{"vars":{{"pageTitle":"Wybory za nami, teraz czas na "sprawdzam". Oto najważniejsze sprawy na nową kadencję [WYKRESY]","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["analizy","news","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["edukacja","energetyka","finanse-publiczne","imigracja","klimat","main","mieszkalnictwo","najnowsze","najwazniejsze","polityka","transport","wybory","wybory-2023","wybory2023","wybory23","zdrowie"],"pagePostAuthor":"Marek Chądzyński","pagePostDate":"16 października 2023","pagePostDateYear":"2023","pagePostDateMonth":"10","pagePostDateDay":"16","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":611943}} }
300Gospodarka.pl

Wybory za nami, teraz czas na „sprawdzam”. Oto najważniejsze sprawy na nową kadencję [WYKRESY]

Wybory za nami. Choć powołanie nowego rządu jeszcze potrwa to już dziś można założyć, że staje on przed niełatwym zadaniem. Oto największe wyzwania dla wyborczych zwycięzców na nową kadencję. 

Według sondażowych wyników wyborów do Sejmu z niedzieli z godziny 21.00 najwyższy wynik osiągnął komitet wyborczy Prawa i Sprawiedliwości – 36,8 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazła się Koalicja Obywatelska z wynikiem 31,6 proc. To informacje na podstawie tzw. exit poll po zamknięciu lokali wyborczych.

Kto będzie tworzył nowy rząd? Do Sejmu weszły też Trzecia Droga – z 13 proc. głosów – i Nowa Lewica z 8,6 proc. Utworzenie z nimi rządu zapowiedział lider Koalicji Obywatelskiej.

Jednak niezależnie od tego, kto obejmie władzę po wyborach już teraz można w ciemno założyć, że nowy rząd będzie miał co najmniej kilka problemów do rozwiązania. Jakie więc najważniejsze zadania stają przed nowym rządem w nadchodzącej kadencji? Oto nasze zestawienie.

Porządki w finansach publicznych

Dwa duże kryzysy – pandemia Covid-19 i następstwa wybuchu wojny w Ukrainie – były jednym z powodów wyraźnego popuszczenia pasa w finansach publicznych. I nie chodzi nawet o zwiększenie deficytu finansów publicznych i długu, bo te, mimo wszystko, pozostały pod kontrolą. Problemem jest wyraźne pogorszenie przejrzystości finansów publicznych, co widać szczególnie na poniższym wykresie. To różnica między oficjalnym państwowym długiem publicznym (PDP), który jest wyliczany na podstawie krajowych przepisów, a długiem sektora rządowego i samorządowego (EDP), obliczanym przez Eurostat.

Wykres pokazuje, że krajowa statystyka długu, ważna m.in. dla konstytucyjnego limitu zadłużenia i progów ostrożnościowych w ustawie o finansach publicznych, jest ślepa na grubo ponad 300 mld zł zaciągniętych zobowiązań, które dziś są (formalnie) poza oficjalnym budżetem.

Bezpośredni powód takiego stanu rzeczy to przejęcie przez instytucje pozabudżetowe, jak Polski Fundusz Rozwoju, czy działający w Banku Gospodarstwa Krajowego Fundusz Przeciwdziałania Covid-19, finansowania niektórych wydatków na potrzeby łagodzenia skutków oby kryzysów. Miało to zapewnić elastyczność działania w obliczu gwałtownych szoków, ale skutkiem ubocznym było wyprowadzenie niemałej części wydatków poza kontrolę parlamentarną. I, w efekcie, osłabienie roli budżetu państwa w systemie finansów publicznych. A to już narażało na szwank jego konstytucyjne umocowanie.

Nowy rząd pewnie będzie chciał to odwrócić, o ile wierzyć przedwyborczym deklaracjom wszystkich partii politycznych.

Strategia dla energetyki

Polska energetyka węglem stoi. Z roku na rok w coraz mniejszym stopniu, ale w 2022 roku wciąż 70 proc. energii pochodziło z węgla – kamiennego lub brunatnego. Wśród dziesięciu największych europejskich emitentów gazów cieplarnianych są trzy polskie elektrownie.

By sektor energetyczny stał się bardziej przyjazny dla klimatu, konieczna jest więc dekarbonizacja. Nie budujemy już nowych elektrowni węglowych, powstają za to jednostki na mniej emisyjny gaz ziemny.

Przede wszystkim jednak musimy rozwijać odnawialne źródła energii. Zgodnie z najnowszą, jeszcze nie przyjętą oficjalnie wersją strategii energetycznej, w 2040 roku OZE mają zapewniać 51 proc. energii elektrycznej. Budowa zielonej energetyki wiąże się jednak z dodatkowymi wyzwaniami – to między innymi potrzeba rozwoju magazynów energii czy modernizacji sieci.

Kolejne 23 proc. czystej energii ma w 2040 roku pochodzić z elektrowni jądrowych. Brzmi to tym bardziej ambitnie, że żadnego komercyjnie działającego reaktora w Polsce jeszcze nie ma. A ich budowa to proces czasochłonny, kosztowny i skomplikowany.

Nowy rząd będzie więc musiał skupić się na rozwijaniu OZE, być może powrócić do ustawy wiatrakowej, ale przede wszystkim kontynuować rozpoczęty projekt atomowy.

Mieszkania poza zasięgiem

To jedno z najważniejszych zadań na nową kadencję. Zwłaszcza, że wszystkie poprzednie próby systemowego rozwiązania problemy niedoboru i drogich mieszkań spełzły na niczym. Z programem Mieszkanie Plus włącznie.

A sytuacja na rynku mieszkaniowym jest dramatyczna. Ceny za metr kwadratowy w Warszawie sięgnęły już 17 tys. zł. Powód? Jest ich co najmniej kilka.

Po pierwsze, mieszkań jest wciąż za mało, a podaż nie nadąża za popytem. To efekt braku polityki mieszkaniowej w Polsce od kilkudziesięciu lat, która zakładałaby budowę kolejnych lokali mieszkalnych. Mieszkania z kwartału na kwartał drożeją, a dostęp do nich – w czasach wysokiej inflacji i cyklu podwyżek stóp procentowych od roku 2021 – stał się bardzo ograniczony.

Tak zmieniały się ceny mieszkań w ostatniej dekadzie. Jak widać mieszkania niemal nieustannie drożały:

Po drugie, sytuacja na rynku zarówno nieruchomości, jak i rynku najmu skomplikowała się po agresji Rosji na Ukrainę. Już w pierwszych dniach od wybuchu wojny do Polski zaczęły przyjeżdżać miliony uchodźców. To tylko spotęgowało problem dramatycznego braku mieszkań. Ceny na rynku najmu gwałtownie wzrosły i do teraz sięgają absurdalnie wysokich kwot. Na przykład, w Warszawie cena wynajmu jednoosobowego pokoju to całkowity koszt ok. 1500 zł miesięcznie.

Odpowiedzią rządu na te problemy miał być program wsparcia dla kredytobiorców, Bezpieczny kredyt 2 proc. Jednak wiele wskazuje na to, że w dużym stopniu przyczynił się on do sztucznego podbijania cen mieszkań. Program zadziałał na rynek destabilizująco, napędzając popyt na mieszkania, za którym z kolei nie szła podaż. Ceny metra kwadratowego znowu wystrzeliły jak z procy.

Innym problemem w Polsce są złe warunki mieszkaniowe, tzw. deprywacja mieszkaniowa. Jednym z oblicz tego zjawiska jest przeludnienie mieszkań, określane na podstawie odsetka ludności zamieszkującej lokal z niewystarczającą liczbą pokoi wobec wielkości gospodarstwa domowego, składu rodziny i wieku mieszkańców.

W 2022 roku w przeludnionych mieszkaniach żyło 17 proc. mieszkańców Unii Europejskiej, a także państw, co do których dane na ten temat zgromadził Eurostat. Szczególnie zła pod tym względem sytuacja panuje w Polsce: tylko w ubiegłym roku w przeludnionych gospodarstwach domowych żyło aż 35,8 proc. mieszkańców kraju. To jeden z najgorszych wyników w całej UE. W gorszych warunkach od nas mieszkają jedynie Rumuni, Bułgarzy i Łotysze.

Walka o miejsce na mapie Europy

Polskie lotnictwo wraca dynamicznie do poziomów sprzed pandemii. Urząd Lotnictwa Cywilnego oszacował, jak będzie kształtował się ruch lotniczy w ciągu kolejnych kilkunastu lat. I tak, w 2040 roku na polskich lotniskach może przesiadać się nawet 100 mln pasażerów rocznie.

Zgodnie z wariantem bazowym, już za dwa lata możliwe jest obsłużenie 54,5 mln pasażerów. W roku 2030 może to być 69,6 mln, w 2035 – 85,1 mln, a w roku 2040 – 96,4 mln. To wskazuje na bardzo duży potencjał polskiego rynku transportu lotniczego – nie tylko pasażerskiego, ale także segmentu cargo.

Jednak w międzyczasie rozwój polskiej branży lotniczej może napotkać szereg komplikacji. Na kilku lotniskach regionalnych, m.in. w Krakowie i Gdańsku, a także Lotnisku Chopina, będzie kończyć się przepustowość. To znaczy, że porty lotnicze nie będą w stanie obsłużyć więcej pasażerów bez odpowiedniej do tego infrastruktury. Konieczna jest więc rozbudowa lotnisk.

