{"vars":{{"pageTitle":"Niemiecki przemysł ma kłopoty, rząd dosypuje pieniędzy. Ekonomista: to tylko pogorszy sytuację","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","przeglad-prasy"],"pageAttributes":["gospodarka-niemiec","hutnictwo","konkurencja-z-chin","konkurencyjnosc","motoryzacja","najnowsze","niemcy","przemysl-niemiecki","wzrost-gospodarczy"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"16 września 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"09","pagePostDateDay":"16","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":725329}} }
300Gospodarka.pl

Niemiecki przemysł ma kłopoty, rząd dosypuje pieniędzy. Ekonomista: to tylko pogorszy sytuację

Niemiecki przemysł zmaga się z problemami demograficznymi, energetycznymi oraz nadmiernymi regulacjami. Kraj przestaje być atrakcyjną miejscem dla lokowania inwestycji, a subwencje państwowe dla przedsiębiorstw tylko pogłębiają problem, uważa ekonomista Stefan Kooths.

Profesor w Instytucie Gospodarki Światowej w Kilonii (Institut für Weltwirtschaft; IfW) Stefan Kooths prognozuje skurczenie się niemieckiej gospodarki o kolejne 0,1 proc. w 2024 roku. W wywiadzie udzielonym dla magazynu „WirtschaftsWoche” wskazuje przede wszystkim na problemy strukturalne.

Piętrzą się problemy związane z lokalizacją, nawet przy normalnej koniunkturze nie ma prawie dynamiki gospodarczej. Jest to spowodowane obok demografii i polityki energetycznej, także coraz gęściej splecionymi regulacjami  – powiedział ekonomista kilońskiego instytutu, cytowany w magazynie.

Ponadto ekspert wskazuje, że w coraz większym stopniu z globalnego wzrostu koniunktury korzystają Chiny, które z najważniejszego rynku zbytu stały się przeciwnikiem Niemiec na kluczowych rynkach. Od lat także widać spadek Niemiec w rankingach konkurencyjności co widać po problemach dużych firm przemysłowych.

Kryzys widać na przykładzie koncernu motoryzacyjnego Volkswagen, któremu od początku swojego istnienia grozi zamknięcie fabryk w Niemczech. Dotyczy to utraty ponad 120 tys. miejsc pracy. Zdaniem profesora problemy VW ilustrują nie tylko ogólny brak konkurencyjności rynku niemieckiego, lecz przede wszystkim przyjęcie regulacji politycznych.

Volkswagen intensywnie rozwijał produkcję swoich samochodów elektrycznych, a produkcję samochodów spalinowych przeniósł do innych krajów. Tym samym Volkswagen zgodził się na określone normy regulowane politycznie – i to jest z mojej perspektywy największy błąd strukturalny, który obciąża lokalizację, nie tylko z perspektywy Volkswagena – argumentował Kooths.

Ma on tu na myśli głównie zakaz silników samochodowych od 2035 roku, który co do zasady jest decyzją podjętą przez polityków i nie została pozostawiona siłom rynkowym. Jednak z konsekwencjami „decyzji przy zielonym stole” zderzą się przedsiębiorcy, nie zaś politycy.

Rozwiązanie mniej inwazyjne

Ekonomista z instytutu w Kilonii jest zdania, że przechodzenie na elektromobilność nie musi odbywać się kosztem zamknięcia wielu gałęzi niemieckiego przemysłu.

Opodatkowanie emisji CO2 z paliw byłoby zupełnie wystarczające. Wówczas przejście na e-mobilność mogłoby rozwijać się na rynku w bardziej organiczny sposób. Zamiast tego polityka stara się przełamać opór za wszelką cenę. Efektem jest chaos przemysłowy przy produktach, które znajdują wystarczający popyt tylko dzięki dotacjom. Firmy zmagają się z nadprodukcją, a polityka ponownie spieszy, aby zwiększyć sprzedaż  – argumentował.

Podobnie jak Volkswagen, także koncern stalowy Thyssenkrupp czy stocznia Meyer Werft są w kryzysie. Każdy z tych koncernów różni się sytuacją koniunkturalną i nie za wszystko odpowiada polityka energetyczna. Meyer Werft mierzy się z problemami dotykającymi jeszcze czasów pandemii w związku z opóźnieniami w realizacji zamówień. Przez to nie ma płynności finansowej. Z kolei firma Thyssenkrupp zmaga się z nadprodukcją oraz niepewnością utrzymania wielkich pieców. Przestawianie produkcji na zieloną stal nie idzie zgodnie z oczekiwaniami, ponieważ nawet 2 mld euro dotacji państwowych nie wyciągnęły koncernu z tarapatów.

W przypadku segmentu stalowego jest już zainteresowany inwestor, dlatego teraz to przedsiębiorcy powinni być zaangażowani, a nie państwo, które zazwyczaj tylko opóźnia procesy restrukturyzacji. Jeśli firma może przetrwać tylko dzięki wsparciu państwa, to nie jest to oznaka szczególnie udanych interwencji. Co do Volkswagena: koncerny motoryzacyjne z mniejszym wpływem państwa zazwyczaj radzą sobie lepiej. Zresztą, także przed obecnym kryzysem  – powiedział Stefan Kooths.

Ekonomista widzi powtarzającą się zależność w kłopotach dużych firm przemysłowych. Ingerencję państwa obwinia w głównej mierze za spadek konkurencyjności.

Państwo przekracza swoje kompetencje, gdy chce kształtować struktury produkcyjne poprzez szczegółowe regulacje i dotacje polityczne. Polityka, która najpierw tworzy wady konkurencyjności – na przykład przez politykę energetyczną – a następnie stara się wyrównać skutki za pomocą dotacji, nie będzie skuteczna. Ostatecznie cierpi na tym konkurencyjność całego kraju mówi profesor.

Subwencje prowadzą do dysfunkcji

Interwencje państwowe są częstym mechanizmem w gospodarce niemieckiej do ratowania czołowych krajowych koncernów. Volkswagen być może otrzyma korzystniejszą taryfę za energię oraz wsparcie na produkcję samochodów elektrycznych. Gigant stalowy Thyssenkrupp otrzymał już subwencje w wysokości kilku miliardów. Także Meyer Werft będzie mógł liczyć na dotacje z rządu, podaje „WirtschaftsWoche”. Stawia to pytanie, czy rząd powinien dotować firmy żeby ratować gospodarkę.

Nie, rząd nie powinien tego robić. Kiedy firmy przeżywają trudności, jest to – choć brzmi to surowo – ważne w ramach gospodarki rynkowej. Jeśli rząd działa jako ratownik, usuwa zasadę odpowiedzialności, co prowadzi do tworzenia dysfunkcjonalnych sytuacji dla zamożnych. W kapitalizmie trzeba regularnie narażać swoje inwestycje na ryzyko, aby je utrzymać – argumentował Stefan Kooths.

Polecamy: