{"vars":{{"pageTitle":"Jaki będzie biznes po koronawirusie? "Informacja to władza, również w handlu" [WYWIAD]","pagePostType":"post","pagePostType2":"single-post","pageCategory":["wywiady"],"pageAttributes":["biznes","e-commerce","handel","koronawirus","lpp","main","przedsieborcy"],"pagePostAuthor":"Katarzyna Mokrzycka","pagePostDate":"21 maja 2020","pagePostDateYear":"2020","pagePostDateMonth":"05","pagePostDateDay":"21","postCountOnPage":1,"postCountTotal":1,"postID":54385}} }
300Gospodarka.pl

Jaki będzie biznes po koronawirusie? „Informacja to władza, również w handlu” [WYWIAD]

„Wielkie firmy powstawały po okresach załamania i kryzysów. Na pewno będą postępowały procesy koncentracji w naszym handlu, silniejsi będą przejmować słabszych i będą unowocześniać handel” – mówi w rozmowie z 300Gospodarka.pl Urszula Kłosiewicz-Górecka, ekspertka rynku handlu w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

300Gospodarka: Jaką największą nieoczywistą zmianę zauważyła pani po dwóch miesiącach znaczącego ograniczenia w handlu w Polsce?

Urszula Kłosiewicz-Górecka, PIE: Kwestii takich jest kilka, ale w badaniach najbardziej rzuca się w oczy bardzo duża dynamika zdarzeń w ciągu zaledwie 8-9 tygodni. Na samym początku okresu izolacji zupełnie inaczej kształtował się popyt – nastąpił gwałtowny wzrost po stronie zakupowej. Później zaś raz rósł, raz spadał, a to oznacza dla firm handlowych duży wysiłek w organizacji pracy.

Często mówimy: handel i mamy wtedy na myśli tylko sklep, a przecież to także dystrybucja, logistyka, zamówienia, informacja i komunikacja z klientem. Pod koniec czwartego kwartału 2019 roku w ramach badania PIE pytaliśmy handlowców o bariery – wówczas dla małych firm najważniejsze były kwestie podatkowe i rosnące koszty zatrudnienia.

Niepewność sytuacji gospodarczej i konkurencja pojawiały się na dalszych pozycjach. Kwartał później najważniejsze są bezpieczeństwo – zdrowotne i sanitarne – i nieprzewidywalność sytuacji, np. popytu, a dopiero w dalszej kolejności konkurencja.

Problemy handlu to soczewka zawirowań w gospodarce. W tym sektorze działa ponad 23 proc. wszystkich przedsiębiorstw, jest to drugi pracodawca w kraju. 

Który segment handlu jest największym przegranym?

To proces w toku, ale rzeczywiście pandemia z różną siłą dotknęła różne obszary. Obronną ręką wyszedł handel artykułami żywnościowymi i codziennego zapotrzebowania. Natomiast jeśli chodzi o artykuły nieżywnościowe, które w strukturze sprzedaży handlu detalicznego mają absolutnie dominujący udział, mocno straciły branże odzieżowa i obuwnicza, również RTV i AGD.

Najbardziej chyba jednak zamrożenie handlu poturbowało najnowocześniejszą jeśli chodzi o handel stacjonarny część handlu – centra handlowe. Stanowią one jedną trzecią całej powierzchni handlu i udostępniają miejsce do działania bardzo wielu sklepom z artykułami nieżywnościowymi. Nie ma sprzedaży, nie ma przychodów, sklepy nie płacą więc czynszu, w związku z czym właściciele centrów nie mają na pokrycie swoich kosztów. 

Pierwszym oczywistym krokiem, który podejmowały firmy po zamknięciu tradycyjnych punktów sprzedaży było przenoszenie się z handlem do internetu. Jak duży skok w e-commerce pokazały badania?

Skok był bardzo duży. Wiele firm już przed pandemią myślało o e-handlu, a sprzedaż w internecie wykazywała sporą dynamikę. Mizerny był jednak w zakresie żywności. Po wybuchu pandemii skoczyło zainteresowanie zakupami bez wychodzenia z domu.

