{"vars":{{"pageTitle":"Wielka Brytania wprowadza kontrole na granicach. Tak brexit może doprowadzić do podwyżek cen","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["brexit","clo","eksport","handel","import","main","najnowsze","the-conversation","unia-europejska","wielka-brytania"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"12 maja 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"12","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":708519}} }
300Gospodarka.pl

Wielka Brytania wprowadza kontrole na granicach. Tak brexit może doprowadzić do podwyżek cen

Nowe kontrole importu żywności sprowadzanej z krajów Unii Europejskiej do Wielkiej Brytanii mogą wpłynąć na dostawy w lokalnych brytyjskich delikatesach, warzywniakach czy niezależnych kawiarniach. Co gorsza, mogą one doprowadzić do niedoborów, które wpłyną na rentowność tych firm. Czym więc są te nowe kontrole i co to wszystko oznacza dla konsumentów na Wyspach?

Trzy lata temu Wielka Brytania opuściła wspólny rynek UE. Oznaczało to, że kontrole graniczne którym podlegają towary wjeżdżające do Zjednoczonego Królestwa z innych krajów będą miały również zastosowanie do produktów pochodzących od członków UE.

Rząd w Londynie opóźniał wcześniej nałożenie kontroli towarów importowanych z UE, aby zmniejszyć obciążenia dla brytyjskich przedsiębiorstw. Było to w dużej mierze spowodowane presją finansową wynikającą z wojny w Ukrainie, rosnącymi kosztami energii i zakłóceniem łańcuchów dostaw w wyniku pandemii.

Co będzie kontrolowane na granicach

Jednak po kilku latach zwlekania, Wielka Brytania w końcu przygotowuje się do bezpośrednich kontroli granicznych towarów importowanych z UE. Na początku roku zaostrzono już procedury certyfikacji towarów wwożonych do UK z Unii.
Nowy wzór modelu operacyjnego kontroli granicznych przypisuje unijne produkty roślinne i zwierzęce do kategorii wysokiego, średniego lub niskiego ryzyka. Firmy importujące te produkty uiszczają opłaty za każdy rodzaj produktu do maksymalnej wysokości 145 funtów.

Produkty z kategorii niskiego ryzyka będą ostatecznie obciążane opłatą w wysokości 10 funtów za linię produktową, natomiast za towary z kategorii średniego i wysokiego ryzyka trzeba będzie zapłacić 29 funtów za linię.

Właśnie rozpoczęła się kolejna faza wdrażania systemu opartego na szacowaniu zagrożenia, obejmująca bezpośrednią kontrolę towarów średniego i wysokiego ryzyka na granicy. Ostatnie doniesienia sugerują, że kontrole będą wprowadzane stopniowo i początkowo skupią się tylko na produktach obarczonych najwyższym ryzykiem.

Tak czy inaczej jednak, kontrole te są kosztowne, wymagają dodatkowych środków, czasu i papierkowej roboty. W ostatecznym rozrachunku oznacza to, że import żywności z UE nie ma już równych szans konkurowania na rynku brytyjskim.

Ile to będzie kosztowało

Produkty o krótkim okresie przydatności do spożycia dostarczane są do Wielkiej Brytanii w dużej mierze przez Dover i Eurotunel. Około 62 proc. owoców i warzyw, 43 proc. mięsa i 41 proc. produktów mlecznych przybywa z UE tą drogą. Nowe opłaty związane z tymi produktami grożą sparaliżowaniem małych i niezależnych importerów.


Czytaj także: Dlaczego dzieci się śmieją? Nie zawsze dlatego, że są szczęśliwe


Kontrole uderzą przede wszystkim w mniejszych detalistów, którzy znajdują się pod coraz większą presją związaną z utrzymywaniem zapasów. Mała przesyłka towarów, zawierająca tylko pięć różnych produktów z kategorii średniego ryzyka, takich jak drób, mleko lub niektóre produkty rybne, kosztowałaby małych importerów 145 funtów.

Wprowadzanie tych zmian wiąże się z pewnymi komplikacjami. Maksymalna opłata za jedną przesyłkę będzie ograniczona do pięciu rodzajów produktów. Jeśli obejmuje ona różne kategorie, stawka dla towarów obarczonych najwyższą kategorią ryzyka będzie miała zastosowanie do wszystkich produktów. Jeśli więc przesyłka zawiera cztery linie produktowe niskiego ryzyka (o łącznej wartości 40 funtów) plus jedną linię średniego lub wysokiego ryzyka (29 funtów), importer zapłaci maksymalną opłatę w wysokości 145 funtów.

Problemem okazuje się również infrastruktura. Pojawiły się obawy dotyczące przepustowości i ograniczeń projektowych wartego 147 milionów funtów centrum w Sevington, położonego 22 mile od Dover, w którym mają być przeprowadzane inspekcje. Jak na ironię, podczas gdy kontrole te mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa sanitarnego Wielkiej Brytanii, nadal istnieją obawy, że przeniesienie kontroli w głąb lądu „otwiera drzwi dla przenoszenia chorób i oszustw związanych z żywnością”.

W sierpniu ubiegłego roku rząd prognozował, że dodatkowe kontrole będą kosztować brytyjskie firmy kolejne 330 milionów funtów rocznie, ale najnowszy raport szacuje te koszty na 2 miliardy funtów. Te dodatkowe obciążenia prawdopodobnie zostaną przeniesione na konsumentów, potencjalnie prowadząc do dalszej inflacji cen artykułów spożywczych.

Czy zabraknie towarów w sklepach?

Racjonowanie towarów w supermarketach stało się w ostatnim czasie stosunkowo powszechne, a produkty importowane obciążone klauzulą wysokiego ryzyka mogą w nadchodzących miesiącach ponownie stać się dobrem deficytowym. Połączone skutki kontroli bezpośrednich, wyższych opłat i zwiększonej liczby formalności już zniechęciły eksporterów z UE.

Ostatecznie wpływa to na cenę, wybór i dostępność oferty dla brytyjskich konsumentów. Przedsiębiorstwa z UE są zobowiązane do przedkładania eksportowych świadectw sanitarnych brytyjskim organom portowym i celnym na 24 godziny przed przybyciem towarów, co dodatkowo komplikuje cały proces. Niejasne przepisy na granicy prowadzą do opóźnień i zakłóceń, wpływając na dostępność żywności na półkach supermarketów.


Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.


Większe sieci handlowe są oczywiście bardziej odporne na zakłócenia ze względu na swoją pozycję przetargową i rozbudowane sieci łańcucha dostaw. Aby konkurować, mniejsi importerzy mogą ograniczyć różnorodność swojej oferty, koncentrując się na produktach niskiego ryzyka. Mogą też przerzucić koszty na konsumentów.

Co przyniesie przyszłość

Rządy powinny zachęcać targi rolne i lokalnych sprzedawców do promowania produktów sezonowych. Skróciłoby to łańcuchy dostaw żywności i zmniejszyło podatność na zagrożenia, w tym rosnące koszty i ślad węglowy. Rządy mogłyby oferować szkolenia małym firmom, aby pomóc im w poruszaniu się po nowych procedurach granicznych.

Jeśli chodzi o niezależnych, wyspecjalizowanych i małych importerów, powinni oni przestać konkurować wyłącznie ceną, aby zapewnić bardziej unikalną ofertę. Mogliby zachować konkurencyjność stosując etyczne źródła dostaw i wykorzystując technologię do usprawnienia biurokracji związanej z nowymi kontrolami importu.

Niezależnie od tego, czy chodzi o Brexit, COVID, wojnę na Ukrainie czy kontrole graniczne, niedobory żywności oznaczają głębsze pęknięcia w sposobie działania naszych łańcuchów dostaw żywności. Biznes i rząd muszą je naprawić, w przeciwnym razie ryzykujemy utratę istotnej części naszej gospodarki – tych ukochanych małych firm, które sprawiają, że główne ulice handlowe naszych miast i miasteczek zachowują swój niepowtarzalny charakter.

Tłumaczył: Tomasz Krzyżanowski

Tekst został opublikowany wcześniej w The Conversation i został zmieszczony tutaj na podstawie otwartej licencji (Creative Commons license). Przeczytaj oryginalny artykuł.

Polecamy również inne teksty z The Conversation: