{"vars":{{"pageTitle":"Izrael i Koreę po 50 latach uznano za rynki rozwinięte. Polsce zajęło to “tylko” 30 lat - mówi Marek Dietl, prezes GPW","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["tylko-w-300gospodarce","wywiady"],"pageAttributes":["gielda","gielda-papierow-wartosciowych","gielda-w-erywaniu","gpw","main","marek-dietl","wieslaw-rozlucki","wywiad"],"pagePostAuthor":"Maryjka Szurowska","pagePostDate":"12 maja 2021","pagePostDateYear":"2021","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"12","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":132027}} }
300Gospodarka.pl

Izrael i Koreę po 50 latach uznano za rynki rozwinięte. Polsce zajęło to “tylko” 30 lat – mówi Marek Dietl, prezes GPW

„Czy giełda jest w kryzysie? Wasza redakcja przygotowała multimedialny wykres, z którego wprost wynika, że od ponad dekady warszawska giełda jest według kapitalizacji najważniejszym parkietem w Europie Środkowej. Za nami jest np. giełda w Wiedniu, a przecież Austria to dojrzały i bardzo bogaty rynek” – mówi nam w wywiadzie Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.

Maryjka Szurowska, 300Gospodarka: Spotykamy się w dniu obchodów 30-lecia Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Nietrudno jest mi sobie wyobrazić, co ten dzień znaczy dla Wiesława Rozłuckiego, założyciela giełdy i jej wieloletniego prezesa, natomiast bardzo nurtuje mnie, jak na ten dzień patrzy jej obecny prezes, który do tej organizacji przyszedł z zewnątrz i stosunkowo niedawno.

Dla mnie ten dzień to pretekst do powrotu do przeszłości: przypominam sobie, jak wyglądała polska gospodarka i rynek kapitałowy w 1990 r. Ta perspektywa daje fascynujący ogląd, bo nie sposób nie dojść do wniosku, że to był akt wielkiej odwagi.

Porwano się na konstruowanie rynku kapitałowego w kraju, w którym nie było kapitału: z perspektywy układu międzynarodowego nie obsługiwaliśmy długu – byliśmy bankrutem, mieliśmy miesięczną inflację na poziomie 11 proc. – jak w takiej sytuacji w ogóle wyceniać kapitał? Gdyby tego było mało, to nie mieliśmy wolnego kursu walutowego, bo w ramach walki z inflacją był stały kurs względem dolara, a PKB spadło o 12 proc.

Przez te 30 lat udało się zrobić coś, czego nikomu nie udało się zrobić w tak krótkim czasie. 27 lat po otwarciu giełdy zostaliśmy uznani za rynek rozwinięty. Izraelowi i Korei, które kojarzone są z ogromnym sukcesem gospodarczym – zajęło to ponad 50 lat.

A rozwój giełdy jako instytucji?

Rzecz, która mnie faktycznie porusza to niespotykane nastawienie na jakość – giełda od początku miała elektroniczny arkusz zleceń. Na swoją siedzibę wybrała dawne biuro Komitetu Centralnego PZPR tylko ze względu na to, że był to jedyny budynek w Warszawie, w którym telefony były w każdym pokoju. Do tego jeszcze była wewnętrzna sieć komputerowa, którą układała spółka Techmex – później notowana na giełdzie. To taki namacalny dowód staranności.

Rozmowy z wieloletnimi pracownikami uświadomiły mi, że Wiesław Rozłucki akcentował, żeby wszystko robić tak, jak to robią najlepsze giełdy na świecie. Tak od razu, od pierwszego dnia. Wśród samych pracowników panowało przekonanie, że giełda jest symbolem kapitalizmu; nie mogli więc na żadnym odcinku odpuścić, bo gdyby giełda zawiodła, mogłoby to wzbudzić poczucie, że cały ten kapitalizm nie ma większego sensu.

Na dzisiejszych obchodach są dwie gwiazdy: prezes Dietl i prezes Rozłucki. Nie przypominam sobie wielu jubileuszy spółek skarbu państwa, na których tak istotną rolę odgrywaliby poprzedni szefowie tych instytucji. Skąd u pana to parcie na ciągłość historyczną giełdy?

Pierwszy powód jest egoistyczny: ja zwyczajnie lubię historię.

Drugi powód to… proszę zauważyć, że nie ma i nie było żadnego premiera, ministra finansów czy nawet prezesa banku, który by stwierdził: “trzeba zamknąć tę giełdę, przecież to nie ma żadnego sensu”; nie było też nigdy głosów, że trzeba ograniczyć jej działalność. Panuje pewien ponadpolityczny, wręcz niezwykły konsensus, że giełda jest ważna.

Dobrze opisuje to następująca anegdota: mieliśmy konferencję giełd Trójmorza pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy, w trakcie której rozmawiał on przez 45 minut z prezesami giełd. Później mieliśmy kolację w gronie tych prezesów giełd i w zasadzie wszyscy mówili mi “Marek, to jest pierwszy raz kiedy rozmawiam z prezydentem – nigdy nie rozmawiałem z głową mojego państwa”. Dla nas w Polsce to jest absolutnie normalne, że najwyższe urzędy w państwie wspierają rozwój rynku kapitałowego. W pozostałych krajach transformacji już nie.

Właśnie dlatego jest bardzo łatwo taką ciągłość zachować: u nas nie ma cienia animozji. Każdy mój poprzednik dołożył budulec do konstrukcji całości.

Każdy? Dwóch prezesów giełdy wychodziło z niej w niesławie, z czego jeden nawet w asyście CBA.

Jedni dołożyli głaz, a inni mały kamyk. Były różne sytuacje, ale one nie przekreślają pozytywnego wkładu tych osób w budowę giełdy.

Inną rzeczą, jaka łączy niektórych byłych i obecnych prezesów GPW, jest kariera naukowa: zarówno pan, jak i Wiesław Rozłucki, a także Małgorzata Zaleska, pana poprzedniczka, jesteście naukowcami.

Faktycznie coś w tym jest, zwłaszcza, że to dotyczy nie tylko prezesów – w zespole mamy sporo osób, które łączą swoje zadania na GPW z pracą naukową. Wydaje mi się, że na giełdzie trzeba sobie wiele rzeczy wyobrazić, wiele kwestii ma naturę nienamacalną, a naukowcy potrafią myśleć abstrakcyjnie i dobrze się w tym czują.

Proszę zobaczyć: niby są komputery, w których „przerzucają” się te miliony, ale co to jest właściwie ta akcja? Naukowcy bardzo dobrze odnajdują się w takich niefizycznych tworach, które trzeba sobie wyobrazić. A kiedy giełda powstawała, trzeba było sobie wyobrazić jeszcze więcej: wtedy nikt nie wiedział, że GPW będzie miała więcej spółek notowanych niż Deutsche Börse albo że odbędzie się na niej drugie największe IPO w Europie [chodzi o zeszłoroczny debiut Allegro – przyp. red.]. W kraju, w którym PKB na mieszkańca nie przekraczało 10 tys. dol., to karkołomne zadanie przewidzieć coś takiego.

Wszystko, o czym pan mówi brzmi świetnie, tymczasem ja od kiedy jestem dziennikarzem słyszę, że giełda jest w kryzysie i że nie ma pomysłu na jej dalszy rozwój.

Czy giełda jest w kryzysie? Wasza redakcja przygotowała multimedialny wykres, z którego wprost wynika, że od ponad dekady warszawska giełda jest według kapitalizacji najważniejszym parkietem w Europie Środkowej. Za nami jest np. giełda w Wiedniu, a przecież Austria to dojrzały i bardzo bogaty rynek. Nie uważam więc, żeby można było powiedzieć, że GPW jest w kryzysie.

To, co nam się faktycznie nie udało to ekspozycja zagraniczna: weźmy 400 największych zarządzających aktywami – wśród nich 5 jest z Finlandii, ale żaden z Polski. Największe banki inwestycyjne świata czy firmy brokerskie – to samo; nawet polskie domy maklerskie nie łapią się do listy najbardziej istotnych na świecie. Następnym etapem rozwoju naszego rynku powinno być wyjście na zewnątrz: sukcesu naszego rynku ani nie nagłośniliśmy, ani nie skonsumowaliśmy ekonomicznie.

Stąd pomysł na przejęcie giełdy w Erywaniu?

Dla mnie prawdziwym sukcesem będzie moment, w którym uda nam się skomercjalizować nasze rozwiązania technologiczne, czyli pierwsza ich sprzedaż poza naszą grupę kapitałową. Najlepiej byłoby, gdyby była to sprzedaż zagraniczna – przeszlibyśmy od importera rozwiązań technologicznych do ich eksportera, kogoś kto je kreuje. I to też jest taka metafora polskiej gospodarki.

A co do sprawy ormiańskiej: myślimy, że aby tego typu fuzje miały sens, nasza oferta dla danego rynku powinna być kompletna. To, co mamy do zaoferowania giełdzie ormiańskiej to jest zespół ludzi, którzy pamiętają giełdę, kiedy się rodziła i cały proces jej wzrastania.

Takiej oferty z przyczyn fizycznych nie mogą mieć giełdy istniejące 200 lat, jak np. giełda w Londynie. Druga rzecz jaką obserwujemy, to ogromna potrzeba technologiczna i ją też chcemy zaspokoić. My mamy nowy system transakcyjny, w który zainwestowaliśmy łącznie 90 mln zł. Zatem know-how plus technologia – to nasz kompleksowy produkt, z którym wychodzimy na rynki zagraniczne.

Kiedy finał sprawy ormiańskiej?

Południowy Kaukaz ma swoje fundamentalne zalety, ale ma również wady – wojna o Górski Karabach jest jedną z nich. Do tego dochodzi pandemia. W kulturach takich, jak gruzińska, czy ormiańska to nie sprzyja – tam jest silna tradycja osobistego spotkania. Zatem w pandemii wszystko idzie bardzo „dostojnie”.

Piękny eufemizm.

Gdybyśmy mogli tam swobodnie podróżować wiele spraw by się już wyklarowało.

Niemniej tu jest jeszcze jeden ważny aspekt: powstaje plan dla ormiańskiego rynku kapitałowego. W tym kraju rynek kapitałowy jest scentralizowany, wszystko zależy od banku centralnego. Zanim więc kupimy giełdę w Erywaniu, musimy wiedzieć co planuje tamtejszy bank centralny, który jest obecnie jej właścicielem. Kluczową informacją dla nas jest to, czy regulacje nadal będą tak sprzyjające rozwojowi rynku kapitałowego, jak w tym momencie.