W 2018 roku po raz pierwszy od 30 lat saldo migracji do państw Europy Środkowo-Wschodniej było dodatnie, wynika z raportu firmy konsultingowej McKinsey & Company. Do Polski przyjechały głównie osoby z wyższym wykształceniem.
Państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, przez wiele lat po 1989 roku, a następnie po wejściu do Unii Europejskiej większości z nich w roku 2004, stanowiły źródło wykwalifikowanych i wykształconych pracowników dla Europy Zachodniej i Północnej.
Polska domem dla imigrantów
Niewykluczone jednak, że ten trend po wielu latach zbliża się do wyczerpania, a państwa naszego regionu zaczynają same korzystać na zjawisku migracji. W 2016 roku po raz pierwszy od okresu powojennego saldo migracji zagranicznych w Polsce osiągnęło dodatni wynik.
Z kolei według danych McKinsey w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej dodatnie saldo po raz pierwszy od 1989 roku zanotowano w roku 2018. Ten regionalny wzrost miała napędzać właśnie Polska.
„Polska była głównym czynnikiem napędzającym dodatnie saldo migracji w regionie – w 2018 roku przyznała najwięcej wiz w całej Europie” – czytamy w raporcie McKinsey & Company „Digital Challengers in the next normal”.
To o tyle istotne, że przy niskiej dzietności w Polsce i całym regionie EŚW to właśnie migracja, podobnie jak w Europie Zachodniej i Północnej, może stać się w niedalekiej przyszłości największą szansą na wzrost populacji i źródłem talentu i kwalifikacji w gospodarce.
Inna sprawa, że może się ona stać wręcz koniecznością – jeszcze w grudniu 2019 roku agencja ratingowa Moody’s wymieniała Polskę w gronie europejskich państw, w których niedobór pracowników może się wręcz przełożyć na zwiększenie ryzyka kredytowego.
„Drenaż mózgów” po polsku
Szczególnie istotne wydaje się jednak to, że zgodnie z danymi McKinsey & Company ponad połowa (52 proc.) z osób, które wyemigrowały do Polski w 2018 roku miała wyższe wykształcenie – to ponad 21 pkt proc. więcej niż wynosi odsetek osób wyżej wykształconych w całej polskiej populacji.
To potencjalna okazja dla polskich firm do skorzystania z potencjału intelektualnego i umiejętności osób, które decydują się na przyjazd do naszego kraju.
„Pytaniem pozostaje czy wykształceni migranci są w stanie znaleźć pracę odpowiednią dla ich wykształcenia, czy ze względu na bariery językowe lub kulturowe zmuszeni są do podjęcia profesji wymagających niższych kwalifikacji” – piszą analitycy McKinsey & Company.
Z drugiej strony, co również zauważają autorzy raportu, problem trudności w komunikacji w dużym stopniu nie dotyczy przedstawicieli branży IT, którzy w swojej pracy najczęściej posługują się językiem angielskim lub międzynarodowymi językami programowania.
Czytaj także: Badanie: Ukraińcy w Polsce mogą zarobić 4-6 razy więcej niż u siebie. Dlatego zostali u nas mimo epidemii
Dowody na to, że Polska coraz intensywniej działa na rzecz przyciągnięcia pracowników z zagranicy stają się widoczne szczególnie w ostatnim czasie.
W związku z politycznym konfliktem na Białorusi polski rząd otworzył dla pracowników z tego kraju 24-godzinną infolinię, uruchomił szybką ścieżkę wydawania wiz i lekcje języka polskiego dla dzieci imigrantów, a także zaoferował finansowanie dla startupów.
Migranci zresztą nie tylko z sukcesami działają w Polsce jako pracownicy, ale stają się także przedsiębiorcami budującymi własne firmy – czasem zarabiające na samym procesie migracji.
Przykładem zastosowania takiego modelu jest firma SPOKO.app (działająca wcześniej pod nazwą PayUkraine), którą w Polsce założyło dwóch Białorusinów – Evgeny Chamtonau i Aliaksandr Horlach – a która zajmuje się usługami transferów pieniężnych dla osób pracujących poza granicami swojego kraju.
Migracja z głową
Polska polityka migracyjna – choć coraz bardziej liberalna i odważna – spotyka się jednak z krytyką.
Brytyjski tygodnik The Economist w swoim tekście z lutego wskazuje, że Polska, zamiast uczyć się na błędach, które w tym temacie popełniły kraje Zachodu, „ignoruje je i entuzjastycznie powtarza wtopy innych”.
Do błędów Polski ma należeć przede wszystkim wiara w to, że imigranci będą tymczasowi i unikanie pytań o to, jak zintegrować przybyszów.
Innym powtarzanym według The Economist przez Polskę błędem jest założenie, że skoro imigrantów nie ma tak dużo – a np. Ukraińcy są podobni kulturowo – to imigracja nie wpłynie na politykę wewnętrzną.
Biorąc pod uwagę burzliwe historie migracyjne państw zachodnich wydaje się, że warto zwrócić uwagę na tego rodzaju istotne problemy i znaleźć sposób na ich spokojne rozwiązanie jeszcze zanim nadejdą ich możliwe przykre konsekwencje.
16 wykresów pokazujących, kim jest i czego chce przeciętny pracownik z Ukrainy w Polsce