało kto spodziewał się go w środku wakacji, podczas przerwy w pracach parlamentu i trzy dni po tym, jak żółto-zielony rząd Giuseppe Contego uzyskał wotum zaufania dla tzw. „dekretu bezpieczeństwa bis”.
Po deklaracji Matteo Salviniego, że większość parlamentarna przestała istnieć (8 sierpnia) wszyscy myśleli, że przedterminowych wyborów nie sposób uniknąć, ale po wywiadzie w Corriere della sera z powracającym z politycznego czyśćca Matteo Renzim (11 sierpnia) znów wszystko jest możliwe. Wczorajsza (20 sierpnia) dymisja premiera Giuseppe Contego to dopiero początek politycznej epopei. Ale po kolei.
Kilka dni po tym, jak Matteo Salvini, wicepremier i minister spraw wewnętrznych, lider prawicowej Ligi, która od czerwca 2018 tworzy koalicyjny rząd z Ruchem Pięciu Gwiazd, ogłosił koniec koalicji rządowej, parlament 13 sierpnia w trybie nadzwyczajnym wznowił prace.
Na koniec swojego przemówienia w senacie Salvini próbował zapędzić koalicjantów w kozi róg, oświadczając, że gotowy jest zagłosować za przyjęciem flagowego postulatu Ruchu Pięciu Gwiazd, to jest redukcji liczby parlamentarzystów, o ile zaraz po tym nastąpią przyspieszone wybory.
Propozycja tyle kusząca, co mało realna, bo liczbę parlamentarzystów określa konstytucja w art. 56, a jej zmiana nie byłaby możliwa w tak szybkim czasie.
Według ustalonego na tym samym nadzwyczajnym posiedzeniu kalendarza prac parlamentu głosowanie nad zmniejszeniem liczby parlamentarzystów przewidziano na 22 sierpnia, dwa dni po głosowaniu nad wotum nieufności dla rządu.
Dziś wiemy, że głosowania nad wotum nieufności nie było, a głosowania nad redukcją liczby parlamentarzystów – przynajmniej na razie – nie będzie, bo premier Giuseppe Conte sam złożył dymisję.
Ruszają więc konsultacje prezydenckie, mające na celu ustalenie, czy w parlamencie znajdzie się większość mogąca utworzyć rząd, czy też konieczne będzie rozpisanie przedterminowych wyborów.
Dużą część przemówienia poprzedzającego ogłoszenie swojej decyzji premier Conte skierował do siedzącego obok ministra Salviniego, zwracając się do niego po imieniu i oskarżając o działanie oportunistyczne, w złej woli, kierowanie się interesem osobistym i partyjnym.
„Może niepokoić ten, kto domaga się pełni władzy i odwołuje się do ulicy” – podkreślał Conte, wzywając do poszanowania instytucji, zakresu kompetencji, przestrzegania umów i zwyczajów.
Nie zabrakło też odniesienia do chętnie eksplorowanego przez Salviniego wątku religijnego. „Nigdy ci tego nie powiedziałem, Matteo, ale nie łączy się symboli religijnych z hasłami politycznymi” – napominał Conte.
W reakcji na to Matteo Salvini wyjął z kieszeni różaniec i go ucałował. Podczas swojego wystąpienia Minister Spraw Wewnętrznych chełpił się „zawierzaniem Włoch Niepokalanemu Sercu Maryi”, a całość zakończył cytatem ze św. Jana Pawła II. Stawkę podbił występujący po Salvinim Matteo Renzi, który zacytował ewangelię „oczywiście wg Mateusza” (Mt 25, 35).
Wystąpienie Renziego potwierdziło otwarcie na możliwość utworzenia rządu „paktu Ursula”, czyli ugrupowań, które w Strasburgu zagłosowały za kandydaturą von der Leyen. Trudno przypuszczać, by potencjalny sojusznik Ligi, czyli Forza Italia Berlusconiego, chętnie włączył się do tego gabinetu, ale i arytmetyka parlamentarna tego nie wymaga, bo PD i M5S mają obecnie łącznie ponad 51 proc. miejsc w izbach.
Sam Renzi po tym, jak Salvini wezwał do „oddania głosu obywatelom” i wydawało się, że nic nie jest w stanie zapobiec przyspieszonym wyborom i przejęciu władzy przez prawicę, dokonał jednoosobowej szarży, wzywając do utworzenia „rządu instytucjonalnego”.
Na konferencji prasowej 11 sierpnia były premier przekonywał, że odsunięcie w czasie wyborów to najbezpieczniejsze (oddalające widmo podniesienia podatku VAT z 22 do 25 proc.) i najbardziej demokratyczne (umożliwiające przegłosowanie reformy redukującej liczbę parlamentarzystów i przeprowadzenie odpowiedniego referendum) rozwiązanie.
Wczoraj w parlamencie zapowiedział, że z przyczyn honorowych nie wejdzie w skład proponowanego przez siebie rządu, tak jak i nie pojawi się na dzisiejszym zgromadzeniu Partii Demokratycznej, na której ma zostać ustalona linia ugrupowania.
Tymczasem obecny sekretarz PD Nicola Zingaretti nie ukrywa, że z Ruchem Pięciu Gwiazd nie jest mu po drodze, a do tego – jak słychać w kuluarach – nie przeszkadzałoby mu, gdyby w nadchodzących wyborach do parlamentu (choćby i przyspieszonych) miejsce „rencjanistów” zajęli sprzyjający obecnym władzom partii działacze PD.
Podczas gdy w partii opozycyjnej trwa mniej lub bardziej otwarta walka o wpływy, król mediów społecznościowych i ulicznych wieców Matteo Salvini rośnie w siłę (sondaże dają obecnie Lidze ok. 36 proc.; w parlamencie ma zaś teraz 17 proc.) i ma nadzieję na utworzenie samodzielnego bądź (co bardziej prawdopodobne) koalicyjnego rządu prawicowego.
Wszystko wskazuje na to, że kryzys rządowy nie zakończy się we Włoszech prędko, ale już pokazał, że 14 miesięcy prawicowo-populistycznego rządu zmieniło układ sił.
Wchodzący do koalicji z trzeciego miejsca Salvini jednoznacznie wysunął się na pierwszą pozycję, druga w marcowych wyborach PD znów ma okazję wejścia do gry, a Ruch Pięciu Gwiazd, choć wybory wygrał (32,7 proc.), dziś znów mówi o sobie, że jest biodegradowalny, raz taki, a raz taki.
>>> Polecamy: Dlaczego niski poziom wody w Renie oznacza gigantyczne straty firm, niższe PKB Niemiec i problem dla całej Europy
Gabriela Rogowska jest redaktorką i tłumaczką. Absolwentka kulturoznawstwa (studia śródziemnomorskie) i filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszka we Włoszech.