Program „Aktywny rodzic” ma pomóc matkom wrócić na rynek pracy. Zgodnie z założeniami, opiekę nad dzieckiem mogłaby np. sprawować babcia, która dostawałaby za to wynagrodzenie. Jednak zdaniem ekspertów babcie nie będą zainteresowane takim rozwiązaniem, bo wymagałoby to rezygnacji z zatrudnienia.
Jak poinformowała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, rząd przyjmie we wtorek projekt ustawy o wspieraniu rodziców w aktywności zawodowej oraz w wychowaniu małego dziecka „Aktywny rodzic”.
Trzy rodzaje świadczeń
Zgodnie z projektem, będą obowiązywać trzy rodzaje świadczeń.
Pierwsze to „Aktywni rodzice w pracy”, które ma wynieść 1500 zł miesięcznie. Kolejne, czyli świadczenie „Aktywnie w żłobku” to 1500 zł. Ostatnie ze świadczeń, tj. „Aktywnie w domu” ma być wsparciem w wysokości 500 zł.
Ze świadczenia „Aktywni rodzice w pracy” matka i ojciec będą mogli np. sfinansować opiekę sprawowaną przez babcię (w tym emerytkę). Trzeba będzie jednak zawrzeć umowę uaktywniającą. Składki od tej umowy mają być dodatkowo finansowane.
Z kolei świadczenie „Aktywnie w żłobku” zastąpi funkcjonujące dofinansowanie do opłaty za pobyt dziecka w żłobku, klubie dziecięcym lub u dziennego opiekuna. Obecnie wynosi ono 400 zł.
Natomiast świadczenie „Aktywnie w domu” będzie przysługiwało na każde dziecko w wieku od 12. do 35. miesiąca życia. Ale ma być wypłacane tylko przez 24 miesiące. Będzie adresowane do rodziców, którzy nie skorzystają z dwóch pozostałych świadczeń. W praktyce na dodatkowe 500 zł liczyć będą mogli wszyscy rodzice dzieci w wieku roku i 2 lat bez względu na ich status na rynku pracy.
Rodzic będzie miał możliwość zmiany, nawet wielokrotnej, jednego świadczenia na inne.
Wzrośnie aktywność zawodowa matek, ale…
Co na temat przedstawionych założeń sądzą eksperci? Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, zastępcy dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, rządowe pomysły mogą sprawić, że matki będą bardziej aktywne zawodowo.
– Kluczowym założeniem programu „Aktywny rodzic” jest zwiększenie partycypacji rodziców małych dzieci na rynku pracy. Z perspektywy gospodarczej, to bardzo ważny cel, bo dotychczasowe doświadczenia pokazywały, że pojawienie się dziecka w rodzinach wyraźnie dezaktywizowało kobiety. Rozwiązania, które mają na celu zapewnienie środków finansowych na opiekę nad małymi dziećmi mogą ograniczyć wpływ tego źródła bierności zawodowej. A ta potrafi utrzymywać się potem latami. Jak pokazują badania naukowe, niższa aktywność zawodowa matek prowadzi również do pojawienia się w dalszej kolejności luki płacowej – mówi Andrzej Kubisiak.
Z kolei jak zauważa Michał Myck z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA, nie jest pewne, jak silnie rządowy program może wpłynąć na wzrost aktywności zawodowej rodziców.
– To mocno uzależnione będzie od możliwości znalezienia opiekunów do dzieci lub zwiększenia podaży miejsc w żłobkach. Poza tym musimy pamiętać, że w dużej części rodzin już dziś pracują oboje rodzice. Dla nich będzie to po prostu dodatkowy transfer finansowy – wskazuje Michał Myck.
Jego zdaniem istnieje również zagrożenie związane z dezaktywizacją zawodową babć i dziadków.
– Musimy pamiętać, że część babć (jak i dziadków) to osoby wciąż aktywne na rynku pracy i bardzo niefortunną konsekwencją tej reformy byłaby ich zawodowa dezaktywizacja na czas opieki nad wnukiem czy wnuczką w związku z możliwością finansowania ich opieki przy wsparciu rządu. Dobrze byłoby poznać wyniki badań dotyczące tego, w jaki sposób rodzice planują zorganizowanie opieki w sytuacji dostępności nowych świadczeń. Z punktu widzenia rynku pracy wciąż najlepszym rozwiązaniem wydaje się być organizacja szerszej dostępności wysokiej jakości miejsc opieki żłobkowej. To umożliwi pracę zarówno rodzicom, jak i dziadkom, a dodatkowo państwo mieć będzie większą kontrolę nad jakością świadczonych usług – ocenia Michał Myck.
Odmiennego zdania jest dr hab. Agnieszka Sowa-Kofta z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, która zwraca uwagę na to, że umowy „babciowe” mogą stanowić pewien element wydłużenia aktywności zawodowej: – Przy czym nie jest to aktywność na otwartym rynku pracy, a sformalizowanie aktywności, która i tak w pewnej mierze jest wykonywana w ramach rodziny. Tutaj dotykamy problemu czy i jak wyceniać pracę realizowaną w domu, przez członków gospodarstwa domowego, najczęściej kobiety.
Babciom może się to nie opłacić
Natomiast Mateusz Smoter z Instytutu Badań Strukturalnych uważa, że to, czy projekt przyczyni się do zwiększenia aktywności zawodowej rodziców powracających do pracy po okresie opieki nad dzieckiem, będzie zależało m.in. od tego jak rozłożą się ich wybory.
To znaczy, ilu rodziców zdecyduje się na wsparcie w ramach świadczenia „Aktywni rodzice w pracy”, a ilu skorzysta ze świadczenia „Aktywnie w domu”. Zdaniem eksperta drugie z tych świadczeń poprawi sytuację finansową w rodzinach. Bo w odróżnieniu od dotychczasowego rodzinnego kapitału opiekuńczego, będzie przysługiwało również na pierwsze dziecko.
Mateusz Smoter ma jednak wątpliwości co do świadczenia „Aktywni rodzice w pracy”, które wiąże się z podpisywaniem umów uaktywniających.
– Nie wydaje mi się, żeby babcie i dziadkowie zaczęli masowo podpisywać umowy uaktywniające. Badania pokazują, że opiekę nad wnukami w Polsce deklaruje nieco połowa seniorów, a regularną opiekę jeden na trzech. Przy czym regularna opieka według definicji to ta sprawowana raz w tygodniu lub częściej, a nie codziennie. Babcie i dziadkowie z chęcią przypilnują wnuka, kiedy jest taka doraźna potrzeba, co nie znaczy, że będą zainteresowani opieką na pełen etat. W przypadku babć i dziadków, którzy pracują, opieka nad wnukami może wiązać się z rezygnacją z zatrudnienia. Świadczenie w wysokości 1500 zł nie zrekompensuje im raczej kosztów utraconego wynagrodzenia, więc mogą uznać to za nieopłacalne – ocenia Mateusz Smoter.
Chcesz być na bieżąco? Subskrybuj 300Sekund, nasz codzienny newsletter!
Podobnego zdania jest dr Marcin Kędzierski, adiunkt w Katedrze Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
– Zdecydowana większość kobiet zostaje babciami w wieku około 50 lat. To oznacza, że brakuje im jeszcze kilku lat do przejścia na emeryturę. Zaproponowanie im 1500 zł w zamian za rezygnację z pracy nie jest dla nich opłacalne. Bo nawet otrzymując płacę minimalną mogą zarobić trzy razy więcej – uważa dr Marcin Kędzierski.
Ekspert zwraca uwagę również na to, że jeżeli kobieta decyduje się na drugie dziecko, decyzję taką podejmuje zwykle w krótkim czasie po urodzeniu pierwszego dziecka. Jeżeli skusi się na 1500 zł miesięcznie i wróci do pracy, być może przestanie myśleć o kolejnym dziecku. A kolejne dzieci są potrzebne, o ile oczywiście chcemy poprawić coraz gorsze statystyki demograficzne. Bo współczynnik dzietności, gwarantujący tzw. prostą zastępowalność pokoleń, wynosi 2,1 dziecka na jedną kobietę.
– Trzeba zastanowić się, czy świadczenia są w ogóle w stanie wpłynąć na decyzje prokreacyjne Polaków. I to nie tylko dlatego, że w zestawieniu z płacą minimalną to niewielkie środki, ale też dlatego, że tu liczą się również inne czynniki społeczno-kulturowe, jak np. dostępność mieszkań czy zawiązywanie się trwałych związków, w których statystycznie częściej rodzą się dzieci – podsumowuje Marcin Kędzierski.
Wątpliwości związane z tym, czy program poprawi sytuację demograficzną ma także dr hab. Agnieszka Sowa-Kofta: – Nie wydaje się by sam mechanizm wprowadzenia świadczenia pieniężnego dla rodziców wychowujących dziecko/dzieci poniżej 3-go roku życia mógł w sposób jednoznaczny wpłynąć na sytuację demograficzną. Nie wskazują na to wcześniejsze doświadczenia ani ze świadczeniem wychowawczym ani z rodzinnym kapitałem opiekuńczym.
To też może Cię zainteresować:
- Tak wygląda zapaść demograficzna. Dzietność w Polsce wśród najniższych w UE [WYKRESY]
- Kryzys demograficzny w Polsce jest już faktem. Za niską dzietność zapłacimy wysoką cenę
- Miliardy złotych na wsparcie rodzin, a dzietność spada. Polakom nie spieszy się do rodzicielstwa
- Alarmujące prognozy GUS: Polska będzie się wyludniać. Najszybciej na wschodzie