{"vars":{{"pageTitle":"Różnorodność trzeba traktować jako inwestycję. Wywiad z Erin Meyer","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["tylko-w-300gospodarce","wywiady"],"pageAttributes":["emigracja","erin-meyer","innowacje","inwestycje","kultura","main","netflix","polska","praca","rynek-pracy","spoleczenstwo","uchodzcy-z-ukrainy"],"pagePostAuthor":"Martyna Maciuch","pagePostDate":"1 czerwca 2022","pagePostDateYear":"2022","pagePostDateMonth":"06","pagePostDateDay":"01","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":308125}} }
300Gospodarka.pl

Różnorodność trzeba traktować jako inwestycję. Wywiad z Erin Meyer

Różnorodność, inkluzywność, otwartość – to pojęcia, o których obecnie mówi cały świat biznesu i większość Zachodnich polityków. Ale to wartości, o których łatwiej mówić, niż realizować je w praktyce. O wyzwaniach wielokulturowości – zwłaszcza w kontekście ostatniej fali uchodźczej w Europie – rozmawiamy ze światową specjalistką w tej dziedzinie, prof. Erin Meyer.

Erin Meyer jest wykładowczynią INSEAD Business School w Paryżu, jednej z najlepszych międzynarodowych szkół biznesu. W swojej pracy badawczej koncentruje się na problemie złożoności różnic kulturowych i kultur organizacyjnych. Doradza także firmom i instytucjom – takim jak chociażby Bank Światowy czy KPMG – jak stworzyć środowisko pracy, które będzie sprzyjało innowacyjności i efektywności. Globalną rozpoznawalność przyniosła jej książka, którą napisała razem z prezesem platformy Netflix pt: “Gdy regułą jest brak reguł”. W maju 2022 roku była gościnie konferencji Impact’22 w Poznaniu.

Martyna Maciuch, 300Gospodarka: Jesteś ekspertką w dziedzinie, którą sama nazywasz zarządzaniem międzykulturowym. Chciałabym Cię zapytać, co sądzisz o pewnej opinii, którą usłyszałam, pracując jako emigrantka w Londynie od znajomego Anglika z klasy robotniczej. To było jeszcze przed referendum w sprawie brexitu i rozmawialiśmy o tym, jak on zagłosuje. Powiedział mi: „To bardzo łatwe być za różnorodnością, inkluzywnością i otwartymi granicami, jeśli jesteś z wyższych sfer, bo wtedy to nie ty będziesz musiał się mierzyć z wyzwaniami i negatywnymi aspektami związanymi z emigracją do twojego kraju”. Czy rzeczywiście tak jest, że politykom i ludziom z najwyższego szczebla biznesowej hierarchii łatwo przychodzi mówić o tych wartościach, bo nie muszą sami na co dzień o nich pamiętać?

Rzeczywiście, teraz wszyscy mówią o różnorodności i inkluzywności. I sądzę, że oczywiście – łatwo o tym mówić, trochę trudniej realizować. W rzeczywistym świecie, kiedy sami naprawdę pracujemy w międzykulturowym środowisku, różnorodność może prowadzić do wielu nieporozumień i zamieszania, prawda? Bo na przykład nie wiemy, czy coś jest cechą tylko danej osoby, czy to kwestia kulturowa. Dużo łatwiej kogoś nieświadomie urazić, bardzo łatwo być niezrozumianym.

Dlatego zawsze powtarzam: jeśli zależy ci tylko na wydajności i na tym, żeby szło gładko, monokultura w organizacji będzie lepszym rozwiązaniem. Ale jeśli zależy ci na innowacyjności, chcesz wychodzić na różne rynki, to musisz patrzeć na rzeczy z różnych perspektyw i rozumieć te perspektywy. A wtedy będzie ci zależało na inwestowaniu w różnorodność. Tylko że właśnie – w różnorodność trzeba coś zainwestować.

Sądzę więc, że rozumiem ten punkt widzenia, o którym mówisz.

A co myślisz w tym kontekście o Polsce – czy dobrze sobie radzimy z zarządzaniem różnorodnością?

Cóż, nie wiem, czy mam na to jedną odpowiedź. Najciekawszym zjawiskiem, jeśli chodzi o Polskę, jest to, że ​istnieje bardzo duża różnica pokoleniowa. Młodsze pokolenie jest znacząco inne niż starsze. To młodsze jest więc na przykład zauważalnie bardziej egalitarne czy też bardziej zorientowane na zadania.

Ujmę to więc w ten sposób – ponieważ wewnątrz samego polskiego społeczeństwa jest tak silna kulturowa różnica pokoleniowa, to sam ten fakt nadaje pewną specyfikę waszej kulturze. Dzięki niemu Polacy mają doświadczenie radzenia sobie z różnorodnością już w swoim własnym gronie.

Oczywiście nie sądzę, że wszyscy Polacy są tacy sami. Na pewno mierzycie się z pewnymi wyzwaniami, jeśli chodzi o tę kwestię – jak wszystkie społeczeństwa – ale sądzę, że jako społeczeństwo jesteście ciekawi świata i macie otwarte umysły.

Dobrze to słyszeć, zwłaszcza, że to pewnie całkiem sprzeczne z tym, co wielu samych Polaków myśli o nas jako o społeczeństwie. A co sądzisz na temat koncepcji bycia Europejczykiem? Wiem, że mieszkasz w Paryżu – w obrębie Unii Europejskiej dużo mówi się nie tylko o obywatelstwie UE,  ale też o byciu Europejczykiem, czy europejskich wartościach. Jest coś takiego, jak europejska tożsamość kulturowa?

Och, pytasz mnie, czy istnieje kultura europejska?

Tak, o to pytam. Dużo piszę o polityce, zwłaszcza europejskiej. I w tym świecie często jest mowa o europejskich wartościach, o tym, co to znaczy być Europejczykiem. Myślę tu o dyskursie UE, ale nie tylko. Jako Amerykanka, a więc osoba z zewnątrz, ale mieszkająca w Europie, zauważasz taką specyfikę? 

Sądzę, że i tak, i nie. Przede wszystkim różnorodność kulturowa w obrębie samej Europy jest ogromna. Myślę, że większość Amerykanów nie docenia tego faktu. Na przykład różnica pomiędzy kulturą pracy w Szwecji i we Włoszech jest tak ogromna, że osobie która by jej doświadczyła, mogłoby się wydawać, że wyjechała z Azji do Ameryki Łacińskiej.

Są jednak pewne zjawiska, które można by zaklasyfikować jako europejskie. Zostając w świecie rynku pracy – w Europie chociażby, w porównaniu z większością innych części świata, prawo pracy jest bardzo silne i mocno uregulowane. Jest tu dużo trudniej zwolnić pracownika niż w w większości innych miejsc. Jest też dużo więcej procedur i instytucji dotyczących zarządzania pracownikami.

Jest też inna kwestia, chyba trochę zbyt skomplikowana, żeby udało nam się ją ująć w krótkiej rozmowie, ale spróbujmy – z mojego punktu widzenia, Europejczycy myślą dużo bardziej dedukcyjnie, niż reszta świata. Chodzi o pewnego rodzaju skłonność do przeanalizowania wszystkich zasad i instrukcji przed przystąpieniem do ich zastosowania. Oczywiście to, w jakim stopniu tak jest, znacznie różni się w zależności od poszczególnych krajów – ale myślę, że to bardzo odróżnia Europę od Stanów Zjednoczonych.

Skoro już mówimy o kulturze pracy, chciałabym zapytać o twoją najnowszą publikację, dotyczącą sposobu zarządzania w amerykańskiej firmie Neflix. Co twoim zdaniem było kluczem sukcesu tej platformy?

Ich sukces, jak sądzę, to właśnie prawie w pełni zasługa niesamowitej kultury organizacyjnej. Ma ona kilka filarów, ale przede wszystkim chodzi o to, by zaoferować pracownikom środowisko, w którym dostaną naprawdę mnóstwo wolności. W Netfliksie nie ma więc sztywnych procedur, regulaminów ani zasad, bo takie jest założenie: dawać dużo wolności, elastyczności i miejsca na innowacje.

Oczywiście to nie jest takie proste – jeśli chcesz dać pracownikom dużo swobody, musisz znaleźć naprawdę dobrych ludzi. Nie można dawać wolnej ręki każdemu, bo to zrujnowałoby każdą firmę.


Czytaj też: W 2021 Netflix wyda więcej na filmy i seriale niż wynosi wartość całej gospodarki Warmii i Mazur


Netflix zatrudnia więc o wiele mniej osób, niż mógłby, gdyby zatrudniał bardziej przeciętne osoby, bo stawia raczej na przyciąganie tych najlepszych wysokimi zarobkami. W takiej firmie można więc płacić pracownikom nawet dziesięciokrotnie więcej, niż płaciłoby się innym. Ale oczywiście stać cię wtedy na zatrudnienie dużo mniejszej liczby osób.

Jeśli firma już zatrudnia tych najlepszych na rynku pracy i stworzy środowisko do dobrej, szczerej i intensywnej komunikacji, bez owijania w bawełnę – wtedy można dać pracownikom wolną rękę. I czekać na innowacje.

Dużo mówiłyśmy o wolności, o różnorodności i innowacjach – i o tym, że stawianie na nie to inwestycja niepozbawiona wyzwań. Ale co w sytuacjach, kiedy wcale nam na nich nie zależy, nie chcielibyśmy w nie inwestować, ale musimy się z nimi zmierzyć jako organizacja albo społeczeństwo? To doświadczenie wielu Europejczyków, którzy wcale nie są zadowoleni z otwartych granic wewnątrz Unii ani z migracji spoza Europy.

No tak, zwłaszcza obecna sytuacji – mam na myśli tak dużą liczbę uchodźców z Ukrainy – to duże, ale ciekawe wyzwanie dla Europy, zwłaszcza dla Polski. Ukraińskie społeczeństwo ma swoją, bardzo specyficzną kulturę, która się różni od polskiej. Moją główną refleksją jest – nie możemy nie rozmawiać o różnicach kulturowych. Oczywiście, wielu z nas ma poczucie, że pewnie lepiej byłoby o tym nie mówić, że to trudny temat. Więc chociaż dobrze widzimy, że te różnice są, kompletnie unikamy tematu.

Myślę, że to całkowicie złe podejście. Najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić w takiej sytuacji, to być autentycznie ciekawym obcej kultury i nie bać się zadawania pytań. To właśnie robię w swojej pracy – staram się pomóc pomyśleć o tym, jakie pytania należy zadać. Bo jeśli uda nam się zacząć taką rozmowę i zaczniemy się dzielić ze sobą doświadczeniami.

W jaki sposób?

Chociażby mówiąc rzeczy takie jak: „wiesz, w mojej kulturze w ten sposób wyrażamy krytykę”, „w mojej kulturze budujemy zaufanie w ten sposób”, „a w mojej kulturze tak podejmujemy decyzje”. Jeśli ludziom udaje się to w końcu przegadać, to są potem zazwyczaj wobec siebie bardziej elastyczni i łatwiej się nawzajem akceptują.

Podsumowując, moja rada jest taka, że ​​jeśli masz do czynienia z różnorodnością, niezależnie od tego, czy z własnej woli czy nie – to moment, by naprawdę zacząć się ze sobą komunikować i rozmawiać.

Polecamy także inne rozmowy naszej redakcji: