{"vars":{{"pageTitle":"Ilu Ukraińców uciekło przed wojną? Kryzys migracyjny z 2015 roku nie wytrzymuje porównania pod względem liczby uchodźców","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["donbas","frontex","inwazja-rosji-na-ukraine","kryzys-humanitarny","main","migracje","onz","uchodzcy","uchodzcy-z-ukrainy","wojna-na-ukrainie","wojna-w-ukrainie"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"6 czerwca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"06","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":293612}} }
300Gospodarka.pl

Ilu Ukraińców uciekło przed wojną? Kryzys migracyjny z 2015 roku nie wytrzymuje porównania pod względem liczby uchodźców

W ostatni weekend granice z Polską przekroczyło 50 tys. Ukraińców, a w ostatniej dobie ich liczba znowu wzrosła, podaje Straż Graniczna. Nawet jeśli niektórzy przyjeżdżają do nas powtórnie, to liczby są wystarczająco wysokie, by móc z powiedzieć, że liczba uchodźców wojennych, którzy przekroczyli granice swojego kraju jest już większa niż 7 mln osób.

Za kilka godzin będzie to widoczne także w aktualizacji danych ONZ.

Od 24 lutego Straż Graniczna odprawiła na kierunku z Ukrainy do Polski w sumie 3,859 mln Ukraińców, głównie kobiet i dzieci. Około 1,87 mln z nich zdecydowało się dotąd na powrót do swojego kraju. Według ONZ, w sumie na Ukrainę wróciło 2,1 mln osób.

Połowa uchodźców chce po wojnie zostać w Polsce. Część wyjedzie dopiero, gdy zarobi pieniądze [WYWIAD]

Demograficzny lej po bombie

Wielkość ukraińskiej diaspory w Europie podwoiła się i przekroczyła 10 mln osób. Do wybuchu wojny poza ojczyzną w regionie Europy żyło 5 mln Ukraińców (na całym świecie 6,1 mln, wg ONZ). Tak duży ubytek, to ogromna strata dla kraju o łącznej populacji nieznacznie przekraczającej 44,1 mln (wg danych na 2020 rok), zwłaszcza, że (jak donoszą eksperci)  z Ukrainy zaczynają już uciekać nie tylko ci, którzy obawiają się działań zbrojnych, ale także ci, którzy martwią się ekonomicznymi skutkami wojny.

Mimo że migracja wojenna nieco wyhamowała w ostatnich dniach, Polska nadal jest krajem, do którego każdej doby zmierza największa liczba uchodźców. Jednak niepokojąco, do ponad 1 miliona osób, wzrosła liczba osób, które przekroczyły granicę z Rosją – nie wiadomo ile z tych przejazdów to przymusowe deportacje z terenów okupowanych przez rosyjską armię.

Wędrówki ludów XXI wieku

Wszyscy pamiętamy ogromne liczby ludzi prących w stronę granic Unii Europejskiej w 2015 roku i sceny ratowania pasażerów ściśniętych w niewielkich pontonach na środku Morza Śródziemnego. Ale liczba uchodźców z Ukrainy wielkością niemal 4-krotnie (3,8) przekroczyła liczbę tych obcokrajowców uciekających przed wojnami, katastrofami klimatycznymi i biedą, którzy dotarli do Europy w całym 2015 roku.

W 2015 roku do granic Unii Europejskiej dotarło łącznie ponad 1,83 mln osób. Jechali z wielu krajów, w tym z Syrii, od kilku lat ogarniętej wojną domową. Wybierali różne szlaki przerzutowe (ponad milion osób dotarło do naszego kontynentu drogą morską, co najmniej 4 054 osoby straciły tam życie) i docierali do granic różnych krajów Europy.

Agencja Frontex w swoich statystykach uciekinierów z krajów Południa określa jako nielegalnych imigrantów. Zdecydowana większość starała się później zalegalizować swój pobyt. Jeszcze w 2015 roku o przyznanie statusu uchodźcy wystąpiło na terenie UE prawie 1,3 mln osób, zaś w 2016 – 1,22 mln. Z danych Eurostatu wynika, iż od 2015 r. do 2020 r. pozytywnie rozpatrywano rocznie od 21 tys. do maksymalnie 110 tys. wniosków i przyznawano jakąś formę ochrony dla cudzoziemca (wg Konwencji Genewskiej, status humanitarny, ochronę czasową lub pobyt tolerowany).

Obowiązujące wówczas prawo nie zakładało zbiorowej kwalifikacji migrantów jako uchodźców wymagających ochrony (jak ma to miejsce w przypadku Ukraińców – to tzw. ochrona tymczasowa), co oznaczało znacznie mniejsze możliwości integrowania się z lokalnymi społecznościami.

Rozgrywka za plecami Ukrainy

Dlaczego należy o tym nadal pisać i mówić? Bo tak trzeba, gdy przywódca jednego z najważniejszych państw Europy, apelując o nieupokarzanie Rosji w setny dzień wojny rozpętanej przez tę Rosję, w zasadzie informuje, że stoi w blokach startowych żeby się układać z Putinem.

A nie mówiłam, ciśnie się na usta – mi i mojej rozmówczyni z pierwszych dni wojny, która już wtedy przekonywała, że nowej Norymbergi nigdy nie będzie, bo polityka i pieniądze zawsze wygrywają z moralnością w sprawach dotyczących konfliktów zbrojnych.

– Zaciągnięcie Putina przed międzynarodowy sąd byłoby możliwe w dwóch przypadkach i konieczne jest spełnienie ich obu. Po pierwsze, Putin musiałby wyjechać za granicę, do kraju, który akceptuje jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego i tam musiałby zostać zatrzymany i osądzony, po drugie – musieliby tego chcieć zachodni politycy – mówiła w wywiadzie dr Joanna Siekiera.

Nic dziś na to nie wskazuje. Przeciwnie – pojawiają się „linie uskoków”, jak pisze dziś Bloomberg, co wyraźnie widać w podejściu przywódców Francji i Niemiec i Włoch, ale także Węgier czy Rumunii.

Być może Władimir Putin nie zdołał zdobyć Ukrainy w szybkim uderzeniu militarnym, ale pod jednym względem jego wojna już zakończyła się sukcesem. Globalna gospodarka się rozpada, a sprzeczne interesy Zachodu – a także krajów rozwijających się – powoli się ujawniają. (…) Z punktu widzenia podziału gospodarczego wojna z Ukrainą może okazać się ukoronowaniem [działań Putina]”, pisze Bloomberg.

Przed specyficzną więzią Francji i Rosji ostrzegał prof. Tomasz Aleksandrowicz .

– Paryż i Moskwę zawsze łączyła nić porozumienia, przy czym te relacje próbował wzmacniać niemal zawsze Paryż, nie Moskwa – mówił w wywiadzie prof. Aleksandrowicz.

Gdy inni eksperci gloryfikowali gwałtowną niemiecką przemianę z końca lutego, prof. Aleksandrowicz chłodził głowy:

– Naprawdę nie sądzę żeby zmieniła się tam mentalność, zwłaszcza że muszą oni [Niemcy] stale pamiętać o uwikłaniu w surowce strategiczne – to przecież nie tylko ropa i gaz, ale też uran, złoto, diamenty wykorzystywane w nowoczesnych technologiach. Niemiecki biznes wymusi współpracę na politykach, tak jak to się w końcu stało po nałożeniu sankcji za aneksję Krymu w 2014 r.”

Te wszystkie śledztwa, trybunały, zbieranie dowodów, a nawet już toczące się procesy przeciwko konkretnym rosyjskim żołdakom, to liść figowy, albo raczej liść babki lancetowatej zastosowany jako plaster na zadrapane (jednak) sumienie szefów państw Zachodu, którzy próbują kolaborować z Putinem. Bo prawdziwy zbrodniarz, główny odpowiedzialny za śmierć i zniszczenie, dla liderów Francji i Niemiec wciąż jest partnerem.