{"vars":{{"pageTitle":"Zamiast dekarzy rzesze humanistów. Ekspert o niedopasowaniu edukacji do rynku pracy","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news"],"pageAttributes":["barometr-zawodow","deficytowe-zawody","edukacja","luka-na-rynku-pracy","najnowsze","nauczyciele","praca"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"9 stycznia 2024","pagePostDateYear":"2024","pagePostDateMonth":"01","pagePostDateDay":"09","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":656893}} }
300Gospodarka.pl

Zamiast dekarzy rzesze humanistów. Ekspert o niedopasowaniu edukacji do rynku pracy

Pogłębia się problem niedopasowania edukacji do rynku pracy, ocenia ekspert rynku pracy, założyciel firmy rekrutacyjnej Personnel Service Krzysztof Inglot. Potrzebujemy dekarzy, cieśli, ślusarzy, kierowców, a wciąż kształcimy rzesze humanistów – dodaje.

Jak wynika z ogólnopolskiego badania „Barometru zawodów”, przygotowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, 29 zawodów zostało zdefiniowanych jako deficytowe, to o dwa więcej niż rok wcześniej. Reszta zawodów jest w równowadze, nie ma żadnego zawodu, gdzie kandydatów do pracy byłoby więcej, niż miejsc.

Zamiast dekarzy rzesze humanistów

Od kilku lat lista deficytowych zawodów pozostaje zbliżona. To pokazuje, że nie ma bezpośredniego dopasowania kompetencji pracowników do wymagań rynku pracy. Nie oznacza to jednak dużego bezrobocia, mimo że w 2024 roku, podobnie jak w poprzednim, spodziewam się malejącego zapotrzebowania na pracowników – komentuje Krzysztof Inglot.

Jednak z punktu widzenia corocznego kurczenia się rynku pracy o nawet 150 tys. osób nie mamy zawodów deficytowych, a pracujących ogólnie brakuje. Dlatego luki są łatwo wypełniane, co nie zmienia faktu, że problemem jest niedopasowanie edukacji do zapotrzebowania na rynku pracy. Potrzebujemy dekarzy, cieśli, ślusarzy, kierowców, a wciąż kształcimy rzesze humanistów – dodaje.

Najbardziej deficytowe zawody

Spora część, bo 12 z 29 deficytowych zawodów należy do kategorii konkretnych specjalności. Są to cieśle i stolarze budowlani, dekarze i blacharze budowlani, elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, pracownicy robót wykończeniowych w budownictwie, spawacze, ślusarze, kucharze, mechanicy pojazdów samochodowych, monterzy instalacji budowlanych, murarze i tynkarze, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych oraz operatorzy obrabiarek skrawających.

– Deficyt specjalistów z fachem w ręku to problem, który podnosimy od dłuższego czasu, pokazując jednocześnie, że niejednokrotnie taka ścieżka kariery to lepszy wybór dla młodych osób niż studia humanistyczne. Zwłaszcza teraz, kiedy wiemy o rewolucji na rynku pracy związanej ze sztuczną inteligencją, która zastępuje średnie kompetencje. Jest jednak mało prawdopodobne, że AI doprowadzi do zwolnienia elektryka, cieśli czy dekarza. Co prawda, czynnikiem, który może początkowo zniechęcać młodych są zarobki, bo te bywają niskie, ale deficytowość i brak zastępowalności przez AI spowoduje wzrost wynagrodzeń – ocenia Inglot.


Bądź na bieżąco z najważniejszymi informacjami subskrybując nasz codzienny newsletter 300Sekund! Obserwuj nas również w Wiadomościach Google.


Niezmiennie deficyty dotyczą także samodzielnych księgowych, nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek i położnych, psychologów i psychoterapeutów, fizjoterapeutów i masażystów oraz opiekunów osoby starszej lub niepełnosprawnej. Nowością są natomiast braki wśród służb mundurowych.

Obecny rok jest trzecim rokiem z rzędu bez żadnej profesji, która byłby nadwyżkowa w skali całego kraju, co zdaniem Krzysztofa Inglota zapowiada stabilizację rynku pracy w Polsce.

To też może Cię zainteresować: