{"vars":{{"pageTitle":"New York Times: Polacy uciekają z Wielkiej Brytanii przez koronawirusa i "trzeszczącą" służbę zdrowia","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","przeglad-prasy"],"pageAttributes":["emigracja","koronawirus","polacy-w-wielkiej-brytanii","polonia","sluzba-zdrowia","the-new-york-times","wielka-brytania"],"pagePostAuthor":"Daniel Rząsa","pagePostDate":"4 kwietnia 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"04","pagePostDateDay":"04","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":47841}} }
300Gospodarka.pl

New York Times: Polacy uciekają z Wielkiej Brytanii przez koronawirusa i „trzeszczącą” służbę zdrowia

Wielu Polaków z Wielkiej Brytanii przestraszyło się koronawirusa i wraca do domu – głosi nagłówek sobotniego artykułu w The New York Times.

Według gazety Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii uważają, że wolna reakcja brytyjskiego rządu na epidemię oraz “trzeszcząca” służba zdrowia stoją w sprzeczności z polskim systemem ochrony zdrowia oraz “agresywnymi” ruchami rządu.

Paracetamol na wszystko – to moje wrażenie brytyjskiej służby zdrowia” – cytuje jednego z polskich rozmówców NYT.

Dodatkowo – last but not least – epidemia sprawiła, że wielu Polaków na Wyspach straciło pracę.

Według danych polskiej ambasady w Londynie przez pierwszych 5 dni operacji “LOT do domu” Wielką Brytanię opuściło 12 tys. Polaków – to 1,5 proc. z około 800 tys. polskich mieszkańców wysp.

Naszym zdaniem: jeden z członków naszej redakcji, który spędził w Wielkiej Brytanii 3 lata, ma wytłumaczenie opisanego przez NYT zjawiska.

Polacy nie ufają brytyjskiej służbie zdrowia nawet bardziej niż tej w Polsce, ponieważ często zdarza się, że lekarze w NHS (brytyjski odpowiednik NFZ) na drobne w ich ocenie dolegliwości zalecają odpoczynek w domu i – tak, jak powiedział zacytowany w NYT Polak – paracetamol.

Takie podejście wydaje się być zgodne z brytyjską kulturą, gdzie ludzie nie przejmują się przesadnie zdrowiem i o ile nie odpada im jakaś kończyna, to nie zauważają problemu.

W Polsce jest bardziej jak we Włoszech: ludzie na zwykłe przeziębienie lub grypę oczekują często przepisania pół apteki leków i antybiotyku „na wszelki wypadek”, a także ogólnego zaopiekowania i przejęcia się ich stanem.

Kilka lat temu korespondentka BBC we Włoszech napisała w swoim felietonie nt. różnic kulturowych, że zadziwiło ją, jak wielu Włochów narzeka na ból wątroby, podczas gdy żaden Brytyjczyk nawet nie wie, gdzie ma wątrobę, więc co najwyżej mogą sobie ponarzekać na „tummy ache”.

W Polsce też wielu narzeka na ból wątroby…

Mamy zresztą więcej wspólnego z Włochami: po angielsku nie ma słowa, które byłoby odpowiednikiem polskiego „przewiania” – po prostu nie istnieje taka przypadłość (we Włoszech to natomiast „colpo d’aria”).

A to już ostatnie nasze podobieństwo z pożeraczami makaronu: także Włosi, którzy mieszkają na Wyspach, narzekają na tamtejszą służbę zdrowia.

PS. Zapytaliśmy kilku lekarzy, którzy zgodnie  wydali werdykt: wątroba nie może boleć. Jeśli faktycznie coś z nią jest nie tak, to ewentualnie można odczuć ból, który jest bólem tępym, rozlanym i którego miejsca nie jesteśmy w stanie określić.

POLECAMY TAKŻE:

>>> Brak turystów, rzesza uchodźców, terroryzm i niestabilność – tak kryzys gospodarczy po epidemii uderzy w Afrykę i Azję

>>> Psychozy, piramidy, protekcjonizmy – przegląd scenariuszy i rozwiązań na czasy po epidemii [ANALIZA 300GOSPODARKI]