{"vars":{{"pageTitle":"Eksport zboża to dobry interes. Ale to nie budżet Ukrainy na nim zarabiał","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["handel","handel-zagraniczny","main","najnowsze","najwazniejsze","rolnictwo","surowce-rolne","wojna-na-ukrainie","zboze","zboze-z-ukrainy"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"25 kwietnia 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"04","pagePostDateDay":"25","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":551941}} }
300Gospodarka.pl

Eksport zboża to dobry interes. Ale to nie budżet Ukrainy na nim zarabiał

Na eksporcie zboża z Ukrainy krocie zarabiają nie tyle producenci i budżet walczącego kraju, co pośrednicy i ich polityczni patroni. Wprowadzenie przez Polskę zakazu wwozu ukraińskiego ziarna może to zmienić.

Korespondencja własna z Ukrainy.

Zakaz importu zboża z Ukrainy wyrządza szkody naszym rolnikom – żali się ukraiński minister rolnictwa Mykoła Solskyj. Jednak zdaniem ukraińskich komentatorów mało w tym prawdy. Ich opinie potwierdzają też ustalenia dziennikarzy znad Dniepru.


Polecamy: Wojna niszczy Ukrainę, ale nie majątki ukraińskich oligarchów. Wielu się wzbogaciło


Według ukraińskich mediów dzięki politycznemu lobbingowi i korupcji stworzono na Ukrainie sprawnie działający system zmuszający drobnych i średnich producentów rolnych do pozbywania się zboża za bezcen i dający możliwość krociowych zarobków pośrednikom, którzy to zboże eksportują.  Zakaz wwozu ukraińskiego zboża wprowadzony przez Polskę i państwa UE graniczące z Ukrainą łamie ten korupcyjny „samograj” i daje szansę naprawy sytuacji.

Jedzie zboże, jedzie

Jak podaje ukraiński Instytut Gospodarki Rolnej, znad Dniepru wyeksportowano w zeszłym roku 38,5 mln ton ziarna o wartości 9,1 mld dolarów.

Pierwsza piątka zeszłorocznych odbiorców ukraińskiego zboża w drugim półroczu 2022 r. to: Turcja, Rumunia, Hiszpania, Polska i Indonezja. Pieniądze ze sprzedaży tego ziarna osiadły jednak w dużej części za granicą: w Szwajcarii (549 mln dolarów), Wielkiej Brytanii (114 mln dolarów), na Cyprze (107 mln dolarów), w Polsce (86 mln dolarów) i Zjednoczonych Emiratach Arabskich (71 mln dolarów).

Obecność w tej grupie państw Polski oznacza, że handlarze z Ukrainy transakcje prowadzą za pośrednictwem zarejestrowanych u nas „podkładek” – część ukraińskiego zboża może więc w polskim obrocie występować jako zboże polskie.

Pieniądze poza systemem

– W czasie gdy Ukraina, która bardzo potrzebuje pieniędzy na walkę i przeżycie szuka pieniędzy wszędzie, gdzie tylko można, znajdują się ci, którzy ją okradają, jak i ci, którzy wolą tych kradzieży nie zauważać. Firmy, które korzystając z okazji, po zaniżonej cenie wywożą nasze ziarno, nie opłacają tutaj podatków, przywożą minimalne ilości waluty otrzymanej ze sprzedaży i jeszcze normalnie zarobią: sprzedadzą ziarno samym sobie, a potem już po normalnych cenach rynkowych końcowym nabywcom – opisuje sytuację z eksportem zboża ukraiński opiniotwórczy tygodnik „Dzerkało Tyżnia” dodając, że „obojętność państwa wobec tej sytuacji poraża”.


Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!


Według ustaleń dziennikarzy „Dzerkała Tyżnia” w II półroczu 2022 r. ukraińscy pośrednicy eksportowali pszenicę o 40 proc., a kukurydzę o 30 proc. taniej niż wynosiły ceny tych zbóż na światowym rynku. A przynajmniej takie wartości podawali w dokumentach celnych na podstawie których naliczano im podatki.

– I to wszystko po tych alarmujących oświadczeniach, że bez ukraińskiego chleba światu grozi klęska głodu – zauważa DzT.

Przy średniej cenie pszenicy na światowym rynku rzędu 362 dolary za tonę ukraińscy pośrednicy sprzedawali ją do Egiptu po 216 dolarów, do Turcji po 200 dolarów, a do Grecji po 176 dolarów za tonę. Przy czym to średnia cena, bo zdarzały się transakcje, w których jako cenę sprzedaży wskazywano 50 dolarów za tonę.

Podobna sytuacja była z kukurydzą, którą przy cenie światowej 320 dolarów za tonę eksportowano do Ergiptu po 212, do Bułgarii po 209, a do Turcji po 175 dolarów za tonę.

Sytuacja z eksportem zboża po zaniżonej cenie odbija się niekorzystnie na budżecie państwa, na stabilności ukraińskiej hrywny i na inflacji. Ale ministerstwo rolnictwa i rząd w ogóle nie wykazują zainteresowania problemem ceny eksportowanego zboża – konstatują dziennikarze zwracając uwagę, że zaniżone ceny stanowią podstawę do naliczania wprowadzonej ostatnio kaucji płaconej przez eksporterów i wyliczeń ile pieniędzy powinni oni przelać na ukraińskie konta po realizacji nowych kontraktów eksportowych.

Skupują za bezcen

Ukraińscy farmerzy sprzedają swoje zboże eksportującym je pośrednikom za bezcen, bo nie mają szans sprzedać go oficjalnie. To rezultat korupcyjnej praktyki blokowania przez służby skarbowe faktur VAT – ocenia honorowy przewodniczący Związku Farmerów i Prywatnych Właścicieli Ziemi Mykoła Stryżak.


Polecamy: Ukraina przejęła firmy rosyjskiego oligarchy. Ale niewiele na tym skorzysta


Jak mówi Stryżak, szansę na skuteczne złożenie faktur i rozliczenie podatku mają tylko politycznie ustawieni i ci, których stać na zapłacenie grubej łapówki. Reszta skazana jest na szarą strefę i pośredników płacących gotówką znacznie mniej niż wynosi cena rynkowa.

Dodatkową zaporą są korupcyjne układy działające w ukraińskich portach i na przejściach granicznych, przez które zwykły śmiertelnik nie ma szans się przebić. I tu, i tu trzeba mieć dojście i zapłacić łapówkę.

Farmer nie może bezpośrednio sprzedać ziarna przez odeski port i tu na spotkanie wychodzi mu pośrednik. Ale może i przez tydzień nie brać ziarna. I co wtedy z ceną? Oczywiście silnie spadnie” – opisuje sytuację Mykoła Stryżak konstatując „państwo nie wtrąca się i nie reguluje tych procesów. Można powiedzieć, że parlament rękami lobbystów dokonał ekonomicznej dywersji przeciw Ukrainie”.

Korupcja w portach i na granicy

Od października zeszłego roku chętni na załadunek statku i wysłanie ziarna w ramach „korytarza morskiego” powinni zapisać się w elektronicznej kolejce. Jednak, jak się okazuje, wcale nie jest prosto się do niej uczciwie dostać.

– Elektroniczna kolejka na załadunek statków w morskim korytarzu ziarnowym z zewnątrz jest publiczna, ale kryje drugie dno. Po to by do niej trafić trzeba zapłacić urzędnikom z Administracji Morskich Portów Ukrainy, terminali i portów towarowych – opisywał sytuację kilka tygodni temu branżowy portal sektora rolnego Latifundist.

Za łapówkę w wysokości 2-4 dolarów od tony ziarna urzędnicy proponują „pomóc” w podaniu w pierwszej kolejności dokumentów potrzebnych do wpisania w system elektroniczny. Inaczej statki, które przypłynęły wcześniej stoją na redzie i czekają wiele dni na załadunek.

Podobna sytuacja, jak informował szef think-tanku Ukraiński Instytut Przyszłości Jurij Romanenko, jest na granicach lądowych, tyle że tam kolejkę w zależności od płaconych łapówek ustawiają ręcznie ukraińscy celnicy.

Fair trade na opak

Jednak problemem są nie tylko pośrednicy i korupcja na granicy. Wiaczesław Gorobec, ukraiński ekspert specjalizujący się w zagadnieniach gospodarki lokalnej zwraca też uwagę na nieuczciwą konkurencję w stosunku do polskich rolników ze strony ukraińskich agroholdingów, które samodzielnie eksportują swoją produkcję po zaniżonych cenach.

– Dzisiaj lobby rolnicze jest najsilniejsze. Jaskrawym tego dowodem jest latyfundysta Mykoła Solskyj, który jest ministrem rolnictwa. Jest współwłaścicielem Ukraińskiego Holdingu Rolniczego, który kontroluje ponad 50 tys. ha gruntów. Dzięki swoim ludziom na szczytach władzy wielcy posiadacze ziemscy załatwili sobie obniżki podatków, podwójną kompensację VAT i szereg innych ulg – komentuje Gorobec

I dodaje, że gdyby ukraiński duży biznes rolniy „płacił uczciwą cenę za dzierżawę ziemi”, za skupowane ziarno i przestrzegał reguł obowiązujących innych, „to już dawno by zbankrutował”.

– Dzisiaj efektywność ukraińskich producentów rolnych pod względem plonów z hektara jest jedną z gorszych w Europie i na świecie – mówi Gorobec.

Zrobić wreszcie porządek

Ukraińscy eksperci analizujący sprawę zakazu wwozu zboża do Polski i innych graniczących z Ukraina krajów są niemal jednomyślni – jeśli rząd zabierze się wreszcie za porządki, to uczciwym producentom zakaz wcale nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie: wymuszone przez polskie działania uregulowanie sytuacji sprawi, że Ukraina na eksporcie ziarna zacznie naprawdę, a nie tylko na papierze zarabiać.

– Rozwiązaniem byłoby stworzenie państwowej centrali, która w warunkach wojennych gwarantowałaby z jednej strony cenę skupu zboża od producentów dającą im godziwy zysk, z drugiej eksportowałaby je po realnej cenie zawierając kontrakty z zagranicznymi odbiorcami na szczeblu międzyrządowym. Mielibyśmy w ten sposób i zadowolonych producentów, i budżet napełniony podatkami z eksportu ich produkcji, i walutę w rezerwach banku centralnego – przekonuje analityk rynku rolnego Roman Gołowin.

Czytaj także: