{"vars":{{"pageTitle":"Intencje były dobre, ale nadmierne regulacje szkodzą gospodarce","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["news","tylko-w-300gospodarce"],"pageAttributes":["biznes-w-polsce","gospodarka-polski","innowacyjna-gospodarka","innowacyjnosc-w-biznesie","main","najnowsze","podatek-akcyzowy","regulacje-prawne","rynek-alkoholi","rynek-tytoniowy","system-kaucyjny","szara-strefa"],"pagePostAuthor":"Zespół 300Gospodarki","pagePostDate":"17 grudnia 2025","pagePostDateYear":"2025","pagePostDateMonth":"12","pagePostDateDay":"17","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":743324}} }
300Gospodarka.pl

Gdy dobre intencje zaczynają szkodzić. Nadmierne regulacje grożą destabilizacją rynku

Nadmierne regulacje, w założeniu mające chronić zdrowie publiczne czy środowisko, coraz częściej okazują się kulą w płot. Tak ocenia sytuację polskiego rynku Kamil Moskwik, niezależny analityk i ekspert w dziedzinie branż regulowanych. Jego zdaniem, państwo, które miało być gwarantem stabilności, zaczyna paraliżować biznes, osłabiając inwestycje i ograniczając wzrost gospodarczy.

Fala regulacji uderza w gospodarkę

– Obserwujemy dziś w pełnej krasie zjawisko, które można nazwać prawem niezamierzonych konsekwencji. Niemal każda nowa regulacja, wprowadzana często w szczytnych celach ochrony zdrowia i środowiska, w zderzeniu z rynkową rzeczywistością przynosi efekty uboczne, nierzadko odwrotne do założonych – komentuje Kamil Moskwik.


Polecamy artykuł: Propan jako ekologiczne paliwo grzewcze – dlaczego zyskuje na popularności?


Nałożenie nadmiernych danin i przepisów zmusza firmy do zawieszania działalności, przenoszenia produkcji za granicę lub zamykania zakładów. Tylko w pierwszym półroczu 2025 roku działalność zawiesiło 180 tys. firm. Duże koncerny, takie jak Michelin, Levi Strauss czy Qemetica, ogłosiły wycofanie się z Polski. W tym samym czasie kraj zanotował spadek o 11 pozycji w rankingu konkurencyjności IMD, lądując na 52. miejscu.

Akcyza kontra szara strefa

Jednym z najczęściej wskazywanych przykładów jest polityka fiskalna. Gdy państwo zdecydowało się na skokowe podwyżki akcyzy na alkohol, rynek spirytusu skurczył się o 15 proc. Oficjalna sprzedaż piwa spadła w podobnym tempie.

– Czy mamy tu jednak do czynienia z nagłą abstynencją Polaków? Otóż nie. Mamy za to gwałtowny rozkwit szarej strefy, na której państwo nie zarabia, traci też legalna branża i uczciwy biznes – zwraca uwagę analityk.

Szczególnie wyraźnie widać to w sektorze tytoniowym. Polska jest największym producentem wyrobów tytoniowych w UE, zaspokajając 39 proc. unijnego zapotrzebowania. Tymczasem kolejne podwyżki akcyzy doprowadziły do ograniczania produkcji i przenoszenia inwestycji poza kraj.

Legalny rynek słabnie, podczas gdy zorganizowane grupy przestępcze zyskują. Najbardziej jaskrawy przykład to Francja, gdzie po seriach podwyżek akcyzy, nielegalne wyroby tytoniowe stanowią prawie 38 proc. całego rynku. Natomiast kraje o umiarkowanej polityce podatkowej notują znacznie niższy udział nielegalnego obrotu.

Po ostatniej 25-procentowej podwyżce akcyzy, szara strefa na polskim rynku tytoniowym wzrosła do około 7 proc.

– Mimo tak znaczącej podwyżki akcyzy na wyroby tytoniowe, wzrost wpływów z tego tytułu za pierwsze 8 miesięcy tego roku wyniósł jedynie 2 proc., podczas gdy w poprzednich latach dynamika wzrostu wynosiła średnio około 10 proc. – dodaje ekspert.

– Podobnie jest z drastyczną podwyżką CIT dla banków, z 19 do 30 proc. przy jednoczesnym utrzymaniu podatku od aktywów. Działanie miało pomóc w załataniu budżetowej dziury, jednak eksperci ostrzegają, że bezprecedensowe, podwójne obciążenie sektora może ograniczyć akcję kredytową, co finalnie uderzy w finansowanie gospodarki i spowolni wzrost PKB – mówi Moskwik.

Efekt domina regulacji środowiskowych

Analityk krytycznie ocenia również wdrożenie systemu kaucyjnego. Chociaż jego cel był proekologiczny, to w praktyce – jak zauważa – skutki są odwrotne. Producenci musieli zainwestować w nowe etykiety i zmodernizować linie produkcyjne. Placówki handlowe z kolei muszą sfinansować butelkomaty, magazyny i całą logistykę.

– Tu jednak pojawia się największy paradoks. Cenne surowce (PET i aluminium), które do tej pory zasilały systemy komunalne, zostały z nich wyjęte przez system kaucyjny. Efekt? Samorządy, które zainwestowały miliony w sortownie, straciły przychody ze sprzedaży tych surowców. Aby zbilansować budżety, musiały paradoksalnie podnieść opłaty za wywóz śmieci dla mieszkańców – stwierdza Moskwik.

Selektywność państwa podważa zaufanie

Problemem jest też wybiórcze podejście do poszczególnych branż: obniżka VAT dla sektora beauty przy równoczesnym wzroście obciążeń dla gastronomii i branży fintess.

– Podwójne standardy to przede wszystkim niechciany sygnał wysyłany do rynku. Przedsiębiorcy na własne oczy widzą, że prawo nie jest równe dla wszystkich. Nadmierne regulacje działają jak ukryta selekcja sektorowa. Jej arbitralność nie edukuje, lecz demoralizuje i niszczy fundamenty wolnego rynku – mówi analityk.

Szara strefa zamiast budżetowych zysków

Jego zdaniem przesadne regulacje nie przynosi korzyści fiskalnych, a jedynie wypycha konsumpcję poza system. Jeśli opłaty na legalne produkty rosną szybciej niż dochodu konsumentów, są oni bardziej skłonni do zakupów nielegalnych towarów. To dotyczy zarówno produktów objętych akcyzą, jak i usług, bo rośnie praca na czarno czy płatności gotówkowe bez paragonu.

– Regulacje, jak dobre chęci, zazwyczaj powstają z deklarowanym celem ochrony ważnych wartości. Praktyka jednak wygrywa z optymizmem, pokazując, że rynek się broni i nie poddaje bez walki – dodaje Kamil Moskwik.

Ekspert ostrzega, że polityka regulacyjna w obecnym kształcie prowadzi donikąd. Zamiast stabilnego rozwoju i wyższych wpływów budżetowych grozi nam ucieczka inwestorów, likwidacja miejsc pracy i rozrost szarej strefy. Firmy, które mają większe koszty niż zyski, albo zawieszają działalność, albo wybierają inne rynki, albo likwidują miejsca pracy. To trzecie rozwiązanie jest szczególnie niebezpieczne, bo rujnuje lokalne społeczności i przyczynia się do wzrostu bezrobocia.

– Nadregulacja nigdy nie jest darmowa. Jej koszt ponosimy wszyscy w codziennych zakupach, wyższych rachunkach za śmieci i rosnącej niepewności o miejsca pracy. Może już czas zawrócić z tej drogi, zanim regulacyjny bumerang wróci, by uderzyć w nas z pełną mocą – komentuje analityk.


Przeczytaj także: