Co trzeci Polak przyznaje, że zdarza mu się podejmować impulsywne decyzje zakupowe w celu poprawy nastroju wywołanego tzw. jesienną chandrą, wynika z badania „Wpływ obniżonego nastroju na finanse”, przeprowadzonego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG.
Według badania więcej kobiet (39 proc.) niż mężczyzn (24 proc.) sięga po portfel w chwilach obniżonego nastroju. Największą skłonność do impulsywnych zakupów wykazuje pokolenie Z. Blisko 50 proc. osób poniżej 25. roku życia przyznało się do takich działań, podczas gdy w grupie wiekowej 65+ odsetek ten wynosi zaledwie 16 proc.
Jednocześnie niemal połowa Polaków deklaruje, że nie podejmuje tego typu decyzji, a 22 proc. nie doświadcza sezonowego pogorszenia nastroju.
Co kupujemy na poprawę humoru?
A jak zwalczamy jesienną chandrę? Badanie pokazało, że najczęściej sięgamy po produkty spożywcze, zwłaszcza słodycze (46 proc.). Kolejne miejsca zajmują odzież (37 proc.) oraz kosmetyki (24 proc.). Z kolei 10 proc. respondentów przyznało, że obniżony nastrój skłania ich do podejmowania ryzykownych decyzji finansowych, takich jak zaciąganie zobowiązań czy dokonywanie kosztownych zakupów. Ta tendencja jest szczególnie widoczna w dużych miastach oraz wśród osób poniżej 35. roku życia.
– Sezonowy wzrost konsumpcji określonych produktów i towarów w okresie jesienno-zimowym to zjawisko łączące zarówno aspekty ekonomiczne jak i psychologiczne. Krótsze dni i chłodniejsza pogoda obniżają nastrój, skłaniając konsumentów do poszukiwania produktów poprawiających samopoczucie poprzez wyrzut endorfiny. Kluczową rolę odgrywają produkty sezonowe – od artykułów spożywczych, przez menu w restauracjach, po odzież i kosmetyki zimowe a także „słodkości”. Okres ten sprzyja również impulsywnym decyzjom zakupowym, co z jednej strony napędza sprzedaż, ale z drugiej może prowadzić do nadmiernego wydawania, co negatywnie wpływa na stan portfeli – tłumaczy dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor, cytowany w komunikacie do badania.
Rosnące zadłużenie handlu detalicznego
BIG InfoMonitor przypomina również, że nie tylko konsumenci muszą uważać na swoje finanse. Na koniec września 2024 roku zadłużenie kredytowe i pozakredytowe w handlu detalicznym (PKD 47) wyniosło ponad 3,4 mld zł, czyli o 390 mln zł więcej niż rok wcześniej (+13 proc.). Jednocześnie wzrosła liczba firm z problemami – o 950, do prawie 36 tys. Oznacza to, że średnio na jedną firmę przypada prawie 96 tys. zł z przeterminowanych faktur.
– Powodem dużych wzrostów w przeterminowanym zadłużeniu sklepów mogą być m.in. rosnące koszty prowadzenia działalności oraz nasilająca się konkurencja cenowa. Co więcej, na koniec września 2024 r. obserwowaliśmy niepokojący spadek sprzedaży detalicznej w cenach stałych w porównaniu z poprzednim rokiem. Spadek ten jest czymś, czego nie przewidziały żadne wcześniejsze prognozy, więc trudno jest jednoznacznie wskazać przyczyny oraz to czy jest to jednorazowe zdarzenie czy już początek negatywnego trendu – wskazuje dr hab. Waldemar Rogowski.
I dodaje, że mimo wzrostu wynagrodzeń realnych, gospodarstwa domowe zwiększają oszczędności i ograniczają zakupy do niezbędnego minimum.
– Jest to konsekwencją spadku realnej wartości zgromadzonych we wcześniejszych latach oszczędności w wyniku wysokiej inflacji oraz konieczności budowania poduszki finansowej na trudne czasy, co z kolei wynika z rosnącego ryzyka geopolitycznego. Siłą rzeczy w pierwszej kolejności cierpią na tym właśnie przedsiębiorstwa z sektora sprzedaży detalicznej – podsumowuje główny analityk BIG InfoMonitor.
Polecamy też:
- Handel chce opóźnienia systemu kaucyjnego. I wyłączenia dla sklepów jednej kategorii
- Lista największych podatników wśród firm w Polsce. Obok banków – handel i energetyka
- Geopolityka rozgrywa handel. Ideowi przyjaciele stali się ważniejsi niż kiepski sąsiad i zyski
- Handel detaliczny celem cyberataków. Straty sięgają milionów złotych