Z początkiem przyszłego roku Ministerstwo Finansów planuje wprowadzić do polskiego systemu tzw. „estoński CIT” dla małych i średnich przedsiębiorstw. Projekt ustawy w tej sprawie ma się pojawić jeszcze przed końcem czerwca. Na czym polegają zmiany w prawie i kto może na nich skorzystać?
Przepisy prawne, które zapowiada resort finansów otrzymały miano „estońskiego CIT-u” dlatego, że mają być oparte o słynące z prostoty i przejrzystości zasady opłacania podatku dochodowego od osób prawnych obowiązujące już od 20 lat właśnie w Estonii.
Rozliczanie podatku CIT w Estonii trwa zaledwie 5 godzin, podczas gdy proces rozliczania wszystkich podatków – zaledwie 50 godzin. To piąty najlepszy wynik na świecie według danych Banku Światowego.
Dla porównania w Polsce rozliczenie samego CIT-u trwa 59 godzin, a wszystkich podatków ogółem – całe 334 godziny.
Jak będzie działał i ile będzie kosztował „estoński CIT’ w Polsce?
Zgodnie z ideą tego systemu opodatkowaniem CIT objęty jest jedynie dochód dystrybuowany przedsiębiorstw – nie dotyczy on zatem tej części dochodu, którą firma chce reinwestować.
W Polsce miałby obowiązywać także alternatywny wariant, zgodnie z którym podatnik będzie mógł zaliczać odpisy na specjalny rachunek inwestycyjny do kosztów uzyskania przychodów. W ten sposób osiągnięty miałby zostać podobny cel ekonomiczny, ale przy zachowaniu klasycznych rozliczeń CIT.
Wejście do systemu estońskiego jest możliwe po spełnieniu określonych warunków na czteroletni okres, z możliwością przedłużenia na kolejne cykle, jeżeli w ostatnim roku danego okresu firma wciąż spełnia warunki postawione przez Ministerstwo Finansów.
Zgodnie z wyliczeniami resortu roczny koszt wprowadzenia nowych regulacji dla budżetu państwa ma przekraczać 4 mld zł.
„Na podstawie przeprowadzonych analiz ustaliliśmy, że warunki ustawowe spełni ok. 200 tys. firm. Skutek budżetowy reformy określiliśmy na kwotę ok. 4,35 mld zł. Z budżetowego punktu widzenia jest to wynik bardzo ostrożny, liczony „z górką” na niekorzyść budżetu państwa. Uwzględniają one oczekiwany przez nas efekt zmiany formy prawnej na korporacyjną i przejścia na zasady „estońskie” oraz zakładają, że rozliczające się na zasadach estońskich spółki w ogóle nie będą wypłacać zysków swoim udziałowcom” – powiedział rozmowie z 300Gospodarką wiceminister finansów Jan Sarnowski, odpowiedzialny za przygotowanie nowych przepisów.
Dla kogo „estoński CIT”?
Zgodnie z listą warunków przedstawioną przez MF „estońskim CIT-em” będą objęte jedynie firmy, których udziałowcami są osoby fizyczne, a także takie spółki, które same nie mają udziału w innych przedsiębiorstwach.
Według wyliczeń MF to właśnie kryterium własnościowe spełnia obecnie ok. 200 tys. polskich firm.
Co więcej, firmy te muszą zatrudniać jeszcze co najmniej 3 pracowników, a ich przychody pasywne nie mogą przekraczać przychodów z działalności operacyjnej. Przedsiębiorstwa te muszą także wykazywać nakłady inwestycyjne.
Firma korzystająca z estońskiej formy opodatkowania nie może także wykazywać przychodów przekraczających 50 mln zł rocznie. Jeżeli jednak przekroczy ona próg 50 mln zł przychodów w ciągu 4-letniego cyklu objęcia podatkiem estońskim, to nie zostanie z niego wykluczona na kolejny okres – pod warunkiem, że to przekroczenie nie nastąpi w ostatnim roku trwającego cyklu.
Aby utrzymać się w programie specjalnego opodatkowania firmy biorące w nim udział będą także musiały z roku na rok zwiększać poziom nakładów inwestycyjnych średnio o 7,5 proc.
„Utrata prawa do opodatkowania na warunkach estońskich pojawi się w sytuacji naruszenia warunku wykazania w okresie dwóch kolejno następujących po sobie lat podatkowych wzrostu o 15 proc. poniesionych bezpośrednio nakładów na cele inwestycyjne” – powiedział Jan Sarnowski.
Według Sarnowskiego wprowadzenie warunku dotyczącego wzrostu inwestycji rok do roku pozwoli na uniknięcie problemu zatrzymywania zysku w spółkach – zamiast ich reinwestowania.
„W Estonii szczególnym problemem było utrzymanie dużego tempa wzrostu inwestycji po kilku latach od zmiany sposobu rozliczenia CIT. Również OECD zwraca uwagę na estoński problem z zatrzymaniem w spółkach zysku, który nie jest produktywny, nie „pracuje” i nie przyczynia się do rozwoju ich działalności, a przez to – do rozwoju gospodarki. Wprowadzenie warunku wzrostu nakładów inwestycyjnych jest wynikiem kilku miesięcy wspólnych prac z przedstawicielami Ministerstwa Finansów Estonii, którzy pomogli nam w nauce na ich własnych błędach” – mówi Sarnowski.
Czy jednak nie istnieje ryzyko, że przynajmniej część firm zostanie w średnim terminie zmuszona do stosowania naprzemiennie dwóch systemów rozliczania CIT-u – estońskiego i tradycyjnego – w związku z niespełnieniem warunku dotyczącego wzrostu inwestycji?
„Warto pamiętać, że wprowadzony pułap nie jest zbytnio restrykcyjny. Naturalne tempo wzrostu wartości brutto środków trwałych w polskich przedsiębiorstwach to ok. 5,46 proc. rocznie. Nakłady inwestycyjne na nowe środki trwałe w sektorze MŚP były w ostatnich latach o wiele większe niż w dużych przedsiębiorstwach i wzrastały w sektorze mikro o 11 proc., małych o 6 proc., średnich o 9 proc. Zakładany pułap średnio 7,5 proc. rocznie odpowiada specyfice rozwijającej się firmy. Dodatkowo pełni również rolę uszczelniającą – zniechęci do korzystania z estońskiego CIT spółki „wydmuszki”, w szczególności te z obcym kapitałem, które nie inwestują i nie rozwijają się. Pamiętajmy, że polskie rozwiązanie otwarte jest również dla zagranicznych inwestorów” – mówi Sarnowski.
Wejście do „estońskiego” systemu opodatkowania CIT jest dobrowolne.
Jakie korzyści mają przynieść zmiany w systemie podatkowym?
„Polska gospodarka potrzebuje prywatnych inwestycji. Estoński CIT przyczyni się do wzrostu kapitałów własnych przedsiębiorstw, poprawy ich płynności, zdolności kredytowej i produktywności, a tym samym znacznie przyspieszy wzrost gospodarczy i zwiększy konkurencyjność całej gospodarki” – mówi wiceminister Sarnowski.
Wśród potencjalnych korzyści zmian prawnych dla przedsiębiorców wymieniane są przede wszystkim: większa odporność na dekoniunkturę, większe zdolności inwestycyjne i oszczędność kosztów związanych z rozliczeniami podatkowymi.
Możliwość zwiększenia odporności firm na kryzys w wyniku podobnych zmian zdaje się potwierdzać przykład estoński.
Zdaniem Helen Pahapill, doradczyni w Departamencie Polityki Podatkowej Ministerstwa Finansów Republiki Estońskiej, firmy w Estonii dzięki temu rozwiązaniu miały odpowiednio dużo zaoszczędzonego własnego kapitału, co pozwoliło im na przetrwanie w stosunkowo dobrej kondycji kryzysu finansowego.
Warto jednak zauważyć, że w Polsce, ze względu na włączenie warunku utrzymania średniej rocznej stopy wzrostu na inwestycji na poziomie 7,5 proc., firmy, przynajmniej w pewnej liczbie, nie będą w stanie dzięki wprowadzeniu estońskiego rozwiązania oszczędzać środków na trudniejsze czasy, a raczej będą zachęcane do jak najszybszego ich reinwestowania.
Nie ulega także wątpliwości, że polskie firmy z sektora MŚP mają ograniczony dostęp do finansowania dłużnego.
„Ponad 25 proc. klientów MŚP w Polsce jest wykluczonych z systemu bankowego, nie mogą liczyć na udzielenie im pożyczki dla przedsiębiorców w banku. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest brak zabezpieczeń pożyczek. Do tego dochodzą takie przyczyny, jak brak odpowiedniej dokumentacji i bardzo krótka historia kredytowa” – powiedział Tomasz Sękalski, szef polskiego oddziału firmy pożyczkowej Lidya, w rozmowie z 300Gospodarką.
Jaki jednak może być wpływ wprowadzenia nowych regulacji na sektor firm zajmujących się rachunkowością i doradztwem podatkowym dla małych i średnich przedsiębiorstw?
„Spodziewamy się, że nowy system zachęci wiele firm do zmiany formy działania na korporacyjną. Będzie to dla nich oznaczać konieczność prowadzenia księgowości i sporządzania sprawozdań finansowych, co może skutkować wzrostem zapotrzebowania na usługi księgowe” – odpowiada Sarnowski.
„W kwestii usług doradczych, zarówno możliwość skorzystania z rezerwy inwestycyjnej, jak i przejście z dotychczasowego systemu na estoński może zachęcić firmy do skorzystania z pomocy ekspertów. W szerszym horyzoncie czasowym, gdy firmy zapoznają się i oswoją z nowymi przepisami, zapotrzebowanie na usługi doradcze w naturalny sposób spadnie” – dodaje.
Czytaj także: Polski bank centralny ostrzega przed nowym zagrożeniem, które może zachwiać naszą gospodarką