{"vars":{{"pageTitle":"We Francji trwa "wojna" o brakujące maseczki ochronne","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["live"],"pageAttributes":["covid-19","epidemia","epidemia-koronawirusa","francja","koronawirus","sars-cov-2"],"pagePostAuthor":"Jacek Rosa","pagePostDate":"6 maja 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"06","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":52811}} }
300Gospodarka.pl

We Francji trwa „wojna” o brakujące maseczki ochronne

We Francji wciąż brakuje maseczek medycznych na rynku. Po ogłoszeniu decyzji rządu o możliwości ich sprzedaży w sklepach, związki lekarzy oskarżyły dystrybutorów o „ukrywanie maseczek”. Między jednymi a drugimi wybuchła medialna wojna, a sklepy zaczęły reglamentować maseczki, na które są zapisy.

Dopiero od poniedziałku we francuskich sieciach dystrybucyjnych, oraz w niektórych mniejszych sklepach, można oficjalnie kupić maseczki medyczne. Od soboty można je z kolei dostać w części aptek.

Maseczki reglamentowane

Po maseczki ustawiają się kolejki, w niektórych aptekach i supermarketach powstają nawet listy oczekujących, a towar jest reglamentowany przez sprzedawców.

W poniedziałek i we wtorek maseczki zniknęły ze sklepów niemal tuż po ich otwarciu. „Proszę przyjść następnego dnia” – słyszeli klienci pytający o maseczki. Niektórzy mieli wątpliwości, czy maseczki w sklepach w ogóle się pojawiły.

W dużych sieciach dystrybucyjnych w Paryżu można kupić maksymalnie dwa opakowania masek po 5 szt. każde za 2,90 euro. W sklepach personel pilnuje, aby nie podchodzić dwa razy do kasy i nie kupować więcej.

Rząd ustanowił limit cen na 95 eurocentów za jednorazową maseczkę medyczną. Maseczki wielokrotnego użytku kosztują od 2,5 do 5 euro.

Maseczki obowiązkowe tylko w transporcie publicznym

Jednak pomysł wprowadzenia do obrotu maseczek bawełnianych spotkał się z nieufnością. Krytykujący rząd za zarządzanie kryzysem COVID-19, portal śledczy Mediapart napisał, że Francja jest jedynym krajem w Europie, który zezwala na sprzedaż bawełnianych maseczek bez certyfikatów, nie bacząc na zdrowie swoich obywateli.

Na początku epidemii minister zdrowia Olivier Veran oraz inni przedstawiciele władz podkreślali, że noszenie maseczek nie ma większego sensu i nie chroni przed zakażeniem koronawirusem.

Jeszcze do soboty za sprzedaż maseczek osobom, które nie zostały zaliczone do grupy ryzyka, m.in. osobom starszym i z chorobami przewlekłymi, aptekarz mógł zostać ukarany, a za nielegalny handel maseczkami groziła kara do 6 miesięcy więzienia.

W poniedziałek sekretarz stanu ds. transportu Jean-Baptiste Djebbari, ogłosił, że „9 mln maseczek jednorazowego użytku zostanie udostępnionych w transporcie publicznym we Francji pasażerom, którzy zapomnieli się w nie wyposażyć”.

„To żart” – komentują słowa ministra na temat „zapominania” paryżanie, ustawiający się w kolejkach do supermarketów i aptek. Po 11 maja noszenie maseczek w transporcie publicznym będzie obowiązkowe, w pozostałych miejscach – wciąż nie.

Wysokość grzywny za nienoszenie maseczki w transporcie nie została jeszcze ustalona, ale będzie znana „nie później niż w czwartek” – poinformował Djebbari.

Lekarze oskarżają dystrybutorów o „ukrywanie maseczek”

Zaniepokojeni brakiem maseczek przedstawiciele Polonii zaczęli organizować się i samodzielnie je szyć – jak pani Agnieszka Gołda, która szyje i przekazuje maseczki osobom starszym, zaprzyjaźnionej aptece oraz służbom sprzątającym w miasteczku Conflans Sainte Honorine, położonym na północny-zachód od Paryża.

Tymczasem siedem organizacji służby zdrowia, w tym lekarzy, oskarżyło dużych dystrybutorów i rząd o ukrywanie maseczek przed pracownikami służby zdrowia w opublikowanym w zeszłym tygodniu liście otwartym.

Stowarzyszenie dystrybutorów poczuło się oburzone i oskarżyło lekarzy o sianie społecznego fermentu.

Dziennik „Le Monde” dotarł do notatki MSW, która stwierdza, że mimo zamówionej dużej liczby maseczek (ponad 1 mld w Chinach oraz setek milionów w zakładach na terenie Francji – PAP) są one „nierównomiernie dystrybuowane na terytorium i istnieje ryzyko, że niektórzy Francuzi mają nadmiar, a niektórzy wciąż nie mają dostępu do maseczek”.

Sytuacja, zdaniem urzędników resortu, „powinna zostać uregulowana po czerwcu”, tj. niemal miesiąc po zakończeniu kwarantanny 11 maja.

Brak maseczek na rynku oraz niedobór w szpitalach na początku epidemii kosztował rząd kilkanaście punktów procentowych poparcia w sondażach oceniających zarządzanie kryzysem.

Od dekretu z 23 marca prywatne firmy i władze lokalne są upoważnione do importu masek chirurgicznych, ale pod warunkiem zgłoszenia tego faktu, aby umożliwić państwu ich rekwirowanie w razie potrzeby.

Władze informują, że od początku kryzysu Francja importowała już 0,5 mld maseczek, ale służba zdrowia zużywa tygodniowo około 45 mln.

Sieć Carrefour informuje o 225 mln maseczek, które „będą dostępne w przyszłości” w sprzedaży. Leclerc obiecuje 170 mln, Intermarche – 100 mln, System U – 70 mln, itp. Dystrybutorzy zobowiązują się sprzedawać je po koszcie lub z niską marżą. Sieć Intermarche oferuje klientom kartę lojalnościową, aby zarezerwować pudełko 50 maseczek online.

„Sieci handlowe nie są i nigdy nie były odpowiedzialne za zakup i dostawę maseczek dla opiekunów” – wyjaśnia Federacja Handlu i Dystrybucji, odpierając zarzuty o podstępne ukrywanie maseczek przed szpitalami i lekarzami.

Po stronie handlowców stanął resort zdrowia, zapewniając, że ci nie zgarniają z rynku maseczek kosztem szpitali i lekarzy.

W sporze o maski poszkodowani czują się farmaceuci, podkreślając, że skrupulatnie przestrzegali zasad kwarantanny i bezpłatnie przekazywali maseczki dla personelu medycznego „A teraz, kiedy mamy wreszcie prawo sprzedawać maseczki, to duża dystrybucja zajmuje wszystko, zostaliśmy na lodzie” – mówi PAP paryski farmaceuta.

Ekonomista Jean Archer, komentując dla PAP problem braku maseczek na rynku, stwierdza żartobliwie, że wprawdzie Francja jest mocarstwem atomowym, ale branże przyzwyczajone są do administracyjnego regulowania wielu aspektów ich funkcjonowania.

Przestawienie produkcji, uruchomienie małych szwalni czy automatów z maseczkami, które pojawiły się m.in. na ulicach polskich miast, we Francji zajmuje więcej czasu i powinno zostać przedyskutowane z partnerami społecznymi.

O maskomatach w Polsce pisały już media, m.in. Huffington Post.

Czytaj także:

Francja: żeby nie doszło do drugiej fali epidemii, odpornych musi być 70% populacji