Według badania Nielsena „Wpływ Covid-19 na zachowanie konsumentów” 31 proc. Polaków przyznaje się do zwiększenia swojej aktywności zakupowej w internecie dla produktów spożywczych i kosmetyczno-chemicznych. W badaniach handlu elektronicznego wyraźnie widać, że pojawiają się nowi gracze. 

Niemal każdy, kto ma taką możliwość, stara się uruchamiać dodatkowy kanał sprzedaży, jakim jest e-handel, przy czym dla wielu małych przedsiębiorców zakładanie e-sklepów to problem finansowy. W badaniach PIE aż 10 proc. firm sygnalizuje, że nie ma żadnej poduszki finansowej. Firmy walczą o zmniejszanie kosztów i utrzymanie się na rynku.

Zainwestowanie w e-handel to koszt, ale dający szansę na przychody, na zysk. 

Firmy nie rezygnują z e-handlu, po prostu nie zakładają własnego sklepu – korzystają z już istniejących platform sprzedażowych. Ponad połowa obrotów w e-handlu jest realizowana przez marketplace, czyli na platformach. To angażuje znacznie mniejsze środki. 

Powiedziała pani wcześniej, że do internetu trafił także handel żywnością. Przenoszą się mali dostawcy czy również duże sieci typu dyskonty?

Prym wiodą duże sieci, ponieważ one były przygotowane, miały to w strategiach, nawet jeśli nie były w ten proces jeszcze bardzo zaangażowane. Gdy natomiast mówimy o małych sklepach, trzeba pamiętać, że jest to bardzo zróżnicowana grupa. Są małe niezależne sklepy osiedlowe, a są też maluchy funkcjonujące w układach sieciowych, np. w ramach franczyzy, czyli mają „opiekuna” z know-how.

Dotyczy to także e-commerce. Niezależne sklepy osiedlowe, bez handlu internetowego, też szybko się uczą, jak sobie radzić, np. wprowadzają zamówienia telefoniczne.

To jest pole do dalszych badań, bo w zakresie e-handlu będzie się jeszcze bardzo dużo działo. Handel zmierza w kierunku omnichannel – chce być wszędzie tam, gdzie są klienci. Sklepy internetowe będą iść w stronę zapewnienia klientowi możliwości zakupów przez smartfon – niby drobiazg, ale różnica w stosunku do zamówień z komputera stacjonarnego jest duża.

Klienci są również w mediach społecznościowych – tam też handel dociera. Dla sprawnego funkcjonowania e-commerce bardzo ważne są różnego rodzaju aplikacje, płatności mobilne, kwestie bezpieczeństwa.

No i oczywiście dostawa do klienta – każdy chce otrzymać zamówiony produkt teraz, zaraz i najlepiej pod drzwi. To widać dziś w dynamicznie rosnącym zapotrzebowaniu na pracowników do pracy w logistyce. Ten ostatni etap dostawy produktu do klienta jest niezmiernie ważny: czas vs koszty. 

Zatrudnienie w kwietniu mocno w dół. Liczba pracujących w miesiąc spadła prawie o tyle, co przez cały kryzys finansowy

A e-commerce stał się płaszczyzną dla każdego sprzedającego, niezależnie od branży i towaru? Na przykład dla dyskontów spożywczych? 

Tak, ale nie jeden kanał zamiast drugiego tylko jeden i drugi, zintegrowane. Były takie obawy, że e-handel zabierze rynek tradycyjnemu, ale myślę, że przyszłością jest ich współdziałanie. 

Czy te wszystkie zmiany, których doświadcza branża i klienci w związku z pandemią utrzymają się, gdy zagrożenie zupełnie minie? Co się na przykład stanie ze sklepami RTV i AGD? Wcześniej wynajmowały w galeriach handlowych ogromne powierzchnie, ale wielu klientów już od dawna zakupu sprzętu dokonywało w internecie. Pandemia nie powoduje, że pralki przestały się psuć – zakupy w internecie trwały nieprzerwanie, nawet jeśli zapotrzebowanie było nieco mniejsze. Te sklepy w realu będą istniały, czy zaczną być likwidowane? 

To są bardzo trudne pytania, bo sytuacja cały czas się zmienia. Fakt, że gospodarka została odmrożona wcale nie oznacza, że nie czekają na nas różne nieprzewidziane sytuacje, które wpłyną na zmianę filozofii działania firm. Przedsiębiorcy podejmują próby budowania różnych scenariuszy. Z całą pewnością można powiedzieć jedno: klienci się zmienili, a to między innymi od zachowania konsumentów zależą strategie firm handlowych. Przed nami duże zmiany. Częściowo wywołane technologią, częściowo przewartościowaniem potrzeb.

Badania pokazują, że konsumenci obawiają się o przyszłość, może zmienić się struktura zakupowa. W wydatkach gospodarstw domowych o niższych dochodach może zwiększyć się udział żywności. Natomiast gospodarstwa o wyższych dochodach mogą się skierować w stronę zdrowego stylu życia, a tym samym artykułów bardziej ekologicznych. 

Myślę że wzrosną także wydatki na samokształcenie, kulturę i rozrywkę. Natomiast raczej nie na odzież czy obuwie. To ma związek z popularyzującą się w społeczeństwie ideą ekonomii współdzielenia – coraz częściej zwracamy uwagę na rozsądną konsumpcję. Susza skłania na przykład do myślenia o tym, czy towary powstają z poszanowaniem środowiska, wody, materiałów. Będziemy cenić firmy, które przywiązują do tego wagę. To wpłynie na zmianę modeli biznesowych firm. 

Największa polska firma odzieżowa, LPP, poinformowała niedawno o odstąpieniu od części umów na wynajem powierzchni w centrach handlowych. Czy liczba sklepów w Polsce będzie się zmniejszać?

W handlu w Polsce z pewnością tak. Trend ten widzimy już od jakiegoś czasu. Rozwój e-commerce to nie jedyny powód zmniejszania się liczby stacjonarnych miejsc sprzedaży. 

Część sklepów zlokalizowana w centrach handlowych będzie teraz analizować, czy przy istniejących przychodach i opłatach jest w stanie utrzymać się w galerii handlowej – czyli znowu wracamy do istotnego znaczenia dla firm skali i dynamiki popytu. Część sklepów może opuszczać centra handlowe na rzecz innych lokalizacji. 

Myślę, że nastąpią duże przetasowania w funkcjach galerii handlowych – zaczną się zmieniać, tak jak zmienia się handel stacjonarny. Być może pójdą bardziej w kierunku świadczenia usług rozrywki i kultury. 

To znaczy, że jest szansa na odrodzenie się ulic handlowych? 

Tak! Bez ulic handlowych zamierały centra miast. Liczba sklepów będzie jednak spadać, słabsi gracze wypadną z rynku, ale handel tradycyjny nie zniknie. W dobrych lokalizacjach będą działać salony, gdzie będziemy mogli skonsultować zakup, uzyskać poradę, przetestować produkt.

Możemy się spodziewać nowych inwestycji w tej branży? Pojawią się nowi gracze, których do tej pory w Polsce nie było?

To jest bardzo realne. W końcu wielkie firmy powstawały po okresach załamania i kryzysów. Na pewno będą postępowały procesy koncentracji w naszym handlu, silniejsi będą przejmować słabszych i będą unowocześniać handel.

W badaniach PIE, dotyczących nowych technologii i zastosowania ich w okresie pandemii, bardzo dobrze wypada handel, właśnie dlatego, że zastosował całą gamę różnych nowoczesnych rozwiązań: powstały nowe kanały sprzedaży i dostaw, komunikacja zdalna z klientami i pracownikami, szkolenia online, bezgotówkowe płatności, samoobsługowe kasy – ten proces będzie postępował aż do całkowitego zautomatyzowania sklepów. 

W co inwestuje – albo w co powinien inwestować polski handel?

W informację przede wszystkim. Rośnie znaczenie informacji, i to bardzo gwałtownie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Informacja to władza, idą za nią pieniądze. Należy inwestować w dostęp do informacji, do danych – w Big Data, w chmurę, skąd można ściągać dane, analizować je i szybko reagować, w oprogramowanie wspomagające zarządzanie firmą. 

Tego typu inwestycje wymagać będą zaś nowych kompetencji pracowników – czyli wzrośnie znaczenie szkolenia. Chodzi o umiejętności praktyczne, jak na przykład obsługa urządzeń opartych o nowe technologie. Istotne są także umiejętności społeczne, jak praca w grupie czy w sytuacjach stresowych.

Jaka jest kondycja polskiego sektora na tle tej samej branży za granicą? 

Nie mam aktualnych szczegółowych danych, natomiast mogę powiedzieć, że struktura naszego handlu jest zupełnie inna niż w krajach tzw. starej piętnastki Unii Europejskiej. Tam branża handlowa jest mocno skoncentrowana, dominują duże sieci handlowe.

Natomiast nasz handel charakteryzuje się dużym rozdrobnieniem (ponad 995 tysięcy firm) i dużą różnorodnością. I warto, by taki pozostał. Bo w handlu detalicznym mamy zarówno malutkie niezależne firmy i różnego typu handel sieciowy. 

Bardzo dobrze rozwija się franczyza. Sytuacja tych grup jest zróżnicowana, nawet w ramach poszczególnych form handlu, takich jak sklepy dyskontowe, supermarkety, hipermarkety czy convenience stores

Niektóre polskie firmy handlowe były na tyle silne, by móc rozpocząć działalność za granicą. Generalnie jednak kondycja polskiego handlu nie jest najlepsza, chociaż według ocen samych przedsiębiorców jest lepsza niż w rzeczywistości. Firmy handlowe pracują przy bardzo niskim poziomie marż, które mają tendencję do dalszego zmniejszania się, a to oznacza, że brakuje środków na inwestycje, które dają szansę na rozwój firmy. 

Do tego dochodzą inne problemy. Na przykład najmniejsze firmy (do 9 osób), których jest najwięcej w sektorze handlu i które realizują około 1/4 sprzedaży detalicznej ogółem, mają kłopot z sukcesją, z przekazaniem firm następcom. Dzieci często nie chcą kontynuować rodzinnego biznesu. 

Wiele firm handlowych nie ma kryzysowego zaplecza finansowego. W badaniu PIE połowa respondentów wskazuje, że bez dodatkowych wpływów jest w stanie się utrzymać na rynku najwyżej trzy miesiące. Myślę więc, że w handlu detalicznym będą następować przejęcia i procesy dalszej koncentracji, co powinno wzmacniać branżę. 

Większość krajów wprowadziła jakieś programy pomocowe dla firm. Czy protekcjonistyczne działania różnych rządów wspierających swoje firmy, w tym np. duże sieci handlowe francuskie czy brytyjskie, będą wpływać na ten sektor w Polsce? 

Protekcjonizm już przed pandemią był widoczny w sektorze handlu. I będzie nadal występował. Międzynarodowe sieci mają oczywiście większe możliwości inwestycyjne, zatem ich pozycja rynkowa też jest silniejsza. 

Na szczęście dopóki klienci oczekują rynku zróżnicowanego, dla każdej grupy sprzedawców jest miejsce – zarówno dla małych, niezależnych, wyspecjalizowanych sklepów, jak i wielkopowierzchniowych obiektów handlowych oraz e-handlu. Po inne produkty idzie klient do małego sklepu, a jeszcze po inne do dyskontu czy hipermarketu. Dlatego niezależnie od pomocy państwa, bardzo wiele zależeć będzie od skali i dynamiki popytu, przedsiębiorczości i kompetencji pracujących w sektorze handlu. 

Renesans polskiego caravaningu. W te wakacje Polacy uciekną przed epidemią na kempingi