{"vars":{{"pageTitle":"Nowozelandzki portal uważa, że Polskę czeka boom turystyczny","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["turystyka"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"26 sierpnia 2019","pagePostDateYear":"2019","pagePostDateMonth":"08","pagePostDateDay":"26","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":17511}} }
300Gospodarka.pl

Nowozelandzki portal uważa, że Polskę czeka boom turystyczny

Okazuje się, że Warszawa da się lubić, a i inne polskie miasta też. Nowozelandzki portal stuff opublikował artykuł-reportaż z 11-dniowego pobytu w naszym kraju.

W oczach autora Polska jest idealnym i nieoczywistym miejscem do wypoczynku.

Zaczyna się od opowieści o komunie i szarości, ale jedynie w kontekście wyobrażenia przed faktycznym przybyciem tutaj.

11 dni wystarczyło, aby zakochać się w Warszawie, którą autor określa jako tętniące życiem, pełne kolorów i muzyki Chopina miasto.

Mniejsze polskie miasta autor opisuje podobnie: schludne, odnowione, pełne lokalnego życia… tylko turystów brakuje.

„Czy to się zmieni? Niewątpliwie” – pisze nowozelandzki portal.

Ceny są niskie, hotele są wszędzie, system autostradowy wzorcowy, remonty w toku. Polska wydaje się stawać kolejną wielką atrakcją turystyczną Europy. Rocznie przyjeżdża tu już 18 milionów turystów, co brzmi jak dużo, ale blednie w porównaniu z 85 milionami we Francji. Poza Krakowem i Gdańskiem nie usłyszysz wiele zachodnioeuropejskich języków, a jeszcze mniej azjatyckich” – podsumowują.

Dalej są wskazówki dla chcących odwiedzić nasz kraj z Nowej Zelandii i Australii. Portal określił Polskę jako wyjątkowo bezpieczne miejsce, gdzie jedyna nieprzyjemność, jaka może spotkać turystę, to kieszonkowcy.

Czyli co? Czeka nas fala turystów z drugiej półkuli? Miejmy nadzieję. Będzie okazja do podszlifowania angielskiego.

Ta informacja pojawiła się dziś rano w skrzynkach odbiorczych subskrybentów naszego codziennego newslettera 300SEKUND. Jeśli chcesz się na niego zapisać, kliknij tutaj.

>>> Polecamy: 25 proc. Niemców ma korzenie imigranckie – ale tylko z definicji