Kolejny pakiet sankcji na Rosję, nad którym pracuje Unia Europejska, miałby obejmować m.in. zakaz importu rosyjskiej ropy na terytorium UE. W niektórych krajach wspólnoty stanowił on nawet ponad 80 proc. sprowadzanej ropy. Węgry już mówią „nie” nowym sankcjom ze względu na duże uzależnienie. A skąd Polska bierze ropę?
O tym, że UE szykuje nowy, szósty pakiet sankcji informowali w ostatnich dniach przedstawiciele Komisji Europejskiej, w tym Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji. Komisja ma przygotować szczegóły w najbliższych dniach. Według Borrella, cytowanego m.in. przez agencję Reuters, propozycje dotyczące zakazu importu ropy powinny być znane jeszcze przed posiedzeniem rady ministrów spraw zagranicznych UE, które zaplanowano na 10 maja.
Zakaz importu ropy z Rosji ma być kolejnym uderzenie w podstawy gospodarki Rosji i być sankcją za jej napaść na Ukrainę.
Niemcy są „za”
Wprowadzenie embarga jest bardzo prawdopodobne, bo opowiadają się za nim Niemcy, największy odbiorca surowców energetycznych z Rosji.
– Udało się dojść do sytuacji, w której Niemcy są w stanie znieść embargo na ropę – powiedział niemiecki minister gospodarki Robert Habeck.
Sygnał z Niemiec jest istotny, bo do tej pory to one kupowały najwięcej ropy z Rosji, co widać na tym wykresie sporządzonym na podstawie danych Międzynarodowej Agencji Energii.
Z nieoficjalnych informacji, publikowanych przez zachodnie media wynika, że w nowych sankcjach mogą być wyjątki: wprowadzenia natychmiastowego embarga nie będzie wymagać się od Słowacji i Węgier. Powód: bardzo duże uzależnienie miejscowych gospodarek od rosyjskiego surowca.
Litwa najbardziej zależna
Rzeczywiście, według danych MAE zarówno Słowacja, jaki i Węgry są w pierwszej piątce najbardziej uzależnionych od importu z Rosji. W przypadku Węgier rosyjska ropa stanowiła w styczniu 2022 r. (najnowsze dostępne dane) około 46,4 proc. całego importu ropy. Na Słowacji było to aż 77,5 proc.
Ale z zestawienia MAE wynika, że największy udział rosyjskiej ropy w imporcie tego surowca był na Litwie, bo przekraczał 81 proc. Dużo sprowadza go też Finlandia (62,3-procentowy udział w imporcie). W czołówce jest też Polska, dla której ropa z Rosji stanowi 58 proc. dostaw.
Polska kupuje coraz mniej, Węgry więcej
Z danych MAE można też wywnioskować, jak kraje zarządzały swoją zależnością od Rosji w ostatnich miesiącach. Polska w takim ujęciu wypada nieźle. Jeszcze w lutym 2020 roku ponad 83 proc. kupowanej ropy było surowcem rosyjskim.
Za to Węgrzy zrobili niewiele, żeby ograniczyć rolę Rosji w swoich dostawach. Dwa lata temu import z Rosji stanowił 44,1 proc. całej ropy kupowanej przez Budapeszt, czyli nawet mniej, niż obecnie.
Nie inaczej było z dostawami rosyjskiego gazu nad Balaton. Według danych Eurostatu, na które powołuje się CNBC.com, import rosyjskiego gazu na Węgry zwiększył się w ciągu ostatniej dekady z 9,070 mln metrów sześciennych w 2010 r. do 17,7 mln metrów sześciennych w 2019 r.
Co więcej, przedstawiciele węgierskiego rządu już zapowiedzieli, że dla Budapesztu odcięcie od dostaw z Rosji to czerwona linia, której nie chce on przekroczyć. Peter Szijjarto , minister spraw zagranicznych Węgier, powiedział we wtorek, że jego kraj nie poprze sankcji, których celem byłoby zatrzymanie importu na Węgry rosyjskich surowców energetycznych. Według Reutersa Szijjarto stwierdził, że Węgry nie mają alternatywy dla tego importu.