Chociaż w Polsce odnotowano już ponad 1200 gatunków obcych, koszty inwazji biologicznych nie zostały dotychczas dokładnie policzone. Wiadomo jednak, że szkody te wynoszą w Unii Europejskiej co najmniej 12 mld euro rocznie i stale rosną.
Z inwazyjnym gatunkiem obcym (IGO) mamy do czynienia, jeżeli jego wprowadzenie lub rozprzestrzenianie się zagraża rodzimemu ekosystemowi lub gospodarce człowieka. IGO negatywnie wpływają na różnorodność biologiczną i są jedną z głównych i coraz częstszych przyczyn jej utraty, w tym wymierania rodzimych gatunków.
– Przewiduje się, że inwazyjne gatunki obce, dzięki wysokim zdolnościom adaptacyjnym, będą się mogły szybko przystosować do nowych warunków klimatycznych. Natomiast pozostałe gatunki, rodzime i obce zimnolubne, będą bardziej wrażliwe na te nadchodzące zmiany – wskazuje Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN.
– Przykładowo, zachwiane zostaną relacje między roślinami i zapylającymi je owadami. Wiele gatunków rodzimych roślin jest zapylanych przez małą liczbę gatunków owadów, czasem nawet tylko przez jeden gatunek, tymczasem spektrum zapylaczy wśród inwazyjnych gatunków obcych roślin jest najczęściej szerokie. Dlatego zachwianie tych relacji bardziej osłabi kondycję gatunków rodzimych, zwiększając ich podatność na negatywny wpływ gatunków obcych, a w konsekwencji — czyniąc je na przykład łatwiejszymi do wyparcia – dodaje ekspert w jednym ze swoich artykułów naukowych.
Komisja Europejska powiększy listę IGO
Problem dostrzega Unia Europejska. Komisja Europejska ma w planach poszerzenie listy inwazyjnych gatunków obcych.
– KE planuje rozszerzyć listę IGO stwarzających zagrożenie dla Unii o dwa kolejne owady – mrówkę Brachyponera chinensis i szerszenia Vespa mandarinia. Decyzję w tej sprawie podejmą kraje członkowskie w przyszłym roku – mówi 300Gospodarce Joanna Niedźwiecka, rzeczniczka prasowa Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Aktualnie na liście IGO stwarzających zagrożenie dla Unii znajduje się 5 gatunków owadów – są to 4 mrówki: Solenopsis geminata, Solenopsis invicta, Solenopsis richteri, Wasmannia auropunctata i szerszeń Vespa velutina nigrithorax. Żaden owad nie jest ujęty na krajowej liście IGO stwarzających zagrożenie dla Polski.
Poza tym planowanych jest dodanie 21 gatunków zwierząt i 6 gatunków roślin. Jeżeli chodzi o zwierzęta na listę inwazyjnych gatunków obcych KE chce wpisać bobra kanadyjskiego, jelenia wschodniego czy norkę amerykańską. Bóbr kanadyjski i jeleń wschodni są obecnie określone jako IGO, stwarzające zagrożenie dla Polski. Natomiast biorąc pod uwagę rośliny, tu Komisja widzi potrzebę dopisania do listy IGO m.in. morwy papierowej, trawy pampasowej i trzykrotki wężykowatej.
Obecnie wykaz obejmuje 88 gatunków.
– Dla każdego z tych gatunków Komisja Europejska, przy współpracy z Forum Naukowym, przeprowadziła analizę ryzyka, na podstawie której stwierdzono, że gatunki te kwalifikują się jako IGO stwarzające zagrożenie dla UE. W analizie podano m.in. państwa, w których gatunek już występuje lub może występować w przyszłości oraz oddziaływanie na środowisko czy gospodarkę – informuje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
Ile gatunków obcych mamy w Polsce?
W bazie danych „Gatunki obce w Polsce” prowadzonej przez Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, obecnie znajduje się 1236 gatunków obcych roślin, zwierząt i grzybów. Jednak, jak zaznaczają eksperci, występowanie części z nich ma jedynie incydentalny charakter.
I tak np. spośród ok. 26 tys. gatunków owadów w Polsce, minimum 137 gatunków to gatunki obce.
– Większość introdukowanych do Polski gatunków owadów pochodzi z Ameryki Północnej i Południowej (ok. 40 proc.). Drugim ośrodkiem, z którego przenikają do środkowej Europy obce gatunki owadów jest Azja południowa i wschodnia (29 proc.). Znaczna część gatunków owadów (ok.12 proc.) sprowadzona została z ciepłych obszarów śródziemnomorskich, Azji Mniejszej i Bliskiego Wschodu – wylicza Joanna Niedźwiecka.
Tak zaczyna się inwazja
Jak w praktyce wygląda sprowadzanie inwazyjnych gatunków obcych do Polski? Istnieje kilka sposobów.
Sposób numer 1 polega na tym, że szkodniki są fizycznie przenoszone z obszaru naturalnego i celowo wprowadzane do środowiska.
– Celem takiego działania może być chęć osiągnięcia korzyści gospodarczych. I tak, obce gatunki są celowo wsiedlane m.in. przy prowadzeniu gospodarki leśnej (np. czeremcha amerykańska Padus serotina, dąb czerwony Quercus rubra) czy rybackiej (np. amur Ctenopharyngodon idella). Zamierzonych introdukcji dokonuje się również w celu prowadzenia działalności hobbystycznej, takiej jak łowiectwo (np. bażant Phasianus colchicus, muflon Ovis ammon) czy wędkarstwo (np. pstrąg źródlany Salvelinus fontinalis). Niestety do dziś zdarzają się próby reaktywacji 18. i 19-wiecznych tradycji tzw. towarzystw aklimatyzacyjnych, które zajmowały się celowymi introdukcjami obcych gatunków dla „wzbogacenia” rodzimej przyrody (np. kaczka mandarynka Aix galericulata) – wskazuje Instytut Ochrony Przyrody PAN w bazie danych „Gatunki obce w Polsce”.
Sposób numer 2: może być też tak, że jednak intencją „importera” nie jest wsiedlanie sprowadzanych osobników do środowiska przyrodniczego, ale ich uprawa bądź hodowla w warunkach kontrolowanych. Obce gatunki roślin wykorzystywane są w rolnictwie, ogrodnictwie, w ogrodach botanicznych czy w ogródkach przydomowych. W rolnictwie wykorzystuje się również obce gatunki zwierząt gospodarskich. Obce zwierzęta są także hodowane w ogrodach zoologicznych i towarzyszą człowiekowi jako domowi pupile.
– Nierzadko dochodzi jednak do ucieczek uprawianych i hodowanych osobników, co w części przypadków skutkuje utworzeniem przez uciekinierów wolnożyjących populacji obcych gatunków (np. nawłoć kanadyjska Solidago canadensis , rdestowiec japoński Reynoutria japonica, gęsiówka egipska Alopochen aegyptiacus ). Zdarzają się również celowe wypuszczenia hodowanych obcych zwierząt przez właścicieli, którzy się nimi znudzili bądź po prostu chcą im „zwrócić wolność” (np. żółw czerwonolicy Trachemys scripta elegans, szop pracz Procyon lotor) – podkreśla Insytut Ochrony Przyrody PAN.
Polecamy też: Szkodniki uwielbiają upały. Szarańcza wędrowna już niszczy uprawy w Europie, Polska może być następna
Sposób nr 3: do tego wszystkiego dochodzą zawleczenia gatunków obcych wraz z transportowanymi towarami. I tu najgorsze jest to, że wraz z nimi przywożone są obce gatunki patogenów i pasożytów, o których obecności importer nie wie. Takie zawlekane pasożyty mogą następnie atakować rodzime gatunki. Tu przykładem jest tasiemiec bruzdogłowiec gowkongijski i zawleczony wraz z nim grzyb Aphanomyces astaci wywołujący dżumę raczą.
– Coraz częstsze są również przypadki zawleczeń obcych gatunków w bagażu osób powracających z podróży. Gatunki zawleczone w ten sposób nazywane są „pasażerami na gapę”. Po przybyciu do miejsca docelowego, „pasażerowie na gapę” mogą się przedostać do środowiska przyrodniczego o własnych siłach i bez wiedzy człowieka (np. skorupiak wioślarka kaspijska Cercopagis pengoi, ryba babka bycza Neogobius melanostomus – podaje IOP PAN.
Dlaczego inwazyjne gatunki są złe?
Inwazje biologiczne uznawane są obecnie za jedno z największych zagrożeń dla przyrody.
– Są one jednym z głównych powodów wymierania gatunków. Na przykład dla tych wymarłych gatunków zwierząt, dla których udało się ustalić przyczynę wyginięcia, wpływ inwazyjnych gatunków obcych był wyłączną przyczyną wyginięcia dla 20 proc., bądź jedną z głównych przyczyn wyginięcia dla 54 proc. gatunków. Poza przyczynianiem się do wymierania, gatunki obce mogą całkowicie zmieniać strukturę cennych siedlisk, a nawet funkcjonowanie całych ekosystemów – tlumaczą eksperci z Instytutu Ochrony Przyrody PAN.
Negatywny wpływ obcych gatunków dotyczy również gospodarki. Straty wynikające z występowania inwazyjnych gatunków obcych sięgają 5 do 10 proc. globalnego produktu brutto.
– Z szacunków wynika, że szkody te wynoszą w Unii Europejskiej co najmniej 12 mld euro rocznie i stale rosną – wskazuje Joanna Niedźwiecka.
Natomiast koszty inwazji biologicznych w Polsce nie zostały dotychczas oszacowane.
– Nikt w Polsce tego nie robi. Nie zawsze opłaca się to robić. Te dane powinny być zbierane ściśle. Trzeba notować nie tylko wywołane straty, ale też koszty zapobiegania szkodnikom, ile czasu się na to poświęciło. Potrzeba tysiąca przykładów. Najchętniej też mówi się o tym, że szkodnika udało się zwalczyć. Natomiast, kiedy nie udaje się tego zrobić, zainteresowania nie ma. Dlatego nawet naukowców trzeba przekonywać, że należy odnotowywać nie tylko sukcesy, ale i porażki, z których można wyciągnąć wnioski – mówi 300Gospodarce Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN
Kiedy dochodzi do inwazji biologicznej, najbardziej dotkliwe gospodarczo straty powstają z powodu niszczenia upraw i plonów, wywoływania epidemii wśród ludzi i zwierząt hodowlanych, obrastania różnego rodzaju zanurzonych konstrukcji (np. ujęć wodnych), blokowania kanałów żeglugowych i zwiększania ryzyka pożarów.
To też może Cię zainteresować:
- Gatunki inwazyjne plądrują nasz ekosystem. Zapłacimy za to zdrowiem i kolejnymi miliardami
- Denga i malaria są już w Europie. To pokłosie zmian klimatu [MAPA]
- Wirus Zachodniego Nilu coraz groźniejszy. Ale to nie on jest główną chorobą odzwierzęcą w UE
- Zmiany klimatu przyspieszają wymieranie ryb słodkowodnych. Zagrożona jedna czwarta gatunków