Aby sprostać temu wyzwaniu, rządy PiS zaplanowały i rozpoczęły realizację projektu Centralny Port Komunikacyjny. Megalotnisko zlokalizowane między Łodzią a Warszawą w pierwszym etapie miałoby obsługiwać 40 mln pasażerów rocznie. Po rozbudowie o kolejne obiekty, mogłoby to być nawet 100 mln pasażerów.

To istotne nie tylko ze względu na coraz bardzie zatkane polskie porty lotnicze. Jednym z elementów programu CPK jest także budowa prawie około 2000 tys. km nowych linii kolejowych. Tymczasem od transformacji ustrojowej Polska praktycznie nie buduje nowych linii kolejowych, stawiając na inwestycje drogowe. Najdłuższym powstałym po 1990 roku przykładem wybudowanej nowej linii kolejowej jest odcinek Pomorskiej Kolei Metropolitalnej (PKM). Liczy on 20 km.

Co dalej z imigracją

To szczególnie ważne zadanie na nową kadencję. Polska do tej pory nie dorobiła się spójnej strategii migracyjnej. A powinna.

Główny Urząd Statystyczny przewiduje, że w 2060 roku w Polsce będzie mieszkać 30,4 mln osób. Dla porównania w 2022 r. było nas 37,7 mln. W ubieglym roku na każde 100 tys. mieszkańców, ubyło 379 osób. Ostatni raz z dodatnim przyrostem naturalnym mieliśmy do czynienia w 2012 r., kiedy na każde 100 tys. mieszkańców przybyły 4 osoby. Utrzymujący się trend spadkowy przyrostu naturalnego pokazuje poniższy wykres.

Przed nami duży spadek liczby ludności w wieku 0–17 lat. Do 2060 r. osób z tej populacji będzie tylko niecałe 5 mln, podczas gdy aktualnie to około 7 mln. Jednocześnie do 2060 r. liczba osób w wieku 65 lat i więcej wzrośnie w porównaniu do 2022 r. o blisko 37 proc. 

Ujemny przyrost demograficzny oraz systematycznie postępujący proces starzenia się społeczeństwa może w kolejnych latach spotęgować problem, z jakim już teraz mierzy się polski rynek pracy. Brakuje nam pracowników. Do 2050 r. na rynku pracy zabraknie około 10,6 mln osób w wieku 18–44 lat.

I dlatego właśnie strategia migracyjna jest tak bardzo potrzebna. Jej przygotowanie i uchwalenie powinno być priorytetem dla nowego rządu. Bo wygląda na to, że nie unikniemy otwarcia – w jakiejś formie – na przybyszy z zewnątrz. Przepychanki wokół unijnego Paktu migracyjnego tego nie zmienią.

Kto nas będzie leczyć

Partie polityczne w swoich deklaracjach mówią o wzroście nakładów na zdrowie. Jednak ostatnie lata pokazały, że dorzucanie pieniędzy do tego sektora, wcale nie powoduje, że jesteśmy bardziej zadowoleni z opieki zdrowotnej. Większe finansowanie nie przełożyło się także na szerszy zakres dostępnych usług. Wszystko dlatego, że nikt efektywnie nie monitoruje finansowej kroplówki, do której podłączona jest ochrona zdrowia.

To jedna kwestia, z którą będzie musiał zmierzyć się nowy rząd. Kolejną jest nierozwiązany dotąd problem coraz bardziej dokuczliwych braków kadrowych. A najlepiej widać to na przykładzie pielęgniarek i położnych. Już teraz nie mamy blisko 2500 pracowników. W 2030 r. brak ten urośnie o 50 proc.

Wykres pokazuje prognozę Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. Ta jest mocno niepokojąca. W 2023 r. w Polsce pracuje 8659 pielęgniarek i położnych, które nabyły już uprawnienia emerytalne. Natomiast prawo wykonywania zawodu uzyskało 6205 osób. Zatem jeżeli starsze pielęgniarki i położne chciałyby odejść na emeryturę, co może się stać w każdej chwili, brakuje 2454 osób, które mogłyby je zastąpić. W kolejnych latach, zdaniem NIPiP, będzie jeszcze gorzej. W 2030 r. do zastępowalności pokoleń zabraknie 3694 osób.

Żeby poprawić złą sytuację kadrową, należy wprowadzić kilka rozwiązań. Przede wszystkim na kierunkach pielęgniarstwo i położnictwo musi się kształcić 20 tys. osób rocznie. W każdym województwie powinny funkcjonować uczelnie, które pozwalają na zdobycie takiego wykształcenia. Kolejna kwestia to zachęcanie osób posiadających uprawnienia emerytalne do dalszej pracy. Pomóc może wprowadzenie dodatków motywacyjnych oraz refundowanie świadczeń rehabilitacyjnych. 

Problemy kadrowe w branży medycznej będą się pogłębiały, bo społeczeństwo starzeje się. 

Kto nas będzie uczył?

Nie tylko ochrona zdrowia boryka się z brakiem kadr W tym roku na początku września w szkołach brakowało nawet 27 tys. nauczycieli. Nie tylko nauczycieli przedmiotowych, ale też psychologów, pedagogów, logopedów. 

Trudno się dziwić, jeżeli wynagrodzenie zasadnicze początkującego nauczyciela jest aktualnie tylko o 4 proc. wyższe od płacy minimalnej. Wysokość płac dla nauczycieli zdecydowanie nie nadąża za tym, co się dzieje się w gospodarce. Pokazuje to wyraźnie nasz wykres.

Wzrost płac dla nauczycieli obiecują niemal wszystkie partie polityczne. Także nowy rząd nie ucieknie od podwyżek dla tej grupy zawodowej, ponieważ wyborcze obietnice wzbudziły duże społeczne oczekiwania.

Jest jeszcze inne wyzwanie. Nowy rząd będzie musiał przywrócić prestiż zawodu nauczyciela i zadbać o to, żeby do zawodu szli nowi młodzi ludzie. Jeszcze w 2014 roku studenci pedagogiki stanowili około 7 proc. wszystkich studentów rozpoczynających kształcenie wyższe. W 2020 r. odsetek ten wynosił 5,5 proc.

Nauczyciele muszą być aktywni i zmotywowani do pracy. A to można osiągnąć poprzez zapewnienie dobrych i nowoczesnych warunków pracy. I to bez zbędnej zwłoki.

Oddychamy brudnym powietrzem

I na koniec: w nowej kadencji trzeba zrobić coś, by Polska przestała dusić się od smogu. O problemie złej jakości powietrza wiele się do tej pory mówi, ale efekty dotychczasowych działań są na razie takie sobie.

Polska bezsprzecznie należy do państw europejskich o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu. Pokazuje to chociażby poniższa mapa wskazująca poziom emisji wyjątkowo szkodliwych pyłów zawieszonych PM 2,5. A to tylko jeden z wielu składników smogu.

Kraków, Wrocław i Warszawa regularnie znajdują się w pierwszej setce najbardziej zanieczyszczonych dużych miast na świecie w rankingu Air Quality Index. Do miejscowości, w których zimą ciężko się oddycha należy też wiele miast na południu kraju, w tym znane górskie uzdrowiska.

W walce ze smogiem głównym wyzwaniem pozostają tak zwane kopciuchy – starszej generacji piece na paliwa stałe. Ich likwidacji mają służyć rządowe programy dotacyjne – przede wszystkim “Czyste Powietrze” i “Ciepłe Mieszkanie.

Ten pierwszy realizowany jest od 2018 roku. Z całkowitego budżetu 103 miliardów złotych wypłacono dotąd 7,3 miliarda. Tymczasem Polski Alarm Smogowy szacuje, że w kraju jest wciąż około trzech milionów domów ogrzewanych kopciuchami. Dlatego dotychczasowe programy powinny przynajmniej zostać poddane przeglądowi pod kątem ich skuteczności.

To nie koniec

Czy to wszystko, czym nowy rząd powinien się zająć w nadchodzącej kadencji? Oczywiście nie. Na przykład cały czas do uporządkowania jest system emerytalny – tyle, że to tak gorący kartofel, że nikt nie zamierza się z tym mierzyć. O skutkach utrzymywania obecnego systemu więcej pisaliśmy tutaj.

Inna nierozwiązana sprawa, może nieco mniej konkretna, to przywrócenie równowagi makroekonomicznej w gospodarce. Wysoka inflacja, z którą zmagamy się od dwóch lat, to jeden z przejawów takiej nierównowagi. Żeby ją skutecznie zdusić nie wystarczy sama polityka pieniężna, ale też odpowiednia polityka fiskalna. A prowadzenie takiej w obliczu złożonych obietnic w wyborach będzie niezmiernie trudne.

I na koniec: do poprawki są też relacje Polski z Unią Europejską. Brak miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy to namacalny wymiar złej jakości tych relacji. A ryzyko utraty funduszy spójności brzmi już dość złowrogo. Nowa władza będzie musiała to jakoś uporządkować. Im szybciej, tym lepiej.

Polecamy także: