Dla PFR istotne jest, żeby poza elektrowniami wspierać przemysł, który za tym stoi – żeby nie wszystko przyjeżdżało z zagranicy i było u nas tylko montowane, często zresztą także przez zagraniczne firmy. Dziś chcemy budować własny, krajowy ekosystem wokół młodych przedsiębiorców, którzy są w tej branży lub są nią zainteresowani – mówi Bartłomiej Pawlak, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Katarzyna Mokrzycka, 300Gospodarka: Najpierw wiatraki czy panele słoneczne – które inwestycje są pilniejsze z punktu widzenia PFR i bezpieczeństwa energetycznego Polski?
Te, które wymagają większych nakładów słonecznych i naszego większego zaangażowania nie tylko finansowego.
Czyli wiatraki? Znacznie droższe inwestycje, ustawa się właśnie kształtuje…
Nasza strategia wspierania projektów w odnawialne źródła energii została przedstawiona w 2019 roku. Zadeklarowaliśmy wówczas, że przeznaczymy na to co najmniej miliard złotych z naszych środków. Oczywiście covid nam też pokrzyżował w tym roku plany, ale strategia jest aktualna. Ale za to w tym czasie udzielając dofinansowania dla firm z pomocy publicznej sprawdziliśmy się jako instytucja sprawnie i szybko działająca.
My dzisiaj rozmawiamy o tym, kiedy przestaniemy używać węgla. Właściwie z perspektywy Komisji Europejskiej problem węgla już nie istnieje. Drugim obszarem, który Komisja Europejska bierze na celownik jest gaz, jako również źródło kopalne. Co z naszej perspektywy wygląda jednak inaczej – gaz będzie u nas odgrywał znacznie większą rolę, chociaż będzie to źródło przejściowe. Musimy przecież czymś węgiel zastąpić.
Nie wierzy pan, że OZE jest w stanie zastąpić węgiel?
Jeżeli system energetyczny w Polsce ma działać stabilnie, to coś musi pracować w tak zwanej podstawie. Chodzi o to, że OZE jest niestabilne – raz wieje, raz nie wieje, raz świeci słońce, raz nie świeci. Zapewnienie stabilności systemu to jest największe wyzwanie. Trzeba budować infrastrukturę, która zapewni rozwój OZE, ale też zapewni stabilność sieci i dostaw energii elektrycznej. Kalifornia, która poszła bardzo szybko w stronę transformacji i OZE doświadczyła latem blackoutu – wystarczyło, że masowo ludzie zaczęli włączać klimatyzatory.
Może więc należałoby wprost powiedzieć, że nie ma się co dziwić Niemcom, że chcą Nord Stream 2?
Nord Stream 2 to jest pewnie jeszcze inny temat, bo to jest kwestia polityczna, ale widać, że to zapotrzebowanie na gaz będzie jeszcze przez długi czas istotnym elementem gry. Bo jeżeli nie gaz, to co? Atom? Wodór, którego wielkim zwolennikiem jest komisarz Frans Timmermans?
Jeżeli dowiedziemy, że to wodór może zastąpić w przyszłości paliwa kopalne i być stabilizatorem systemu to oczywiście tak, ale nim to osiągniemy jeszcze sporo wody w Wiśle i w innych rzekach Unii Europejskiej upłynie, więc na razie musimy sobie radzić bez niego.
Trzeba myśleć też o tym, że wraz z trendami inwestycyjnymi zmieniają się trendy finansowania inwestycji. Ten, kto realizuje projekt w oparciu o zasady europejskiego zielonego ładu, będzie mógł liczyć na inny koszt pieniądza, a ci, którzy będą realizowali projekty niezgodne z tymi wytycznymi, będą mieli pieniądz droższy albo nie będą mieli finansowania w ogóle. Europejski Bank Inwestycyjny już nie realizuje pewnego rodzaju inwestycji. Coraz więcej banków komercyjnych także deklaruje, że już nie będzie finansowania np. dla sektora węglowego.
Wracacie już z działaniami zawieszonymi przez covid?
Tak. Wysyłamy na rynek bardzo wyraźny sygnał, że chcemy brać udział w transformacji energetycznej – my nazywamy ten obszar PFR GreenHub. Jesteśmy zainteresowani finansowym zaangażowaniem się w duże projekty. Czy to będzie wiatr, czy to będzie fotowoltaika, czy to będą biogazownie, w których już dzisiaj jesteśmy jednym z liderów na polskim rynku – jesteśmy zainteresowani.
Finansowanie to jednak nie wszystko. Dziś chcemy budować własny, krajowy ekosystem wokół młodych przedsiębiorców, którzy są w tej branży lub są nią zainteresowani i rozważają kolejne rynkowe decyzje.
Z jednej strony mamy wiele start-upów na różnych etapach zaangażowania w zielone inwestycje – wymyślają rozwiązania, usługi, mają pomysły, których nie potrafią, a czasem nie chcą, przeprowadzić na wyższy poziom. Z drugiej strony mamy dojrzałe firmy energetyczne, które także chcą włączać się w transformację, a więc potencjał by zbudować takie kooperujące środowisko na pewno jest. A my mamy środki, by doinwestować takie polskie projekty.
Jeśli dobrze rozumiem pana pomysł, to te mniejsze firmy miałyby stać się beneficjentami programów wsparcia i jednocześnie, rozwijając się, rozwinąć polski rynek zielonej energii? Tylko czy takie małe firmy mają potencjał żeby przeprowadzić transformację energetyczną na tak ogromną skalę jakiej potrzebuje polska gospodarka? Czy mamy już w tej chwili tak duże zaplecze start-upów w tym sektorze, by móc myśleć o jego organicznym wzroście?
Chcielibyśmy, żeby transformacja energetyczna stała się katalizatorem do zbudowania nie tylko nowych źródeł energii, ale także polskiego sektora OZE. Ta zmiana źródeł energii będzie największym i najbardziej złożonym procesem w gospodarce światowej, który potrwa dekady; ogromna skala inwestycji wynikająca z ogromnych potrzeb nowych rozwiązań, pomysłów, projektów. Polskie firmy nie mogą nie wziąć w tym udziału, a naszym celem jest ich jak największe zaangażowanie, co się przełoży na ich rozwój.
Nie tylko zbudujemy moce do produkcji określonej ilości energii – to jest plan minimum, a plan optymalny to wykorzystać tę dźwignię do tego, żeby na polskim rynku powstało jak najwięcej firm w tej branży. Żeby te firmy zobaczyły dla siebie szansę w tym, że ich rozwiązania mogą służyć transformacji i że na tej dźwigni one mogą ze start-upów stać się większymi firmami, z małych stać się dużymi. Żeby ci, którzy myśleli o tym, jak planować swoją karierę pod kątem założenia firmy, zauważyli trendy, bo one są z punktu widzenia rozwoju biznesu najistotniejsze.
Dlatego muszą je dostrzec już młodzi ludzie, którzy zastanawiają się, czym chcą się zająć w kolejnych 20, 30 latach.
W czym problem? Nie ma chętnych? Przedsiębiorcy, którzy kilka razy się sparzyli na rządowym „kto daje i zabiera”, jak w przypadku wiatraków, nie chcą się angażować?
Do tej pory to rzeczywiście był obszar niestabilny politycznie, ale ten etap mamy za sobą. Zmiana jest nieodwracalna, bo wynika z potrzeby. I z konsekwentnej polityki Komisji Europejskiej. I my w Polsce, jak niedawno mówił minister Sasin, albo będziemy sami szukać jakiejś trzeciej drogi dla Polski, albo będziemy się starali do maksimum wykorzystać ten trend, który jest dzisiaj realizowany przez Komisję Europejską.
Można go nazwać trendem, polityką, a nawet dyktatem, i można podejść do tej zmiany z perspektywy zagrożeń – których nie można lekceważyć, ale nie warto na zagrożeniach się skupiać. Warto się zastanowić, jakie to niesie za sobą szanse dla polskich firm.
Dla PFR istotne jest, żeby poza elektrowniami wspierać przemysł, który za tym stoi – żeby nie wszystko przyjeżdżało z zagranicy i było u nas tylko montowane, często zresztą także przez zagraniczne firmy. Chcemy pomóc zbudować polski łańcuch wartości OZE. Warto z nami rozmawiać o tym, jak skalować projekty. Dla mnie inwestycje w farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe mają największy sens, gdy wiem, że mogę pomóc polskiemu deweloperowi, by stał się nie tylko deweloperem. Do tej pory deweloper, mając wszystkie pozwolenia i zgody na budowę, najczęściej sprzedawał projekt zagranicznemu inwestorowi, do którego trafiało też gros marży z całego projektu.
Jeżeli PFR mógłby pomóc polskiemu deweloperowi poprzez naszą inwestycję urosnąć do roli inwestora, to byłbym bardzo zadowolony. Jeżeli PFR poprzez swoją inwestycję może przyspieszyć to, że nasze koncerny energetyczne będą mogły odkupywać gotowe projekty i także korzystać z rozbudowujących się źródeł odnawialnej energii, w dodatku wykorzystujących polskie panele, być może w przyszłości także polskie ogniwa, to będzie sukces.
Zahaczył pan wcześniej o ciekawy wątek angażowania się dużych firm energetycznych w transformację. W mojej opinii polskie koncerny jeszcze nie dostrzegają w pełni, jak duża zmiana nadchodzi. Bardzo powoli angażują się w projekty OZE. Nie doceniają na przykład przyszłej konkurencji ze strony międzynarodowych firm paliwowych, które inwestują miliardy w źródła produkcji zielonej energii. Jak próbujecie łączyć ze sobą dwa światy: start-upów i koncernów?
Przekonujemy ich nie tylko, że mamy finansowanie, ale także znamy się na realizowaniu projektów, ich skalowaniu, a potrafimy je realizować szybko i sprawnie.
Trwają już jakieś wspólne projekty?
Rozmawiamy. Na razie jesteśmy zaangażowani w tematy biogazowe, ale rozmawiamy także o innych projektach i mam nadzieję, że efekty będziemy mieć w ciągu najbliższych miesięcy.
Rozmowa odbyła się na kongresie ekonomicznym Impact’20 24 września 2020.