{"vars":{{"pageTitle":"Tańszy węgiel pomoże ograniczyć podwyżki cen prądu. „Korzystniejsze warunki na rynku energii”","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["300klimat","news"],"pageAttributes":["ceny-energii","ceny-pradu","elektrownie","energetyka","main","najnowsze","wegiel","wegiel-kamienny"],"pagePostAuthor":"Kamila Wajszczuk","pagePostDate":"17 kwietnia 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"04","pagePostDateDay":"17","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":704114}} }
300Gospodarka.pl

Tańszy węgiel pomoże ograniczyć podwyżki cen prądu. „Korzystniejsze warunki na rynku energii”

Niższy koszt węgla dla energetyki to jeden z kilku czynników, które obniżają hurtowe ceny energii na polskim rynku. Dzięki temu odmrożenie cen w połowie roku może być mniej bolesne. Ale pełne odzwierciedlenie dzisiejszych cen hurtowych zobaczymy dopiero w przyszłym roku, uważają eksperci.

Spadek cen węgla dla energetyki jest widoczny w notowaniach publikowanego przez Agencję Rozwoju Przemysłu indeksie PSCMI1. Według najnowszych dostępnych danych, za luty 2024 roku, wyniósł on 485,45 złotych za tonę. To o 4,1 proc. mniej niż w styczniu 2024 r. i o 29,7 proc. mniej niż w lutym 2023 roku.

Trend widoczny z opóźnieniem

– W ostatnich kilku miesiącach faktycznie widzimy w opublikowanych danych, że polski węgiel sprzedawany jest do elektrowni po niższej cenie. Niższa cena polskiego węgla dla elektrowni częściowo odzwierciedla spadek cen importowanego węgla w zachodniej Europie, choć tamten węgiel jest jeszcze tańszy – komentuje dla 300Gospodarki ekspert Fundacji Instrat Bernard Swoczyna.

Trend spadkowy widoczny jest w Polsce z pewnym opóźnieniem. Ceny importowanego surowca dopiero po pewnym czasie wpływają na koszt krajowego węgla, co wynika ze specyfiki kontraktów elektrowni i kopalń, tłumaczy prezes Instytutu Reform Aleksander Śniegocki.


Czytaj też: Kontrowersyjny pomysł minister przemysłu. „Zapłacimy za to w cenach energii”


Dlatego dopiero teraz zaczynamy dostrzegać pierwsze korzyści wynikające z normalizacji sytuacji po kryzysie energetycznym z lat 2022-2023. Dodatkowo, spadek cen uprawnień do emisji CO2 sprawia, że obecnie mamy do czynienia z o wiele korzystniejszymi warunkami na rynku energii w porównaniu z momentem ustalania taryf na bieżący rok – wskazuje w komentarzu przesłanym 300Gospodarce.

Na ceny energii na rynku hurtowym wpływa też coraz większy udział energii wiatrowej i słonecznej, która jest tańsza niż ta wytwarzana z węgla. W marcu indeks bazowy Towarowej Giełdy Energii wynosił 326,17 złotych za megawatogodzinę wobec 342,27 złotych w lutym.

Bez znacznych podwyżek

Wszystkie te czynniki mogą sprawić, że po zakończeniu mrożenia cen, wzrost rachunków nie będzie drastyczny. Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska sugerowała, że „jest przestrzeń” do obniżek taryf zatwierdzonych przez Urząd Regulacji Energetyki.

Dzięki niższym hurtowym cenom i niższym kosztom wytwarzania, nawet „urynkowienie” cen dla gospodarstw domowych nie przełoży się na znaczne podwyżki. Zauważmy, że już dziś energia na rynku jest znacznie tańsza niż zeszłoroczny poziom zamrożenia cen dla samorządów, małych i średnich firm. W ostatnich kilku dniach miały miejsce wzrosty cen węgla, uprawnień do emisji CO2 i energii elektrycznej, jednak te ceny są wciąż znacznie niższe niż rok temu – zauważa Bernard Swoczyna.


Interesuje cię energetyka i ochrona klimatu? Zapisz się na 300Klimat, nasz cotygodniowy newsletter


Natomiast według Aleksandra Śniegockiego, „odmrożone” taryfy na 2025 rok mogą być zbliżone do obecnych „zamrożonych” poziomów. Jednak tegoroczne ceny zależą od kosztów energii zamówionej przez sprzedawców już wcześniej.

Wyzwaniem będzie jednak odmrożenie cen na drugą połowę tego roku. To dlatego, że spółki energetyczne kontraktują energię z wyprzedzeniem, więc za dostawy energii w drugiej połowie roku będą nadal płaciły relatywnie wysokie ceny, co przełoży się na taryfy dla odbiorców. URE może wezwać spółki energetyczne do dostarczenia zaktualizowanych taryf na drugą połowę roku, jednakże spodziewana skala obniżek prawdopodobnie nie będzie tak duża, jak mogłoby wynikać z obecnej sytuacji na rynku – uważa prezes Instytutu Reform.

Polecamy także: