Niemcy znowu zaczynają się bać wirusa. Ale mieszkańcy kraju szczycącego się jedną z najlepszych służb zdrowia na świecie i jedną z najniższych śmiertelności na COVID-19 nie boją się o swoje zdrowie.
Niemcy boją się o niemiecką gospodarkę – pisze dziennik gospodarczy Handelsblatt.
Najnowsze dane z Niemiec są dosyć alarmujące: 4 tys. nowych infekcji w ciągu ostatnich 24 godzin (czyli podobnie jak w Polsce).
Szef Instytutu Roberta Kocha Lothar Wieler ostrzegał, że liczba nowo zarażonych wirusem może wzrosnąć do 10 tys. dziennie.
Co prawda wirusolog Hendrik Streeck powiedział w gościnnym artykule dla dziennika biznesowego Handelsblatt, że “nie każdy wzrost liczby infekcji powinien budzić niepokój”, ale to nie o aspekt epidemiologiczny tu chodzi, tylko o niemiecką gospodarkę, która jest zaniepokojona.
Niektórzy ekonomiści już zaczynają się obawiać o los ledwo co wzeszłego letniego ożywienia.
“Zdecydowanie istnieje ryzyko, że druga fala infekcji w sektorze usług spowoduje nasilenie problemów”, mówi prezes Ifo Clemens Fuest.
Również ekonomista z Düsseldorfu Jens Südekum uważa, że sytuacja w przemyśle jest niestabilna. “Produkcja przemysłowa jest nadal znacznie poniżej poziomu sprzed kryzysu, zwłaszcza w przemyśle motoryzacyjnym”, mówi.
“Jeśli znowu zastaniemy sytuację taką jak ta, którą mieliśmy na początku maja, recesja powróci w pełni”, ostrzega.
Dlaczego tak brzmią prognozy? Przecież ani ekonomiści, ani rząd federalny nie uznają za prawdopodobne wprowadzenie lockdownu.
Odpowiedź jest prosta: dla Niemiec, mistrza świata w eksporcie, to nie ich rynek wewnętrzny jest kurą znoszącą złote jaja, a rynki ich najważniejszych partnerów handlowych.
Ale i na rynku wewnętrznym nie jest przesadnie radośnie: nowe ograniczenia w podróżowaniu i nocna godzina policyjna budzą strach wśród hotelarzy i restauratorów.
Wczoraj Niemiecki Związek Turystyczny ostrzegł przed falą bankructw. Turystyka w Niemczech była już “w sytuacji absolutnie kryzysowej”, powiedział dyrektor zarządzający DTV Norbert Kunz.
“Jeśli politycy nie wesprą teraz przemysłu odpowiednimi programami ratunkowymi, ta jesień i zima będzie ostatnim sezonem dla wielu firm”, mówi.
Rosnące liczby infekcji odcisnęły swoje piętno na całym sektorze usług: początkowo silne ożywienie w lecie znacznie osłabło od końca sierpnia. Wszystkie sektory, które opierają się na kontaktach międzyludzkich – hotele, restauracje, organizatorzy imprez i artyści – cierpią szczególnie dotkliwie.