Limit ceny na ropę z Rosji uderzy w dochody rosyjskiego budżetu i nie ma większego znaczenia dla cen ropy na światowych rynkach, uważa większość z 77 znanych w USA i Europie ekonomistów ankietowanych przez panel IGM Forum
Limit ceny na rosyjską ropę planują nałożyć kraje G7. W ich ocenie uderzenie w dochody Rosji, osiągane ze sprzedaży surowców, miałyby zmniejszyć jej możliwości finansowania wojny. Grupa najbogatszych państw świata porozumiała się co do wprowadzenia maksymalnych cen ten surowiec z Rosji na spotkaniu na początku września.
Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Japonii, Kanady, Niemiec, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii zadeklarowali, że wprowadzą zakaz transportu rosyjskiej ropy, o ile jej cena przekroczy ustalony limit.
Sama wysokość limitu ma zostać określona przez „szeroką koalicję państw”, jak to podało G7, w tym także inne kraje, na przykład UE. Limit za zostać wprowadzony poprzez dobrowolne przyłączenie się do stosowania zakazu.
– Zachęcamy państwa, które planują nadal importować ropę i produkty ropopochodne z Rosji, aby zobowiązały się robić to jedynie po cenie maksymalnej lub niższej – napisali przedstawiciele G7 we wspólnym oświadczeniu.
Z Rosji nadal pochodzi połowa ropy importowanej do Polski. Ale już mniej, niż przed rokiem.
– Łącznie w okresie marzec-czerwiec 2022 r. przetransportowano do polskich rafinerii 4,2 mln ton ropy z Rosji w stosunku do blisko 4,8 mln ton ropy w analogicznym okresie 2021 r. – napisał na początku września pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Mateusz Berger w odpowiedzi na interpelację poselską.
Ropa z Rosji do Polski płynie dwiema drogami: rurociągiem Przyjaźń oraz morzem. Ten drugi kanał wkrótce ma zostać zamknięty, bowiem już w grudniu ma wejść w życie kolejny pakiet sankcji nałożonych na Rosję przez UE, zakazujący importu ropy z tego kraju drogą morską.
W odpowiedzi na plany G7 Rosja zapowiedziała, że nie będzie eksportować ropy do państw, które zdecydują się wprowadzić limit cenowy.
Czy ropa zdrożeje?
Czy te zmiany wpłyną zatem na rynek ropy, światowe ceny tego surowca, a co za tym idzie – ceny energii? Na ile skuteczne będą limity cenowe w ograniczaniu dochodów Rosji? Te pytania zadał aż 77 analitykom w USA i Europie panel ekonomistów IGM Forum ze szkoły MBA Chicago Booth. Analizę ich odpowiedzi umieszcza VoxEU w swojej kolumnie Vox debate on the economic consequences of war.
Generalnie, aż dwie trzecie z 77 ankietowanych ekonomistów uważa, że limit mógłby skutecznie ograniczyć możliwości finansowe Rosji. Ponad połowa badanych jest też zdania, że taki limit nie wpłynąłby na światową cenę ropy (a więc i ceny energii).
Ekspertom zadano dwa pytania:
Czy zgadza się Pan/Pani, czy nie zgadza, że:
- Limit cenowy nałożony przez kraje G7 i UE na zakupy rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych, obowiązujący wszystkich importerów rosyjskiej ropy, korzystających z zachodniej infrastruktury handlowej, żeglugi i ubezpieczeń, byłby skutecznym środkiem ograniczającym dochody Rosji?
- Sądzi pan/pani, że narzucony przez państwa G7 i UE limit cen ropy nie będzie miał istotnego wpływu na światową cenę ropy (np. benchmark Brent crude)?
Ocena ekspertów
W ankiecie wzięło udział 39 ekspertów z USA i 38 europejskich.
Eksperci zwracają uwagę na ogrom wyzwań związanych ze skutecznym wdrożeniem polityki limitowania cen zakupu ropy od Rosji. W końcu są państwa, które kupują dziś ropę z Rosji zacierając ręce, bo cena spadła.
Richard Portes z London Business School (LBS) zwraca uwagę, że „Rosja już teraz sprzedaje ropę do Indii i Chin po znacznie obniżonych cenach. A cena ropy reaguje na popyt, nie jest w znacznym stopniu kształtowana przez spekulacje. Rosja będzie miała kilku alternatywnych głównych nabywców po cenach powyżej limitu, pod warunkiem, że zostanie on rozsądnie ustalony” (komentarze analityków z zagranicy pochodzą z publikacji VoxEU, wszystkie można przeczytać w oryginalnym tekście).
Olivier Blanchard z Peterson Institute uważa, że dobrze zaprojektowany limit cenowy, to będzie taki, który „da Rosji zachętę do sprzedaży po limicie, a nie po prostu do zaprzestania sprzedaży”.
Blanchard podkreśla, żeby nie wylać dziecka z kąpielą – chcemy wpływać na przychody, a nie na podaż ropy.
David Autor z MIT: „Limit prawdopodobnie obniży nieco dochody Rosji z ropy, częściowo przez umożliwienie Chinom, Iranowi i Korei Północnej wynegocjowania większego rabatu (choć powyżej limitu cenowego)”.
Kenneth Judd ze Stanford odpowiada na to, że „Rosja może znaleźć innych nabywców, ale mechanika transportu ropy jednak ogranicza te możliwości”.
Podobnego zdania jest polski ekonomista, Ernest Pytlarczyk z Pekao SA.
– Są przecież inni odbiorcy, wiemy, że ropę kupuje Azja – Indie, Chiny. Nadal też trwa współpraca energetyczna między Rosją i Japonią – z projektów na Sachalinie nie wycofały się przecież japońskie firmy. Ale faktem jest, że Rosja nie do końca dysponuje taką infrastrukturą, która by pozwoliła na szybką zmianę kierunków dostaw całej ropy. Ropociągi do Azji nie są jeszcze tak rozwinięte, jak do Europy – mówi Ernest Pytlarczyk w rozmowie z 300Gospodarką.
A to może sugerować, że wbrew zastraszaniu, Rosja nie zakręci zupełnie kurka z ropą do Europy i będzie musiała zgodzić się na sprzedaż po cenach z limitem. Przynajmniej na jakiś czas. Ale ten czas tak samo, jak Rosja, kupuje sobie Europa, uważa Ernest Pytlarczyk.
– Bo z każdym miesiącem Europa zdobywa coraz więcej źródeł surowców niezależnych od Rosji. Z ropą jest nieco prościej niż z gazem, Europa bardziej wrażliwa jest jednak na szantaż gazowy. Alternatywnych źródeł ropy jest na świecie więcej, zależność od Rosji w tym przypadku nie jest w Europie tak istotna więc i Rosja nie może się pewnie zupełnie odwrócić plecami. Po wprowadzeniu limitu cenowego trzeba się liczyć z działaniami odwetowymi Rosji. Nie mówię, że tak się stanie, ale należy je brać pod uwagę – mówi główny ekonomista Pekao SA.
Ricardo Reis z London School of Economics (LSE) uważa, że zaangażowanie się państw G7/UE to za mało. „Skuteczne ograniczenie przepływu dochodów do Rosji zależy w krótkim okresie od reakcji rządu państw spoza G7/EU, a w długim – od wejścia na rynek handlowców i finansistów spoza G7/EU”.
Jan Eeckhout z Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie uważa, że lepszy – zamiast limitu ceny – byłby podatek: „Ponieważ zmniejsza dochody Rosji i dostarcza odpowiednich bodźców do poszukiwania innych źródeł (po niższych cenach)”.
Rick van der Ploeg z Oxfordu idzie o krok dalej: „Lepszy byłby bojkot ropy. W przypadku ropy (nie gazu) część z niej będzie sprzedawana w zamian z rabatem Chinom i Indiom. Ropa z Arabii Saudyjskiej stanie się zatem dostępna dla Zachodu, a tym samym cena ropy może spaść.”
Maurice Obstfeld z Berkeley uważa, że cena ropy może pójść w górę, jeśli Putin zatrzyma eksport: „Korzyść finansowa jest mniejsza niż postrzegana korzyść polityczna z dalszego duszenia Zachodu”.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, uważa natomiast, że Rosji zależy na tym, żeby strumień środków ze sprzedaży utrzymać.
– To nie będzie automatyczna decyzja: „odcinamy wszystko, nie odcinamy wcale”, ale jakiejś reakcji należy się spodziewać. Przecież widzimy, że Rosja aktywnie wykorzystuje przepływ węglowodorów jako narzędzie wywierania wpływu. To teraz instrument polityki wojennej. Trudno mi jednak ocenić w jakim zakresie limity cen byłyby skuteczne, bo trudno ocenić, jak powszechne byłoby ich zastosowanie. Widzimy przecież na poziomie UE, że nie ma jednomyślności jeśli chodzi o ograniczenia dostaw węglowodorów – komentuje dla 300Gospodarki Grzegorz Maliszewski.
(opracowanie tekstu: Katarzyna Mokrzycka)