W Szkocji trwa szczyt klimatyczny COP26. Polska zobowiązała się na nim całkowicie odejść od węgla w konkretnej perspektywie czasowej. Jednak to, kiedy ma to nastąpić, rozczarowało specjalistów od walki przeciwko zmianom klimatu.
Rano 4 listopada informowaliśmy, że Polska zobowiązała się, wraz z 40 innymi krajami, zaprzestać w energetyce jakichkolwiek nowych inwestycji węglowych.
Informacje o tym podało BBC, powołując się na brytyjski rząd. Stacja wskazywała, że deklarację podjęło kilkadziesiąt krajów. Te rozwinięte miały zobowiązać się do odejścia od węgla w nachdochodzącej dekadzie. Natomiast kraje rozwijające się wyznaczyły lata 40. XXI wieku jako moment całkowitej dekarbonizacji.
W związku z tym, że Polska jest członkiem Unii, OECD oraz jedną z największych gospodarek świata (według danych Banku Światowego), komentatorzy spodziewali się, że nasz kraj jako datę odejścia od węgla określi któreś z lat nachodzącego dziesięciolecia.
Jednak rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska wskazał w konwersacji na portalu Twitter, że będzie to jednak jeszcze kolejna dekada. Tę samą informację przekazał także sam resort za pośrednictwem oficjalnego konta na Twitterze:
Rzecznik @a_Brzozka dla @PAPinformacje: Podczas #COP26 Polska przystąpiła do porozumienia dot. odejścia od wykorzystywania węgla do produkcji energii elektrycznej. Ma to nastąpić w latach 40. XXI w. lub tak szybko, jak to będzie możliwe po tej dacie. https://t.co/k92AQS8yUx
— Ministerstwo Klimatu i Środowiska (@MKiS_GOV_PL) November 4, 2021
Z kolei szefowa resortu, Anna Moskwa, mówi wręcz o odejściu od węgla dopiero do 2049 roku:
Transformacja w najbliższych latach musi być przede wszystkim zaplanowana i sprawiedliwa. Przyjęta przez Rząd RP umowa społeczna zakłada odejście od węgla kamiennego do 2049 r.
Bezpieczeństwo energetyczne, jak i zapewnienie miejsc pracy jest dla nas priorytetem. #COP26— Anna Moskwa (@moskwa_anna) November 4, 2021
Rozczarowująca deklaracja
Takie doprecyzowanie zobowiązania spotkało się z rozczarowaniem ze strony ekspertów. Np. Charles Moore, główny analityk ds. Europy w think tankuEmber, stwierdził, że „dzisiejsza zapowiedź Polski (…) pokazuje, że polski rząd po raz kolejny nie zrozumiał, jak szybko zmienia się krajobraz w energetyce. Te dwa zobowiązania nie mają żadnego sensu w kontekście europejskim„.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest m. in. fakt, że polskie elektrownie węglowe już w latach 20. (czyli w ciągu najbliższych lat) będą nierentowne.
Z kolei Aleksander Śniegocki, kierownik programu “Klimat i energia” w instytucie analitycznym WiseEuropa, wskazuje, że chociaż „z perspektywy globalnych negocjacji istotne jest, że Polska po raz pierwszy znalazła się na liście krajów które oficjalnie potwierdzają wycofanie się z węgla”, to sama deklaracja w obecnej formie stanowi problem wizerunkowy.
„Obecnie trendy rynkowe i regulacyjne wyraźnie wskazują, że Polska odejdzie od węgla już w latach 30., otwartym pytaniem pozostaje tylko czy stanie się to bliżej początku czy końca dekady. Dlatego też wypisywanie się z listy ważnych gospodarek i utrzymywanie, że Polska na mocy tej deklaracji wycofa się z węgla dopiero w latach 40. (…) nie zwiększa to pola manewru dla rządu wobec realiów wymuszających transformację energetyki już w perspektywie najbliższych kilkunastu lat” – mówi analityk.
Czytaj też:
- COP26: Brazylia ogłasza ambitniejszy cel klimatyczny, ale obserwatorzy są sceptyczni. Podejrzewają manipulację danymi
- Redukcja emisji metanu może powstrzymać katastrofalne zmiany klimatyczne. Co ustalono na COP26?
- Instytucje finansowe są zgodne, że musimy osiągnąć neutralność klimatyczną. Ale jak ją zdefiniować, to już inny problem